Łukoil i Jukos uciekają przed Putinem do Polski
15 sierpnia 1996 r., w 76. rocznicę "cudu nad Wisłą", Łukoil otworzył w Radzyminie pod Warszawą swoją pierwszą stację benzynową. Data i miejsce (podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. toczyły się tam najcięższe walki) zapewne nie były przypadkowe. Uroczyste rozpoczęcie działalności z przecięciem wstęgi przez Jurija Kaszlewa, ówczesnego ambasadora Federacji Rosyjskiej w Polsce, miało być wstępem do otwarcia dwustu stacji. Ostatecznie przedsięwzięcie okazało się niewypałem - po kilku latach Łukoil sprzedał stację.
Dziś rosyjski koncern na podobny nietakt już by sobie raczej nie pozwolił - wszem wobec głosi, że przeszedł głęboką metamorfozę (albo chce, by Polacy tak uważali), bo właśnie szykuje się do dużych inwestycji w naszym kraju. - Chcemy, by Polska była naszym mostem do państw Unii Europejskiej - zapewnia "Wprost" Nikołaj Iwczikow, dyrektor zarządzający Łukoilu w Polsce. Jeszcze w grudniu 2002 r. szefowie Łukoilu ewentualne inwestycje w Polsce uzależniali od tego, czy rząd sprzeda im Rafinerię Gdańską; teraz zmienili zdanie. W poniedziałek 27 października w Płocku Iwczikow spotkał się z zarządem PKN Orlen. Dowiedzieliśmy się, że Łukoil złożył płockiej spółce (która wykorzystuje tylko dwie trzecie możliwości produkcyjnych) propozycję przerobu swojej ropy. - Oferta Łukoilu to nowa jakość w naszych kontaktach - mówi "Wprost" Zbigniew Wróbel, szef PKN Orlen. Dzień później podobne propozycje Łukoil przedstawił zarządowi Grupy Lotos. To nie koniec. W pierwszej połowie 2004 r. w północno-wschodniej Polsce zostanie otwartych dziesięć stacji benzynowych pod szyldem Łukoilu. Firma chce zainwestować w Polsce 60-70 mln USD. - Jeże-li weźmiemy udział w prywatyzacji polskiego sektora naftowego, ta suma będzie wielokrotnie większa - zapewnia Iwczikow.
Polska przystaŃ
Zmianę polityki Łukoilu najpewniej wymusił fakt, że koncern popadł w niełas-kę na Kremlu (rosyjska prokuratura generalna prowadzi śledztwo w sprawie niepłacenia podatków przez szefa koncernu Wagita Alekpierowa). Wpłynęła na to również aktywność konkurenta - Jukosu. Angażując się w Polsce, Łukoil poszerza swój rynek zbytu i przygotowuje "europeizację" koncernu. Podobnie postępuje Jukos. Jak dowiedział się "Wprost", pod koniec listopada powstanie polskie przedstawicielstwo Jukosu - firma Możejki. Pracami organizacyjnymi kieruje Janusz Szum, były dyrektor w Petrochemii Płockiej. Z całą pewnością Możejki (tę samą nazwę nosi też należąca do Jukosu rafineria na Litwie) będą ważnym graczem na polskim rynku. Litewska rafineria przerabia około 8 mln ton ropy rocznie, z tego na Litwie może sprzedać tylko połowę - z pozostałą częścią produkcji nie ma co robić. Jeżeli Jukosowi uda się ją sprzedać w Polsce, zdobędzie 10-20 proc. naszego rynku (jego wielkość oceniana jest na 20 mln ton ropy rocznie!). Aktywność największych rosyjskich producentów ropy będzie się w Polsce nasilała.
- Jeżeli tylko rozpocznie się prywatyzacja sektora naftowego w Polsce, na pewno rozważymy wzięcie w niej udziału - mówi "Wprost" Bruce Misamore, wiceprezes Jukosu ds. operacji finansowych. - Łukoil, podobnie jak Jukos, zwiększając zaangażowanie w Polsce, chce chronić swój biznes przed wszechwładnymi urzędnikami Kremla - tłumaczy pragnący zachować anonimowość moskiewski analityk rynku naftowego.
GdaŃski Łukoil?
Gorączka naftowa wywołana aktywnością Rosjan opanowuje całą Europę Środkowo-Wschodnią. W połowie grudnia węgierski rząd zamierza sprzedać 15 proc. udziałów w koncernie MOL. Chętnych do kupna węgierskiej spółki nie brakuje, a ten kto ją kupi, zdobędzie także część polskiego rynku. Za pośrednictwem słowackiego Slovnaftu MOL kontroluje kilkanaście procent polskiego rynku hurtowej dystrybucji paliw. Spółką MOL zainteresowany jest austriacki ÖMV, który ma już w niej 9,1 proc. udziałów. Dokupienie pakietu znajdującego się w rękach węgierskiego rządu oznaczałoby przejęcie przez Austriaków kontroli nad koncernem. Do rywalizacji o MOL stanęła również zarejestrowana w Wiedniu firma VCP, mająca 2,8 proc. udziałów w tym koncernie. Według węgierskiego dziennika "Magyar Hírlap" właścicielem VCP jest... Gazprom! Gazeta spekuluje, że prawdopodobny jest alians VCP i ÖMV pod hasłem "my bierzemy gaz, a wy ropę", tym bardziej że Gazprom współpracuje już z ÖMV.
W piątek 31 października odbyły się w Budapeszcie rozmowy w sprawie połączenia MOL z Orlenem; prowadził je minister skarbu Piotr Czyżewski. Jeżeli Polacy nie dogadają się z Węgrami do połowy listopada, to lansowany przez zarząd Orlenu pomysł stworzenia koncernu środkowoeuropejskiego (połączenie największych rafinerii w tej części Europy) ostatecznie upadnie, ponieważ po sprzedaży akcji przez rząd Węgier trzeba będzie zmieniać partnera rozmów. Na wypadek fiaska polsko-węgierskich negocjacji gotową receptę mają już... Rosjanie! - Powstanie koncernu środkowoeuropejskiego może doraźnie zwiększyć wpływy ze sprzedaży akcji do polskiego budżetu, ale nie jest celowe z punktu widzenia sektora paliwowego - uważa Iwczikow. Jego zdaniem, PKN Orlen i Grupa Lotos mogą egzystować samodzielnie, współpracując ściśle na przykład z rosyjskimi firmami, które są właścicielami złóż. - Największe korzyści da im jednak połączenie nie z tym, kto przerabia ropę, tylko z tym, kto ją wydobywa - przekonuje Iwczikow. Łukoil ma bardzo bogate złoża (zasoby potwierdzone przez audytora to 19,7 mld ton), ale - jak twierdzi Iwiczikow - jest zainteresowany tylko i wyłącznie kupnem udziałów w Rafinerii Gdańskiej, gdzie marzy mu się rola strategicznego inwestora. Orlenowi oferuje natomiast współpracę.
Przekonując polskie władze do swojego nowego wizerunku, Łukoil wykorzystuje jeszcze jeden atut. W Rosji przygotowywana jest liberalizacja rynku gazu. Putin ma ją rozpocząć po reelekcji w marcu 2004 r. Łukoil ma własne bardzo duże złoża gazu ziemnego i chętnie sprzedawałby go w Polsce, konkurując z Gazpromem. Byłoby to możliwe już w 2006 r.
Kwiat Lotosu
Kupno Rafinerii Gdańskiej ma dla Łukoilu kluczowe znaczenie, bowiem już w listopadzie koncern zacznie wydobywać ropę w rejonie Mierzei Kurońskiej w obwodzie kaliningradzkim. Jego specjaliści szacują, że znajdujące się tam złoża będą dostarczać 700 tys. ton ropy rocznie przez co najmniej25 lat. Przerabianie jej w Rafinerii Gdańskiej jest najtańszym rozwiązaniem, a ponadto rosyjska ropa przetwarzana w polskich rafineriach będzie mogła bez ceł trafiać na rynki UE. Aktywność Rosjan (deklaracja stworzenia sieci stacji na północy Polski) wzbudziła panikę w zarządzie Grupy Lotos. Jej szef Paweł Olechnowicz jest zwolennikiem prywatyzacji spółki przez sprzedaż akcji na giełdzie jesienią 2004 r. Przy rozdrobnionym akcjonariacie Lotosem będzie wciąż rządził zarząd firmy. Grupa Lotos zaproponowała już około trzystu patronackim stacjom benzynowym długoterminowe umowy franchisingowe. W ten sposób chce wzmocnić własną sieć sprzedaży (zaczyna również wykupywać regionalne hurtownie), zanim w północne rejony Polski zawita Łukoil.
Ekspansja Rosjan to nie jedyny kłopot Olechnowicza. PKN Orlen odrzucił lansowaną przez niego propozycję współpracy. A to oznacza, że dokończenie budowy Grupy Lotos (dawna Rafineria Gdańska plus południowe rafinerie, czyli Jas-ło, Czechowice i Glimar z Gorlic) stoi pod znakiem zapytania. Samej RG nie stać na finansowanie restrukturyzacji biednego południa. Dlatego szefostwo Nafty Polskiej daje do zrozumienia, że alians Orlenu z koncernem MOL będzie możliwy, ale tylko wtedy, gdy płocka spółka wesprze budowę Grupy Lotos.
Przepychanki trwają, a tymczasem jeżeli szybko nie wyklaruje się strategia prywatyzacji sektora paliwowego, powtórzy się sytuacja sprzed dwóch lat, kiedy na skutek zakulisowych działań nie doszło do trzeciego etapu prywatyzacji i sprzedaży PKN Orlen zagranicznemu inwestorowi. Tyle że polskie firmy nie mają czasu. Są za słabe, aby być równorzędnymi partnerami dla rosyjskich koncernów. Bez odsieczy z zachodu lub z południa Rosjanie będą rządzili w Polsce bez względu na to, czy kupią nasze rafinerie. Już dziś dywersyfikacja dostaw ropy polega na lawirowaniu między trzema firmami: Jukosem, J&S i Łukoilem.
Na razie nie widać, żeby polskie władze chciały szybko przeprowadzić prywatyzację. Nafta Polska po jej zakończeniu powinna się rozwiązać, a mało która instytucja dąży do samozagłady. Premier Miller naciska, aby ze względu na kłopoty budżetu prywatyzację skończyć do końca 2004 r.
- Nafta Polska i Ministerstwo Skarbu analizują przedstawione przez nas założenia fuzji z MOL - informuje Zbigniew Wróbel. Z kolei Maciej Gierej, szef Nafty Polskiej, podkreśla w rozmowie z "Wprost", że całe przedsięwzięcie dotyczące fuzji z MOL nie weszło nawet w fazę biznesplanu! Zdaniem szefa Orlenu, jeżeli konsolidacja sektora naftowego w naszej części Europy nie rozpocznie się przed przystąpieniem Polski do UE, to pojawią się nowe grupy nacisku, których działania uniemożliwią jakiekolwiek sensowne przekształcenia. I pozostanie wybór między Rosjanami, Rosjanami a Rosjanami.
Dziś rosyjski koncern na podobny nietakt już by sobie raczej nie pozwolił - wszem wobec głosi, że przeszedł głęboką metamorfozę (albo chce, by Polacy tak uważali), bo właśnie szykuje się do dużych inwestycji w naszym kraju. - Chcemy, by Polska była naszym mostem do państw Unii Europejskiej - zapewnia "Wprost" Nikołaj Iwczikow, dyrektor zarządzający Łukoilu w Polsce. Jeszcze w grudniu 2002 r. szefowie Łukoilu ewentualne inwestycje w Polsce uzależniali od tego, czy rząd sprzeda im Rafinerię Gdańską; teraz zmienili zdanie. W poniedziałek 27 października w Płocku Iwczikow spotkał się z zarządem PKN Orlen. Dowiedzieliśmy się, że Łukoil złożył płockiej spółce (która wykorzystuje tylko dwie trzecie możliwości produkcyjnych) propozycję przerobu swojej ropy. - Oferta Łukoilu to nowa jakość w naszych kontaktach - mówi "Wprost" Zbigniew Wróbel, szef PKN Orlen. Dzień później podobne propozycje Łukoil przedstawił zarządowi Grupy Lotos. To nie koniec. W pierwszej połowie 2004 r. w północno-wschodniej Polsce zostanie otwartych dziesięć stacji benzynowych pod szyldem Łukoilu. Firma chce zainwestować w Polsce 60-70 mln USD. - Jeże-li weźmiemy udział w prywatyzacji polskiego sektora naftowego, ta suma będzie wielokrotnie większa - zapewnia Iwczikow.
Polska przystaŃ
Zmianę polityki Łukoilu najpewniej wymusił fakt, że koncern popadł w niełas-kę na Kremlu (rosyjska prokuratura generalna prowadzi śledztwo w sprawie niepłacenia podatków przez szefa koncernu Wagita Alekpierowa). Wpłynęła na to również aktywność konkurenta - Jukosu. Angażując się w Polsce, Łukoil poszerza swój rynek zbytu i przygotowuje "europeizację" koncernu. Podobnie postępuje Jukos. Jak dowiedział się "Wprost", pod koniec listopada powstanie polskie przedstawicielstwo Jukosu - firma Możejki. Pracami organizacyjnymi kieruje Janusz Szum, były dyrektor w Petrochemii Płockiej. Z całą pewnością Możejki (tę samą nazwę nosi też należąca do Jukosu rafineria na Litwie) będą ważnym graczem na polskim rynku. Litewska rafineria przerabia około 8 mln ton ropy rocznie, z tego na Litwie może sprzedać tylko połowę - z pozostałą częścią produkcji nie ma co robić. Jeżeli Jukosowi uda się ją sprzedać w Polsce, zdobędzie 10-20 proc. naszego rynku (jego wielkość oceniana jest na 20 mln ton ropy rocznie!). Aktywność największych rosyjskich producentów ropy będzie się w Polsce nasilała.
- Jeżeli tylko rozpocznie się prywatyzacja sektora naftowego w Polsce, na pewno rozważymy wzięcie w niej udziału - mówi "Wprost" Bruce Misamore, wiceprezes Jukosu ds. operacji finansowych. - Łukoil, podobnie jak Jukos, zwiększając zaangażowanie w Polsce, chce chronić swój biznes przed wszechwładnymi urzędnikami Kremla - tłumaczy pragnący zachować anonimowość moskiewski analityk rynku naftowego.
GdaŃski Łukoil?
Gorączka naftowa wywołana aktywnością Rosjan opanowuje całą Europę Środkowo-Wschodnią. W połowie grudnia węgierski rząd zamierza sprzedać 15 proc. udziałów w koncernie MOL. Chętnych do kupna węgierskiej spółki nie brakuje, a ten kto ją kupi, zdobędzie także część polskiego rynku. Za pośrednictwem słowackiego Slovnaftu MOL kontroluje kilkanaście procent polskiego rynku hurtowej dystrybucji paliw. Spółką MOL zainteresowany jest austriacki ÖMV, który ma już w niej 9,1 proc. udziałów. Dokupienie pakietu znajdującego się w rękach węgierskiego rządu oznaczałoby przejęcie przez Austriaków kontroli nad koncernem. Do rywalizacji o MOL stanęła również zarejestrowana w Wiedniu firma VCP, mająca 2,8 proc. udziałów w tym koncernie. Według węgierskiego dziennika "Magyar Hírlap" właścicielem VCP jest... Gazprom! Gazeta spekuluje, że prawdopodobny jest alians VCP i ÖMV pod hasłem "my bierzemy gaz, a wy ropę", tym bardziej że Gazprom współpracuje już z ÖMV.
W piątek 31 października odbyły się w Budapeszcie rozmowy w sprawie połączenia MOL z Orlenem; prowadził je minister skarbu Piotr Czyżewski. Jeżeli Polacy nie dogadają się z Węgrami do połowy listopada, to lansowany przez zarząd Orlenu pomysł stworzenia koncernu środkowoeuropejskiego (połączenie największych rafinerii w tej części Europy) ostatecznie upadnie, ponieważ po sprzedaży akcji przez rząd Węgier trzeba będzie zmieniać partnera rozmów. Na wypadek fiaska polsko-węgierskich negocjacji gotową receptę mają już... Rosjanie! - Powstanie koncernu środkowoeuropejskiego może doraźnie zwiększyć wpływy ze sprzedaży akcji do polskiego budżetu, ale nie jest celowe z punktu widzenia sektora paliwowego - uważa Iwczikow. Jego zdaniem, PKN Orlen i Grupa Lotos mogą egzystować samodzielnie, współpracując ściśle na przykład z rosyjskimi firmami, które są właścicielami złóż. - Największe korzyści da im jednak połączenie nie z tym, kto przerabia ropę, tylko z tym, kto ją wydobywa - przekonuje Iwczikow. Łukoil ma bardzo bogate złoża (zasoby potwierdzone przez audytora to 19,7 mld ton), ale - jak twierdzi Iwiczikow - jest zainteresowany tylko i wyłącznie kupnem udziałów w Rafinerii Gdańskiej, gdzie marzy mu się rola strategicznego inwestora. Orlenowi oferuje natomiast współpracę.
Przekonując polskie władze do swojego nowego wizerunku, Łukoil wykorzystuje jeszcze jeden atut. W Rosji przygotowywana jest liberalizacja rynku gazu. Putin ma ją rozpocząć po reelekcji w marcu 2004 r. Łukoil ma własne bardzo duże złoża gazu ziemnego i chętnie sprzedawałby go w Polsce, konkurując z Gazpromem. Byłoby to możliwe już w 2006 r.
Kwiat Lotosu
Kupno Rafinerii Gdańskiej ma dla Łukoilu kluczowe znaczenie, bowiem już w listopadzie koncern zacznie wydobywać ropę w rejonie Mierzei Kurońskiej w obwodzie kaliningradzkim. Jego specjaliści szacują, że znajdujące się tam złoża będą dostarczać 700 tys. ton ropy rocznie przez co najmniej25 lat. Przerabianie jej w Rafinerii Gdańskiej jest najtańszym rozwiązaniem, a ponadto rosyjska ropa przetwarzana w polskich rafineriach będzie mogła bez ceł trafiać na rynki UE. Aktywność Rosjan (deklaracja stworzenia sieci stacji na północy Polski) wzbudziła panikę w zarządzie Grupy Lotos. Jej szef Paweł Olechnowicz jest zwolennikiem prywatyzacji spółki przez sprzedaż akcji na giełdzie jesienią 2004 r. Przy rozdrobnionym akcjonariacie Lotosem będzie wciąż rządził zarząd firmy. Grupa Lotos zaproponowała już około trzystu patronackim stacjom benzynowym długoterminowe umowy franchisingowe. W ten sposób chce wzmocnić własną sieć sprzedaży (zaczyna również wykupywać regionalne hurtownie), zanim w północne rejony Polski zawita Łukoil.
Ekspansja Rosjan to nie jedyny kłopot Olechnowicza. PKN Orlen odrzucił lansowaną przez niego propozycję współpracy. A to oznacza, że dokończenie budowy Grupy Lotos (dawna Rafineria Gdańska plus południowe rafinerie, czyli Jas-ło, Czechowice i Glimar z Gorlic) stoi pod znakiem zapytania. Samej RG nie stać na finansowanie restrukturyzacji biednego południa. Dlatego szefostwo Nafty Polskiej daje do zrozumienia, że alians Orlenu z koncernem MOL będzie możliwy, ale tylko wtedy, gdy płocka spółka wesprze budowę Grupy Lotos.
Przepychanki trwają, a tymczasem jeżeli szybko nie wyklaruje się strategia prywatyzacji sektora paliwowego, powtórzy się sytuacja sprzed dwóch lat, kiedy na skutek zakulisowych działań nie doszło do trzeciego etapu prywatyzacji i sprzedaży PKN Orlen zagranicznemu inwestorowi. Tyle że polskie firmy nie mają czasu. Są za słabe, aby być równorzędnymi partnerami dla rosyjskich koncernów. Bez odsieczy z zachodu lub z południa Rosjanie będą rządzili w Polsce bez względu na to, czy kupią nasze rafinerie. Już dziś dywersyfikacja dostaw ropy polega na lawirowaniu między trzema firmami: Jukosem, J&S i Łukoilem.
Na razie nie widać, żeby polskie władze chciały szybko przeprowadzić prywatyzację. Nafta Polska po jej zakończeniu powinna się rozwiązać, a mało która instytucja dąży do samozagłady. Premier Miller naciska, aby ze względu na kłopoty budżetu prywatyzację skończyć do końca 2004 r.
- Nafta Polska i Ministerstwo Skarbu analizują przedstawione przez nas założenia fuzji z MOL - informuje Zbigniew Wróbel. Z kolei Maciej Gierej, szef Nafty Polskiej, podkreśla w rozmowie z "Wprost", że całe przedsięwzięcie dotyczące fuzji z MOL nie weszło nawet w fazę biznesplanu! Zdaniem szefa Orlenu, jeżeli konsolidacja sektora naftowego w naszej części Europy nie rozpocznie się przed przystąpieniem Polski do UE, to pojawią się nowe grupy nacisku, których działania uniemożliwią jakiekolwiek sensowne przekształcenia. I pozostanie wybór między Rosjanami, Rosjanami a Rosjanami.
Więcej możesz przeczytać w 46/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.