Co najmniej 122 lata zajmie Niemcom spłacanie długów państwa
Budżet Niemiec budujących od kilkudziesięciu lat zapisaną w konstytucji "społeczną gospodarkę rynkową" przypomina ser szwajcarski. W najbliższych czterech latach Niemcom zabraknie w państwowej kasie 60 mld euro. Niemcy nie chcą jednak reform. Trwają w iluzji dobrobytu, który ma im zapewnić właśnie społeczna gospodarka rynkowa. "Nie możemy pozwolić, żeby biedni Niemcy płacili podatki za bogatych" - wykrzykiwał podczas niedawnej kampanii wyborczej ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. I posłuchano go. Postulowane przez partie chadeckie CDU/CSU cięcia socjalne i wprowadzenie podatku liniowego miało być sprzeczne z gwarantowaną przez konstytucję zasadą społecznej gospodarki rynkowej. Dzięki podobnym demagogicznym argumentom Schroeder doprowadził niemal do remisu wyborczego z chadekami (34,2 proc. do 35,2 proc.). Ów cudowny remis nad urną oznacza konieczność wielkiej koalicji dwóch zwycięskich partii i powstrzymanie się od radykalnych reform, co dobije kulejącą niemiecką gospodarkę. Ponad dziesięcioprocentowe bezrobocie i wzrost gospodarczy na granicy błędu statystycznego to tylko preludium prawdziwych kłopotów Niemiec, jakimi może być ogłoszenie ich niewypłacalności. Zadłużenie państwa sięgnęło w połowie tego roku 1,5 bln euro. Tym samym dług przekroczył już 66 proc. PKB. To europejski rekord. Niemiecki deficyt od trzech lat jest większy niż dopuszczane przez konstytucję 60 proc. PKB. Zadłuża się nie tylko rząd federalny, zadłużają się także landy. I to jest największy problem nowego rządu Angeli Merkel. Przynajmniej w połowie z 16 landów zadłużenie przewyższy inwestycje, czego również zabrania niemiecka konstytucja.
Ratuj się, kto może
Utrzymując obecną politykę, Niemcy, szczególnie na szczeblu regionalnym, zagrożone są katastrofą finansową - wynika z raportu o stanie finansów niemieckich krajów związkowych, przygotowanego przez Fundację Bertelsmanna i Europejskie Centrum Badań na Gospodarką. Sytuacja jest na tyle poważna, że przerażone widmem bankructw rządy regionalne przystępują wbrew woli wyborców do radykalnych cięć. Na przykład w Saarze zostanie zamkniętych 80 szkół podstawowych, w Szlezwiku-Holsztynie będzie zlikwidowana połowa sądów okręgowych. W Brandenburgii planowane są masowe zwolnienia policjantów i wartowników więziennych. W Giessen i Marburgu będą prywatyzowane kliniki uniwersyteckie. Oszczędzać będą także najbogatsze kraje związkowe, takie jak Bawaria. Chadecki premier Edmund Stoiber zamierza ograniczyć dotacje na związki i obiekty sportowe, szkoły podstawowe, wydatki na budowę domów opieki i ośrodków dla niepełnosprawnych, obniżyć zasiłki dla niewidomych oraz wydłużyć czas pracy nauczycieli i policjantów bez podwyższania im pensji.
100 chudych lat
- Oszczędzanie to za mało - przekonuje "Wprost" Friedrich Heinemann z Europejskiego Centrum Badań nad Gospodarką (ZEW). Jeśli na przykład Brandenburgia zacznie stopniowo spłacać od 2010 r. stare zadłużenie, wyjdzie z długów, ale za 200 lat. Nawet gdyby Niemcy nie powiększali już długu (w co trudno uwierzyć) i co miesiąc spłacali miliard euro, to wyjście na prostą zajęłoby im 122 lata. W taką determinację trudno jednak uwierzyć, bo równolegle z działaniami uzdrawiającymi szaleje kreatywna księgowość. W sezonie 2005/2006 hitem speców od spinania zadłużonych budżetów jest tzw. leasing zwrotny, zapożyczony od banków. Sztuczka księgowa wygląda niewinnie. Urząd, który dotychczas mieścił się we własnym (tj. państwowym) budynku, sprzedaje nieruchomość i natychmiast ją wynajmuje. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży rzadko są jednak przeznaczane na spłatę wierzycieli, częściej - na różne socjalne granty. Na przykład premier Hesji Roland Koch w lipcu 2005 r za 8 mln euro odkupił od swego przedstawicielstwa w Berlinie grunty, które Stowarzyszenie Podatników nazwało "najdroższym parkingiem w Niemczech", a na zakup starego zamku w Odenwaldzie wraz ze znajdującym się tam zbiorem poroży jeleni przeznaczył 13 mln euro.
Beztroska lewicowych rządów, jeżeli nie zostanie skorygowana przez nową kanclerz Angelę Merkel, odbije się czkawką nie tylko obywatelom RFN. Niemiecka gospodarka jest największa w Unii Europejskiej. Ewentualny kryzys finansów państwa spowolni wzrost gospodarczy w innych krajach wspólnoty. Co więcej, dalsze zadłużanie się RFN i łamanie traktatu z Maastricht to także osłabianie wspólnej waluty euro, a tym samym życie na koszt innych członków unii walutowej. - Jedyną naszą szansą jest zakazanie zaciągania nowych długów, przynajmniej landom - przekonuje "Wprost" Karl Heinz Dke, prezes niemieckiego Stowarzyszenia Podatników. Nie zaszkodziłoby też złamanie słynnego zapisu konstytucji i odejście od "społecznej gospodarki rynkowej". Skoro można łamać konstytucję w kwestii długu, to dlaczego nie złamać tego artykułu? Pytanie to jest retoryczne. W Niemczech w obecnej sytuacji politycznej nikt nie odważy się radykalnie walczyć z jakże szkodliwą dla tego kraju społeczną gospodarką rynkową.
Ratuj się, kto może
Utrzymując obecną politykę, Niemcy, szczególnie na szczeblu regionalnym, zagrożone są katastrofą finansową - wynika z raportu o stanie finansów niemieckich krajów związkowych, przygotowanego przez Fundację Bertelsmanna i Europejskie Centrum Badań na Gospodarką. Sytuacja jest na tyle poważna, że przerażone widmem bankructw rządy regionalne przystępują wbrew woli wyborców do radykalnych cięć. Na przykład w Saarze zostanie zamkniętych 80 szkół podstawowych, w Szlezwiku-Holsztynie będzie zlikwidowana połowa sądów okręgowych. W Brandenburgii planowane są masowe zwolnienia policjantów i wartowników więziennych. W Giessen i Marburgu będą prywatyzowane kliniki uniwersyteckie. Oszczędzać będą także najbogatsze kraje związkowe, takie jak Bawaria. Chadecki premier Edmund Stoiber zamierza ograniczyć dotacje na związki i obiekty sportowe, szkoły podstawowe, wydatki na budowę domów opieki i ośrodków dla niepełnosprawnych, obniżyć zasiłki dla niewidomych oraz wydłużyć czas pracy nauczycieli i policjantów bez podwyższania im pensji.
100 chudych lat
- Oszczędzanie to za mało - przekonuje "Wprost" Friedrich Heinemann z Europejskiego Centrum Badań nad Gospodarką (ZEW). Jeśli na przykład Brandenburgia zacznie stopniowo spłacać od 2010 r. stare zadłużenie, wyjdzie z długów, ale za 200 lat. Nawet gdyby Niemcy nie powiększali już długu (w co trudno uwierzyć) i co miesiąc spłacali miliard euro, to wyjście na prostą zajęłoby im 122 lata. W taką determinację trudno jednak uwierzyć, bo równolegle z działaniami uzdrawiającymi szaleje kreatywna księgowość. W sezonie 2005/2006 hitem speców od spinania zadłużonych budżetów jest tzw. leasing zwrotny, zapożyczony od banków. Sztuczka księgowa wygląda niewinnie. Urząd, który dotychczas mieścił się we własnym (tj. państwowym) budynku, sprzedaje nieruchomość i natychmiast ją wynajmuje. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży rzadko są jednak przeznaczane na spłatę wierzycieli, częściej - na różne socjalne granty. Na przykład premier Hesji Roland Koch w lipcu 2005 r za 8 mln euro odkupił od swego przedstawicielstwa w Berlinie grunty, które Stowarzyszenie Podatników nazwało "najdroższym parkingiem w Niemczech", a na zakup starego zamku w Odenwaldzie wraz ze znajdującym się tam zbiorem poroży jeleni przeznaczył 13 mln euro.
Beztroska lewicowych rządów, jeżeli nie zostanie skorygowana przez nową kanclerz Angelę Merkel, odbije się czkawką nie tylko obywatelom RFN. Niemiecka gospodarka jest największa w Unii Europejskiej. Ewentualny kryzys finansów państwa spowolni wzrost gospodarczy w innych krajach wspólnoty. Co więcej, dalsze zadłużanie się RFN i łamanie traktatu z Maastricht to także osłabianie wspólnej waluty euro, a tym samym życie na koszt innych członków unii walutowej. - Jedyną naszą szansą jest zakazanie zaciągania nowych długów, przynajmniej landom - przekonuje "Wprost" Karl Heinz Dke, prezes niemieckiego Stowarzyszenia Podatników. Nie zaszkodziłoby też złamanie słynnego zapisu konstytucji i odejście od "społecznej gospodarki rynkowej". Skoro można łamać konstytucję w kwestii długu, to dlaczego nie złamać tego artykułu? Pytanie to jest retoryczne. W Niemczech w obecnej sytuacji politycznej nikt nie odważy się radykalnie walczyć z jakże szkodliwą dla tego kraju społeczną gospodarką rynkową.
Więcej możesz przeczytać w 48/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.