Samoobrona nie będzie Kaczyńskim do niczego potrzebna
Kto uśmiecha się najszerzej, kiedy widzi przemianę Andrzeja Leppera? Karol Marks. Bo Lepper potwierdza jego słynną tezę, że "nie świadomość ludzi określa ich byt, lecz przeciwnie, ich byt społeczny określa ich świadomość". Niedawno szef Samoobrony wyznał z dumą (w "Pulsie Biznesu" z 18 listopada 2005 r.), że wraz z synem czują się kapitalistami. Podobnie jak wielu ich partyjnych kolegów - przedsiębiorców i zamożnych rolników. Mają pieniądze, ziemię, majątki i stada bydła. Brakuje im tylko pól naftowych, aby było jak w amerykańskiej "Dynastii". Wiedzie im się znakomicie, a ich partia to najbardziej majętna formacja polityczna w Polsce. Partie socjalistyczne nie mają dziś żadnych szans, a przyszłość należy do socjalliberałów i w takim kierunku będzie zmierzać Samoobrona.
Buntownik kapitału
Andrzej Lepper już nie opowiada się za 50-procentową stawką podatkową, osłabieniem niezależności NBP, likwidacją otwartych funduszy emerytalnych i istnieniem ustawy kominowej. Popiera natomiast obniżenie podatków, dalszą prywatyzację, Leszka Balcerowicza i przedsiębiorców tworzących miejsca pracy. Jak rasowy polityk wyjaśnia, że co innego kampania wyborcza, kiedy "trzeba rzucać proste hasła, by dotrzeć do ludzi", a co innego zgrzebna rzeczywistość, gdy można robić tylko to, co jest możliwe. Dobrym przykładem jest rząd Wszystkich Świętych Kazimierza Marcinkiewicza, który nie liczy już na cuda i w przyspieszonym tempie wyrzuca do kosza różne zapowiedzi, zapewniając, że program jest nadal ten sam, ale nie taki sam.
No i proszę! Każdy, kto pamięta niedawne przecież deklaracje lidera Samoobrony, musi popaść w zdumienie. Co znaczy ta metamorfoza? Czy cała ta historia to tylko sprytny kamuflaż? Może kolejna zagrywka po to tylko, aby zmyć z siebie piętno populisty i niebezpiecznego radykała. A jeśli to jednak coś przemyślanego i w miarę trwałego? Czy zatem uśmiech Marksa jest przedwczesny? Znając choć trochę Andrzeja Leppera, niczego nie da się wykluczyć, ale skłaniam się do przekonania, że ewolucja przewodniczącego nie jest kuglarską sztuczką. Lepper ma już zbyt wiele do stracenia (także w dosłownym znaczeniu tego słowa), aby dalej wspierać radykałów i wykrzykiwać swoje ekonomiczne głupstwa. Był też już na barykadach, więc w jego wypadku nie można zastosować ewentualnego zarzutu wynikającego z maksymy Józefa Piłsudskiego, że "kto nie był buntownikiem za młodu, ten będzie świnią na starość".
Mleko - tak, krowy - tak
Wielką niewiadomą jest reakcja elektoratu Leppera, ale być może szef Samoobrony już oszacował zyski i straty i dokonał świadomego wyboru. Zapewne pamięta też diagnozę prof. Karola Modzelewskiego, że jego partia nie ma stałego i twardego elektoratu, który mógłby mu skoczyć do gardła. Dla tych wyborców, którym imponuje szybko bogacąca się Samoobrona i wynikający stąd model awansu społecznego, doktryna socjalliberalna może być bardzo atrakcyjna. Odnajdą w niej silną orientację wolnorynkową, ale też nasycenie elementami społecznymi podstawowych wartości - takich jak wolność, prawa obywatelskie czy sprawiedliwość. Zauważą też obietnicę bezpieczeństwa socjalnego i przekonanie, że ci, którym się w grze rynkowej powiodło, powinni pomagać tym, którym się wiedzie gorzej, i chronić ich.
Do pełnej akceptacji demokracji, z której Lepper korzystał często w nadmiarze, doszła pełna aprobata kapitalizmu. To jest dobra wiadomość dla byłego głównego wroga Samoobrony - Leszka Balcerowicza. Szef NBP wspominał bowiem niedawno, że nie można być za demokracją, ale przeciw kapitalizmowi. Ci, którzy tak uważają, wyglądają tak, "jakby byli za mlekiem, ale przeciw krowom" - mówił Balcerowicz, spoglądając dyskretnie w kierunku Samoobrony.
Jeśli jednak programowy zwrot Leppera w kierunku socjalliberalnego centrum jest tylko taktycznym sygnałem gotowości do rządzenia, to lider Samoobrony srodze się zawiedzie. To, co Samoobrona miała zrobić, wykonała już, głosując za utworzeniem rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Z trudnym do ukrycia politowaniem patrzą politycy PiS na kolejne listy kandydatów na ministrów z Samoobrony. Na wypinanie piersi i smakowanie pozycji języczka u wagi. Na demonstrowane przekonanie, że bez Leppera PiS będzie nieskuteczne w sejmowych układach. Przewodniczący Lepper nie bierze pod uwagę, że wprawdzie Jarosław Kaczyński chce mieć trwałą większość w parlamencie, ale niekoniecznie z jego partią.
Zmieniaj, jeśli nie chcesz, żeby ciebie zmienili!
Donald Tusk przypomniał niedawno słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed lat, że formacja Leppera to partia założona przez tajne służby do prowadzenia lewych interesów po to, żeby petryfikować i utrzymać stary układ. Bracia Kaczyńscy święcie w to wierzą, a poza tym ich wizerunek na Zachodzie jest już wystarczająco zły, żeby go pogarszać, wchodząc w oficjalny alians z Samoobroną. Zamiast "demagogów, radykałów i populistów" Prawo i Sprawiedliwość woli więc stateczne Polskie Stronnictwo Ludowe. Sęk tylko w tym, że suma mandatów PiS, LPR i PSL nie daje sejmowej większości. Ale cóż to jest brakujące 17 głosów dla inteligentnych i przebiegłych polityków? Dokupi się z Samoobrony i Platformy Obywatelskiej. Warto pamiętać, że w ubiegłej kadencji z sejmowych ław partii Leppera odeszło aż 22 posłów, a i w Platformie Obywatelskiej nie brakuje specjalistów od zmiany barw klubowych, łącznie z najbardziej znanym w tym względzie Janem Rokitą, który na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Rokita zresztą mentalnie nie różni się zbytnio od braci Kaczyńskich, a jego akces do obozu rządzącego jest tylko kwestią ceny i sprzyjających okoliczności. Zostanie do niego przyjęty tym chętniej, że jego zasługi w przegranej kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej nie budzą najmniejszych wątpliwości u jej rywali.
Jeśli nie zdarzy się jakaś gospodarcza katastrofa albo prowokacja na miarę afery Rywina, Samoobrona nie będzie Kaczyńskim do niczego potrzebna. Gdyby zaś Lepper i jego koledzy chcieli się awanturować, to trójkąt bermudzki Ziobro, Dorn i Wassermann potrafi ich szybko i skutecznie przywołać do porządku. Niezależnie od okoliczności Andrzej Lepper nie powinien się zniechęcać do studiowania prac liberałów i socjalliberałów, a dzieła Karola Marksa też powinien mieć pod ręką. Gdyby jednak szef Samoobrony wolał kogoś bardziej współczesnego, to polecam Jacka Welcha, bardzo cenionego byłego szefa General Electric, który kierował się dewizą "zmieniaj, zanim jest to konieczne". W wypadku Leppera oznacza to: zmieniaj sam, jeśli nie chcesz, żeby ciebie zmienili.
Buntownik kapitału
Andrzej Lepper już nie opowiada się za 50-procentową stawką podatkową, osłabieniem niezależności NBP, likwidacją otwartych funduszy emerytalnych i istnieniem ustawy kominowej. Popiera natomiast obniżenie podatków, dalszą prywatyzację, Leszka Balcerowicza i przedsiębiorców tworzących miejsca pracy. Jak rasowy polityk wyjaśnia, że co innego kampania wyborcza, kiedy "trzeba rzucać proste hasła, by dotrzeć do ludzi", a co innego zgrzebna rzeczywistość, gdy można robić tylko to, co jest możliwe. Dobrym przykładem jest rząd Wszystkich Świętych Kazimierza Marcinkiewicza, który nie liczy już na cuda i w przyspieszonym tempie wyrzuca do kosza różne zapowiedzi, zapewniając, że program jest nadal ten sam, ale nie taki sam.
No i proszę! Każdy, kto pamięta niedawne przecież deklaracje lidera Samoobrony, musi popaść w zdumienie. Co znaczy ta metamorfoza? Czy cała ta historia to tylko sprytny kamuflaż? Może kolejna zagrywka po to tylko, aby zmyć z siebie piętno populisty i niebezpiecznego radykała. A jeśli to jednak coś przemyślanego i w miarę trwałego? Czy zatem uśmiech Marksa jest przedwczesny? Znając choć trochę Andrzeja Leppera, niczego nie da się wykluczyć, ale skłaniam się do przekonania, że ewolucja przewodniczącego nie jest kuglarską sztuczką. Lepper ma już zbyt wiele do stracenia (także w dosłownym znaczeniu tego słowa), aby dalej wspierać radykałów i wykrzykiwać swoje ekonomiczne głupstwa. Był też już na barykadach, więc w jego wypadku nie można zastosować ewentualnego zarzutu wynikającego z maksymy Józefa Piłsudskiego, że "kto nie był buntownikiem za młodu, ten będzie świnią na starość".
Mleko - tak, krowy - tak
Wielką niewiadomą jest reakcja elektoratu Leppera, ale być może szef Samoobrony już oszacował zyski i straty i dokonał świadomego wyboru. Zapewne pamięta też diagnozę prof. Karola Modzelewskiego, że jego partia nie ma stałego i twardego elektoratu, który mógłby mu skoczyć do gardła. Dla tych wyborców, którym imponuje szybko bogacąca się Samoobrona i wynikający stąd model awansu społecznego, doktryna socjalliberalna może być bardzo atrakcyjna. Odnajdą w niej silną orientację wolnorynkową, ale też nasycenie elementami społecznymi podstawowych wartości - takich jak wolność, prawa obywatelskie czy sprawiedliwość. Zauważą też obietnicę bezpieczeństwa socjalnego i przekonanie, że ci, którym się w grze rynkowej powiodło, powinni pomagać tym, którym się wiedzie gorzej, i chronić ich.
Do pełnej akceptacji demokracji, z której Lepper korzystał często w nadmiarze, doszła pełna aprobata kapitalizmu. To jest dobra wiadomość dla byłego głównego wroga Samoobrony - Leszka Balcerowicza. Szef NBP wspominał bowiem niedawno, że nie można być za demokracją, ale przeciw kapitalizmowi. Ci, którzy tak uważają, wyglądają tak, "jakby byli za mlekiem, ale przeciw krowom" - mówił Balcerowicz, spoglądając dyskretnie w kierunku Samoobrony.
Jeśli jednak programowy zwrot Leppera w kierunku socjalliberalnego centrum jest tylko taktycznym sygnałem gotowości do rządzenia, to lider Samoobrony srodze się zawiedzie. To, co Samoobrona miała zrobić, wykonała już, głosując za utworzeniem rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Z trudnym do ukrycia politowaniem patrzą politycy PiS na kolejne listy kandydatów na ministrów z Samoobrony. Na wypinanie piersi i smakowanie pozycji języczka u wagi. Na demonstrowane przekonanie, że bez Leppera PiS będzie nieskuteczne w sejmowych układach. Przewodniczący Lepper nie bierze pod uwagę, że wprawdzie Jarosław Kaczyński chce mieć trwałą większość w parlamencie, ale niekoniecznie z jego partią.
Zmieniaj, jeśli nie chcesz, żeby ciebie zmienili!
Donald Tusk przypomniał niedawno słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed lat, że formacja Leppera to partia założona przez tajne służby do prowadzenia lewych interesów po to, żeby petryfikować i utrzymać stary układ. Bracia Kaczyńscy święcie w to wierzą, a poza tym ich wizerunek na Zachodzie jest już wystarczająco zły, żeby go pogarszać, wchodząc w oficjalny alians z Samoobroną. Zamiast "demagogów, radykałów i populistów" Prawo i Sprawiedliwość woli więc stateczne Polskie Stronnictwo Ludowe. Sęk tylko w tym, że suma mandatów PiS, LPR i PSL nie daje sejmowej większości. Ale cóż to jest brakujące 17 głosów dla inteligentnych i przebiegłych polityków? Dokupi się z Samoobrony i Platformy Obywatelskiej. Warto pamiętać, że w ubiegłej kadencji z sejmowych ław partii Leppera odeszło aż 22 posłów, a i w Platformie Obywatelskiej nie brakuje specjalistów od zmiany barw klubowych, łącznie z najbardziej znanym w tym względzie Janem Rokitą, który na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Rokita zresztą mentalnie nie różni się zbytnio od braci Kaczyńskich, a jego akces do obozu rządzącego jest tylko kwestią ceny i sprzyjających okoliczności. Zostanie do niego przyjęty tym chętniej, że jego zasługi w przegranej kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej nie budzą najmniejszych wątpliwości u jej rywali.
Jeśli nie zdarzy się jakaś gospodarcza katastrofa albo prowokacja na miarę afery Rywina, Samoobrona nie będzie Kaczyńskim do niczego potrzebna. Gdyby zaś Lepper i jego koledzy chcieli się awanturować, to trójkąt bermudzki Ziobro, Dorn i Wassermann potrafi ich szybko i skutecznie przywołać do porządku. Niezależnie od okoliczności Andrzej Lepper nie powinien się zniechęcać do studiowania prac liberałów i socjalliberałów, a dzieła Karola Marksa też powinien mieć pod ręką. Gdyby jednak szef Samoobrony wolał kogoś bardziej współczesnego, to polecam Jacka Welcha, bardzo cenionego byłego szefa General Electric, który kierował się dewizą "zmieniaj, zanim jest to konieczne". W wypadku Leppera oznacza to: zmieniaj sam, jeśli nie chcesz, żeby ciebie zmienili.
Więcej możesz przeczytać w 48/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.