Żyjemy w demokracji mozaikowej i pora się pożegnać z marzeniami o dawnych dobrych czasach jasnych podziałów
Dlaczego krasnoludki nad Niagarą mają odstające uszy i wysokie czoła? Przyczynę tej deformacji zna zapewne każdy. Dlaczego natomiast krasnoludki nad Wisłą mają podobne cechy, to już trudno zrozumieć. Amerykańskie krasnoludki po przebudzen odchylają ucho, pytając: "Co tak szumi?", po czym uderzają się otwartą dłonią w czoło, odkrywając po raz kolejny, że to Niagara. Polskie krasnoludki znad Wisły od piętnastu lat nie mogą się przyzwyczaić do szumu demokracji. W roli krasnoludków po zapaści Zagozdy występują m.in. Piotr Winczorek, który w "Rzeczpospolitej" skłania się do refleksji nad sytuacją w Sejmie, razem z naczelnym gazety Grzegorzem Gaudenem. Nie wiem, czy parlament jest dobrem wspólnym, skoro postrzega się go jako wspólne zło, gdzie posłowie spiskują, bojkotują, nadużywają, knują - jak donosi Ewa Milewicz z "Gazety Wyborczej, strasząc "demokracją nahajki", czyli wicepremierem Dornem. Ludwik Dorn jak każdy początkujący naczelny policjant kraju ma skłonności do rozwiązań mundurowych. Dopóki jednak red. Rymanowski może prowadzić "Fakty" TVNw cywilnym garniturze, dopóty demokracji w Polsce nic nie grozi. No chyba tylko to, że redaktor Dorn poprowadzi kiedyś "Wiadomości" w kamaszach z "Kamasutry".
Sejm to jednak nie redakcja i trzeba kombinować, o czym wie Człowiek Roku "Wprost" Jarosław Kaczyński, zręcznie rozgrywając nie swoje partie dla swojej partii (vide: "Drugie wejście Kaczyńskich"). To, co dzieje się w Sejmie, w niczym nie odbiega od rozgrywek w parlamentach Europy czy Ameryki - jest potwierdzeniem, że demokracja w Polsce kwitnie. Parlament to najlepszy z najgorszych sposobów rozwiązywania konfliktów, które towarzyszą demokracjom od zawsze. Od czasu gdy odrzuciliśmy wspaniały Front Jedności Narodu, a potem PRON, parlament i samorządy rozwiązują problemy, które kiedyś zlecano ZOMO i innym formacjom broniącym społeczeństwa przed społeczeństwem. Żyjemy w demokracji mozaikowej - jak to określił Alvin Toffler - i pora się pożegnać z marzeniami o dawnych dobrych czasach jasnych podziałów i prostych relacji oraz stabilnych struktur.
Konflikty dowodzą tego, że żyjemy, a ich rozwiązywanie służy rozwojowi. Konflikt w polskim Kościele, który jest tematem okładkowym, paradoksalnie, świadczy o żywotności polskiego katolicyzmu. Aby osiągnąć sukces w polityce, należy ludziom mówić to, co chcą usłyszeć. Aby coś zmienić, należy się zastanowić, dlaczego to chcą słyszeć. Ojciec Rydzyk mówi to, co chcą usłyszeć jego wyznawcy, i realizuje pierwszą część tej zasady gwarantującej mu ogromne wpływy. Ks. Kazimierz Sowa, autor tekstu "Rokosz Rydzyka", nie ukrywa, że Kościół nie może dłużej akceptować formuły mediów katolickich, którą realizuje ojciec Rydzyk, gdyż jest to droga donikąd. Nic dobrego nie wróży także "łagiewnicka kontrofensywa", o czym piszą Marcin Dzierżanowski i Tomasz Krzyżak. Polska dwóch ścierających się bloków ideologicznych: PiS z Rydzykiem i PO z Dziwiszem - to przerażająca wizja przyszłości. A jeśli dojdzie do koalicji PiS i PO, to co? Tusk z Rokitą pojadą do Torunia, a Kaczyński z Dornem - do Krakowa, a nam pozostanie pogrążyć się w modlitwie.
Rozwiązywanie problemów, które sami stworzyli politycy, zajmuje nas tak bardzo, że nie dostrzegamy, iż tacy Amerykanie wyprodukowali super-Rywina. Jack Abramoff, o którym pisze Marta Fita-Czuchnowska (vide: "Brudy pod Kapitolem"), przekręcił tyle pieniędzy, skorumpował tylu polityków, głównie republikańskich, że zajmuje się nim nie tylko prokuratura federalna, izba skarbowa i kilka prokuratur, ale też personel Białego Domu. Ludzie Busha szukają zdjęć prezydenta ze skorumpowanym lobbystą, by uniknąć przykrości, jakich doznał Aleksander Kwaśniewski sfotografowany z naszymi lobbystami. "Wprost", który publikował zdjęcia byłego prezydenta i jego małżonki w otoczeniu ludzi uczciwych inaczej, rozumie napięcie, jakie panuje w Białym Domu. Nie dość, że Amerykanie mają wszystko większe, to jeszcze Rywina mają większego. Ale za to amerykańskie krasnoludki nie są tak aktywne jak nasze, bo wiedzą, że dzięki kwitnącej demokracji można ujawnić i osądzić największych aferzystów.
Sejm to jednak nie redakcja i trzeba kombinować, o czym wie Człowiek Roku "Wprost" Jarosław Kaczyński, zręcznie rozgrywając nie swoje partie dla swojej partii (vide: "Drugie wejście Kaczyńskich"). To, co dzieje się w Sejmie, w niczym nie odbiega od rozgrywek w parlamentach Europy czy Ameryki - jest potwierdzeniem, że demokracja w Polsce kwitnie. Parlament to najlepszy z najgorszych sposobów rozwiązywania konfliktów, które towarzyszą demokracjom od zawsze. Od czasu gdy odrzuciliśmy wspaniały Front Jedności Narodu, a potem PRON, parlament i samorządy rozwiązują problemy, które kiedyś zlecano ZOMO i innym formacjom broniącym społeczeństwa przed społeczeństwem. Żyjemy w demokracji mozaikowej - jak to określił Alvin Toffler - i pora się pożegnać z marzeniami o dawnych dobrych czasach jasnych podziałów i prostych relacji oraz stabilnych struktur.
Konflikty dowodzą tego, że żyjemy, a ich rozwiązywanie służy rozwojowi. Konflikt w polskim Kościele, który jest tematem okładkowym, paradoksalnie, świadczy o żywotności polskiego katolicyzmu. Aby osiągnąć sukces w polityce, należy ludziom mówić to, co chcą usłyszeć. Aby coś zmienić, należy się zastanowić, dlaczego to chcą słyszeć. Ojciec Rydzyk mówi to, co chcą usłyszeć jego wyznawcy, i realizuje pierwszą część tej zasady gwarantującej mu ogromne wpływy. Ks. Kazimierz Sowa, autor tekstu "Rokosz Rydzyka", nie ukrywa, że Kościół nie może dłużej akceptować formuły mediów katolickich, którą realizuje ojciec Rydzyk, gdyż jest to droga donikąd. Nic dobrego nie wróży także "łagiewnicka kontrofensywa", o czym piszą Marcin Dzierżanowski i Tomasz Krzyżak. Polska dwóch ścierających się bloków ideologicznych: PiS z Rydzykiem i PO z Dziwiszem - to przerażająca wizja przyszłości. A jeśli dojdzie do koalicji PiS i PO, to co? Tusk z Rokitą pojadą do Torunia, a Kaczyński z Dornem - do Krakowa, a nam pozostanie pogrążyć się w modlitwie.
Rozwiązywanie problemów, które sami stworzyli politycy, zajmuje nas tak bardzo, że nie dostrzegamy, iż tacy Amerykanie wyprodukowali super-Rywina. Jack Abramoff, o którym pisze Marta Fita-Czuchnowska (vide: "Brudy pod Kapitolem"), przekręcił tyle pieniędzy, skorumpował tylu polityków, głównie republikańskich, że zajmuje się nim nie tylko prokuratura federalna, izba skarbowa i kilka prokuratur, ale też personel Białego Domu. Ludzie Busha szukają zdjęć prezydenta ze skorumpowanym lobbystą, by uniknąć przykrości, jakich doznał Aleksander Kwaśniewski sfotografowany z naszymi lobbystami. "Wprost", który publikował zdjęcia byłego prezydenta i jego małżonki w otoczeniu ludzi uczciwych inaczej, rozumie napięcie, jakie panuje w Białym Domu. Nie dość, że Amerykanie mają wszystko większe, to jeszcze Rywina mają większego. Ale za to amerykańskie krasnoludki nie są tak aktywne jak nasze, bo wiedzą, że dzięki kwitnącej demokracji można ujawnić i osądzić największych aferzystów.
Więcej możesz przeczytać w 3/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.