Popkulturowe bluźnierstwo jest dowodem na żywotność chrześcijaństwa
Pomieszać wątki biblijne, byle w skandalizującej, obrazoburczej formie. To recepta na bestseller - tak literacki, jak filmowy. Modelowym przykładem takiego przeboju jest powieść Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci", podważająca chrześcijańskie dogmaty, szokująca czytelników m.in. tezą, jakoby Jezus był żonaty. I to z Marią Magdaleną. Obrazoburstwo dobrze się sprzedaje niemal od początków chrześcijaństwa, o czym opowiada choćby "Imię róży" Umberto Eco.
Sukces powieści Browna wywołał tzw. efekt da Vinci, czyli szał na wszystko, co jest związane z książką. Wywołała ona nawet zwiększony ruch w branży turystycznej, bo fani wykupują wycieczki do miejsc opisanych przez Browna, na przykład do Temple Church w Londynie czy kaplicy Rosslyn w Edynburgu. Zainteresowanie tematyką poruszaną w "Kodzie Leonarda da Vinci" przełożyło się na sprzedaż książek o świętym Graalu, templariuszach czy religijnych symbolach, odkrytych w obrazach Leonarda da Vinci. Świetnie sprzedają się zarówno te, które były na rynku przed powieścią Browna, jak i te, które do niej nawiązują (na przykład "The Secret Supper" Javiera Sierry czy "Labirynt" Kate Mosse), bądź z nią polemizują (m.in. "Tajemnice kodu" Dana Bursteina). To obecnie drugi pod względem poczytności - obok fantasy - segment czytelniczego rynku.
Małżeństwo Jezusa
Przed Brownem chrześcijańskie dogmaty podważali Barbara Thiering ("Jezus mężczyzną"), Laurence Gardner ("Krew z krwi Jezusa. Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa") czy Michael Baigent i Richard Leigh w publikacji "Święty Graal, święta krew". Ci ostatni właśnie wytoczyli Brownowi proces o plagiat. Wszystkie te książki szokują tezami podważającymi niepokalane poczęcie. Według autorów, to bzdura, która wynikła z błędów w tłumaczeniu Ewangelii. Książki "Jezus mężczyzną" bądź "Krew z krwi Jezusa" są pracami o charakterze quasi-naukowym. Ich autorzy powołują się na badania historyczne, językoznawcze i genealogiczne. Są zatem dość trudne w lekturze. Natomiast powieść Browna i liczne jej naśladownictwa to po prostu dobre czytadła, dlatego odniosły sukces i rządzą masową wyobraźnią. Elementy obecnego w nich popkulturowego bluźnierstwa są wszechobecne w świecie Zachodu.
Skąd się bierze wielki popyt na współczesne heretyckie powieści czy filmy? - To szukanie sensacji, wynikające z małej wiedzy i płytkiej wiary. A płytka wiara zawsze szuka czegoś nowego i stanowi podatny grunt dla oskarżeń, że Kościół coś ukrywa - mówi "Wprost" ks. prof. Michał Czajkowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jego zdaniem, osoby interesujące się chrześcijaństwem zrobiłyby lepiej, gdyby poczytały poważne pozycje z zakresu biblistyki, na przykład książki Anny Świderkówny. - Ludzie fascynują się Jezusem, bo mało o nim wiedzą. Oczywiście, są Ewangelie, ale jest też mnóstwo pytań bez odpowiedzi - uważa z kolei Stephen Prothero, amerykański kulturoznawca.
Siła chrześcijaństwa
Efekt da Vinci jest dowodem zarówno na żywotność Biblii, która w świecie zachodnim jest bestsellerem wszech czasów, jak i jest świadectwem siły chrześcijaństwa, które chyba przedwcześnie zostało w świecie zachodnim okrzyknięte mianem "religii mniejszości" ("Time"). Takie książki jak "Kod Leonarda da Vinci" czy "Święty Graal, święta krew" popularyzują tezy, które powinny postawić chrześcijański świat na głowie, a nic takiego się przecież nie dzieje. Ani kościelni hierarchowie, ani ci wierni, którzy są oburzeni powieścią Browna, nie walczą z nią zbyt energicznie. A już na pewno nie w taki sposób, w jaki zareagowała część świata muzułmańskiego na karykatury Mahometa. "Kod Leonarda da Vinci" nie trafił na indeks ksiąg zakazanych. Jest dostępny we wszystkich krajach katolickich, jego sprzedaży zabroniły natomiast dwa państwa muzułmańskie - Liban i Jordania.W Jordanii skonfiskowano też inne publikacje podważające chrześcijańskie dogmaty. - Islam to religia fundamentalistyczna i zaangażowana. Buddyzm i hinduizm uznają wiele prawd religijnych, są więc nacechowane relatywizmem. Chrześcijaństwo nie jest relatywistyczne, ale jego wyznawcy, zwłaszcza w Europie Zachodniej, nie odznaczają się dużym zaangażowaniem - tłumaczy Tadeusz Doktór, socjolog religii z Uniwersytetu Warszawskiego.
Brown podważa fundamenty wiary, ale mało kto się buntuje przeciw jego herezjom, bo chrześcijanie mają do swej religii dystans. Dzieje się tak nawet w krajach, które uchodzą za żarliwe religijnie - jak Polska, Filipiny czy Hiszpania. Ks. Czajkowski uważa, że Polacy zachowują obojętność wobec herezji dlatego, iż boją się posądzeń o fanatyzm i skłonność do naruszania wolności słowa.
Cuda na cenzurownym
Według badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, w Boga wierzy aż 97 proc. Polaków. W zmartwychwstanie Chrystusa już trochę mniej, bo 95 proc., w Trójcę Świętą - 94 proc., w nagrodę i karę po śmierci - 80 proc., a w piekło - 66 proc. Co piąty badany przez CBOS nie wierzy w życie pozagrobowe, w niebo i istnienie grzechu pierworodnego. Niemal co czwarty Polak nie wierzy w zmartwychwstanie, a co trzeci nie wierzy w cuda. Już te dane dowodzą, że nie wszystkie prawdy objawione są traktowane przez wiernych jako równorzędne. Co więcej, z badań CBOS wynika, że aż 83 proc. Polaków uważa, iż każda religia jest tak samo dobra, jeśli tylko pomaga człowiekowi radzić sobie w życiu. Ponad trzy czwarte ankietowanych uważa wręcz, że wyznawcy poszczególnych systemów religijnych oddają w istocie cześć temu samemu Bogu. A prawie tyle samo osób sądzi, że wszystkie religie prowadzą do tego samego celu.
Przekonanie o równoprawności wszystkich religii, zdaniem socjologów, dowodzi niskiej identyfikacji społeczeństwa z Kościołem. Zostało nawet ukute pojęcie "katolik selektywny", czyli ten, który akceptuje jedynie dogmaty i normy moralne, do których potrafi dostosować swoje życie. A jednak mimo takich postaw Polacy uważają się za ludzi wierzących. Co siódmy mieszkaniec naszego kraju ocenia swoją wiarę jako głęboką. Ponad połowa przynajmniej raz w tygodniu bierze udział w praktykach religijnych. Co nie przeszkadza im jednocześnie w sięganiu po kolejne pozycje z półki herezji. Już na Wielkanoc pojawi się na niej "Ewangelia Judasza", a potem filmowa adaptacja książki "Kod Leonarda da Vinci", której premiera zbiegnie się w czasie z wizytą Benedykta XVI w Polsce.
Sukces powieści Browna wywołał tzw. efekt da Vinci, czyli szał na wszystko, co jest związane z książką. Wywołała ona nawet zwiększony ruch w branży turystycznej, bo fani wykupują wycieczki do miejsc opisanych przez Browna, na przykład do Temple Church w Londynie czy kaplicy Rosslyn w Edynburgu. Zainteresowanie tematyką poruszaną w "Kodzie Leonarda da Vinci" przełożyło się na sprzedaż książek o świętym Graalu, templariuszach czy religijnych symbolach, odkrytych w obrazach Leonarda da Vinci. Świetnie sprzedają się zarówno te, które były na rynku przed powieścią Browna, jak i te, które do niej nawiązują (na przykład "The Secret Supper" Javiera Sierry czy "Labirynt" Kate Mosse), bądź z nią polemizują (m.in. "Tajemnice kodu" Dana Bursteina). To obecnie drugi pod względem poczytności - obok fantasy - segment czytelniczego rynku.
Małżeństwo Jezusa
Przed Brownem chrześcijańskie dogmaty podważali Barbara Thiering ("Jezus mężczyzną"), Laurence Gardner ("Krew z krwi Jezusa. Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa") czy Michael Baigent i Richard Leigh w publikacji "Święty Graal, święta krew". Ci ostatni właśnie wytoczyli Brownowi proces o plagiat. Wszystkie te książki szokują tezami podważającymi niepokalane poczęcie. Według autorów, to bzdura, która wynikła z błędów w tłumaczeniu Ewangelii. Książki "Jezus mężczyzną" bądź "Krew z krwi Jezusa" są pracami o charakterze quasi-naukowym. Ich autorzy powołują się na badania historyczne, językoznawcze i genealogiczne. Są zatem dość trudne w lekturze. Natomiast powieść Browna i liczne jej naśladownictwa to po prostu dobre czytadła, dlatego odniosły sukces i rządzą masową wyobraźnią. Elementy obecnego w nich popkulturowego bluźnierstwa są wszechobecne w świecie Zachodu.
Skąd się bierze wielki popyt na współczesne heretyckie powieści czy filmy? - To szukanie sensacji, wynikające z małej wiedzy i płytkiej wiary. A płytka wiara zawsze szuka czegoś nowego i stanowi podatny grunt dla oskarżeń, że Kościół coś ukrywa - mówi "Wprost" ks. prof. Michał Czajkowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jego zdaniem, osoby interesujące się chrześcijaństwem zrobiłyby lepiej, gdyby poczytały poważne pozycje z zakresu biblistyki, na przykład książki Anny Świderkówny. - Ludzie fascynują się Jezusem, bo mało o nim wiedzą. Oczywiście, są Ewangelie, ale jest też mnóstwo pytań bez odpowiedzi - uważa z kolei Stephen Prothero, amerykański kulturoznawca.
Siła chrześcijaństwa
Efekt da Vinci jest dowodem zarówno na żywotność Biblii, która w świecie zachodnim jest bestsellerem wszech czasów, jak i jest świadectwem siły chrześcijaństwa, które chyba przedwcześnie zostało w świecie zachodnim okrzyknięte mianem "religii mniejszości" ("Time"). Takie książki jak "Kod Leonarda da Vinci" czy "Święty Graal, święta krew" popularyzują tezy, które powinny postawić chrześcijański świat na głowie, a nic takiego się przecież nie dzieje. Ani kościelni hierarchowie, ani ci wierni, którzy są oburzeni powieścią Browna, nie walczą z nią zbyt energicznie. A już na pewno nie w taki sposób, w jaki zareagowała część świata muzułmańskiego na karykatury Mahometa. "Kod Leonarda da Vinci" nie trafił na indeks ksiąg zakazanych. Jest dostępny we wszystkich krajach katolickich, jego sprzedaży zabroniły natomiast dwa państwa muzułmańskie - Liban i Jordania.W Jordanii skonfiskowano też inne publikacje podważające chrześcijańskie dogmaty. - Islam to religia fundamentalistyczna i zaangażowana. Buddyzm i hinduizm uznają wiele prawd religijnych, są więc nacechowane relatywizmem. Chrześcijaństwo nie jest relatywistyczne, ale jego wyznawcy, zwłaszcza w Europie Zachodniej, nie odznaczają się dużym zaangażowaniem - tłumaczy Tadeusz Doktór, socjolog religii z Uniwersytetu Warszawskiego.
Brown podważa fundamenty wiary, ale mało kto się buntuje przeciw jego herezjom, bo chrześcijanie mają do swej religii dystans. Dzieje się tak nawet w krajach, które uchodzą za żarliwe religijnie - jak Polska, Filipiny czy Hiszpania. Ks. Czajkowski uważa, że Polacy zachowują obojętność wobec herezji dlatego, iż boją się posądzeń o fanatyzm i skłonność do naruszania wolności słowa.
Cuda na cenzurownym
Według badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, w Boga wierzy aż 97 proc. Polaków. W zmartwychwstanie Chrystusa już trochę mniej, bo 95 proc., w Trójcę Świętą - 94 proc., w nagrodę i karę po śmierci - 80 proc., a w piekło - 66 proc. Co piąty badany przez CBOS nie wierzy w życie pozagrobowe, w niebo i istnienie grzechu pierworodnego. Niemal co czwarty Polak nie wierzy w zmartwychwstanie, a co trzeci nie wierzy w cuda. Już te dane dowodzą, że nie wszystkie prawdy objawione są traktowane przez wiernych jako równorzędne. Co więcej, z badań CBOS wynika, że aż 83 proc. Polaków uważa, iż każda religia jest tak samo dobra, jeśli tylko pomaga człowiekowi radzić sobie w życiu. Ponad trzy czwarte ankietowanych uważa wręcz, że wyznawcy poszczególnych systemów religijnych oddają w istocie cześć temu samemu Bogu. A prawie tyle samo osób sądzi, że wszystkie religie prowadzą do tego samego celu.
Przekonanie o równoprawności wszystkich religii, zdaniem socjologów, dowodzi niskiej identyfikacji społeczeństwa z Kościołem. Zostało nawet ukute pojęcie "katolik selektywny", czyli ten, który akceptuje jedynie dogmaty i normy moralne, do których potrafi dostosować swoje życie. A jednak mimo takich postaw Polacy uważają się za ludzi wierzących. Co siódmy mieszkaniec naszego kraju ocenia swoją wiarę jako głęboką. Ponad połowa przynajmniej raz w tygodniu bierze udział w praktykach religijnych. Co nie przeszkadza im jednocześnie w sięganiu po kolejne pozycje z półki herezji. Już na Wielkanoc pojawi się na niej "Ewangelia Judasza", a potem filmowa adaptacja książki "Kod Leonarda da Vinci", której premiera zbiegnie się w czasie z wizytą Benedykta XVI w Polsce.
Więcej możesz przeczytać w 11/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.