Każdy chciałby zobaczyć na żywo prezydenta Rzeczypospolitej, ba! A jeszcze posłuchać, to już szczęście nie do wypowiedzenia. Wiedzeni takim pożądaniem berlińscy geje i lesbijki masowo wtargnęli na wykład Lecha Kaczyńskiego. Niestety, zaszło nieporozumienie, bo nikt homoseksualistów nie uprzedził, że prezydent będzie ubrany. Nic więc dziwnego, że krzyczeli strasznie ze złości.
O proszę, na nasze wyszło. Mówiliśmy, że wybory będą, ale jesienią? I już doszło do spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Lepperem i Giertychem, po którym postawiono Samoobronę i LPR do pionu. Obie partie znów obiecały posłuszeństwo, ale my się nabrać nie damy i do naszej rubryki ich nie przyjmiemy. Niestety, nawet asy, ba, nawet marszałkowie polskiej żurnalistyki śledczej nie wytropili, gdzie się odbyło to tajne spotkanie liderów, a to najbardziej interesowało dziennikarzy. A gdzie się Kaczyński mógł z przystawkami spotykać? W kuchni.
Na spotkaniu z przystawkami ustalono, że powstaną cztery komisje śledcze. Rozumiemy, że Renata Beger może się rozdwoić, ale rozczworzyć?
Wśród tych komisji znajdzie się wymyślona przez PiS komisja dziennikarska, która ma zbadać powiązania służb z pismakami, śledzenie dziennikarzy, wyjaśnić upadki kilku rządów i Cimoszewicza, no w ogóle wszystko od założenia Rzymu. Podobno pierwszy ma być powołany na świadka prof. Krawczuk, który wyjaśni, na czyje zlecenie gęgały gęsi kapitolińskie.
PiS ustaliło również z przystawkami, że razem wybiorą rzecznika praw dziecka. Skoro rzecznikiem praw obywatelskich jest już dr Kochanowski, to czy nie można by na rzecznika praw dziecka wybrać jego syna? W ramach taniego państwa, oczywiście.
Nader oryginalna, nawet jak na standardy rządu Marcinkiewicza, była wiceminister rolnictwa Stanisława Okularczyk przeszła z PiS do Platformy Obywatelskiej. No proszę, kto jeszcze zaprzeczy, że PiS to spryciule? Wtrynić platformie taką postać, no, no... Napisalibyśmy, że już wkrótce z pani minister zaczną wyłazić tacy maleńcy Achajowie, ale za nic w świecie nie chcielibyśmy porównywać nowej posłanki PO do konia. Nawet jeśli to koń trojański.
Odkryliśmy najbardziej skrywaną tajemnicę rzecznika rządu Konrada Ciesiołkiewicza. Otóż, ten urodzony w Wigilię młody człowiek ma na drugie imię Zygfryd. Zdaje się, że właśnie zrujnowaliśmy PR-owską potęgę tego rządu.
Z kolei najściślej skrywaną tajemnicą całego rządu jest skład gabinetu politycznego premiera, bo jakoś nie chwalą się nim w Internecie. O informację na ten temat poprosiliśmy w poniedziałek 6 marca około 10.00, wywołując popłoch w Centrum Informacyjnym Rządu. Kazano nam zadzwonić do szefa tego gabinetu Jacka Tarnowskiego. Jego, skądinąd miła, przerażona sekretarka, tytułująca go ministrem (a może od razu generalissimusem?), obiecała nam telefon za 10 minut. Dopytywaliśmy potem kilkakrotnie, ale do dziś to dla nas przygotowują. Drogi Zygfrydzie, polityka informacyjna rządu to także odpowiadanie na najprostsze pytania, a nie tylko wpychanie premiera do każdej lodówki. Bo wychodząc, musi szron z garnituru strzepywać.
A w ramach taniego państwa wreszcie zlikwidowano jedną z tysięcy agencji rolnych. Likwidował osobiście premier. Oszczędności pójdą na gabinety polityczne?
Wizerunek państwa zniszczony - labiedzą w "Super Ekspressie" tak zwani specjaliści od imidżu. Tu już nawet Zygfryd nie pomoże. A wszystko przez to, że Lech Kaczyński podaje rękę o sześć sekund za późno. A nie mówiła mamusia, żeby czapeczkę na mróz zakładać? Przemrozi się główka i potem takie brednie człowiek wygaduje.
O proszę, na nasze wyszło. Mówiliśmy, że wybory będą, ale jesienią? I już doszło do spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Lepperem i Giertychem, po którym postawiono Samoobronę i LPR do pionu. Obie partie znów obiecały posłuszeństwo, ale my się nabrać nie damy i do naszej rubryki ich nie przyjmiemy. Niestety, nawet asy, ba, nawet marszałkowie polskiej żurnalistyki śledczej nie wytropili, gdzie się odbyło to tajne spotkanie liderów, a to najbardziej interesowało dziennikarzy. A gdzie się Kaczyński mógł z przystawkami spotykać? W kuchni.
Na spotkaniu z przystawkami ustalono, że powstaną cztery komisje śledcze. Rozumiemy, że Renata Beger może się rozdwoić, ale rozczworzyć?
Wśród tych komisji znajdzie się wymyślona przez PiS komisja dziennikarska, która ma zbadać powiązania służb z pismakami, śledzenie dziennikarzy, wyjaśnić upadki kilku rządów i Cimoszewicza, no w ogóle wszystko od założenia Rzymu. Podobno pierwszy ma być powołany na świadka prof. Krawczuk, który wyjaśni, na czyje zlecenie gęgały gęsi kapitolińskie.
PiS ustaliło również z przystawkami, że razem wybiorą rzecznika praw dziecka. Skoro rzecznikiem praw obywatelskich jest już dr Kochanowski, to czy nie można by na rzecznika praw dziecka wybrać jego syna? W ramach taniego państwa, oczywiście.
Nader oryginalna, nawet jak na standardy rządu Marcinkiewicza, była wiceminister rolnictwa Stanisława Okularczyk przeszła z PiS do Platformy Obywatelskiej. No proszę, kto jeszcze zaprzeczy, że PiS to spryciule? Wtrynić platformie taką postać, no, no... Napisalibyśmy, że już wkrótce z pani minister zaczną wyłazić tacy maleńcy Achajowie, ale za nic w świecie nie chcielibyśmy porównywać nowej posłanki PO do konia. Nawet jeśli to koń trojański.
Odkryliśmy najbardziej skrywaną tajemnicę rzecznika rządu Konrada Ciesiołkiewicza. Otóż, ten urodzony w Wigilię młody człowiek ma na drugie imię Zygfryd. Zdaje się, że właśnie zrujnowaliśmy PR-owską potęgę tego rządu.
Z kolei najściślej skrywaną tajemnicą całego rządu jest skład gabinetu politycznego premiera, bo jakoś nie chwalą się nim w Internecie. O informację na ten temat poprosiliśmy w poniedziałek 6 marca około 10.00, wywołując popłoch w Centrum Informacyjnym Rządu. Kazano nam zadzwonić do szefa tego gabinetu Jacka Tarnowskiego. Jego, skądinąd miła, przerażona sekretarka, tytułująca go ministrem (a może od razu generalissimusem?), obiecała nam telefon za 10 minut. Dopytywaliśmy potem kilkakrotnie, ale do dziś to dla nas przygotowują. Drogi Zygfrydzie, polityka informacyjna rządu to także odpowiadanie na najprostsze pytania, a nie tylko wpychanie premiera do każdej lodówki. Bo wychodząc, musi szron z garnituru strzepywać.
A w ramach taniego państwa wreszcie zlikwidowano jedną z tysięcy agencji rolnych. Likwidował osobiście premier. Oszczędności pójdą na gabinety polityczne?
Wizerunek państwa zniszczony - labiedzą w "Super Ekspressie" tak zwani specjaliści od imidżu. Tu już nawet Zygfryd nie pomoże. A wszystko przez to, że Lech Kaczyński podaje rękę o sześć sekund za późno. A nie mówiła mamusia, żeby czapeczkę na mróz zakładać? Przemrozi się główka i potem takie brednie człowiek wygaduje.
Więcej możesz przeczytać w 11/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.