Katyń jest miejscem gorzkiego, bolesnego wstydu dla każdego Rosjanina
Polacy próbują zrozumieć Rosjan. Próbują już od dobrych kilku stuleci. Przyznajmy - z miernym skutkiem. W historii podobna sytuacja mieści się w pojęciu "trudnego sąsiedztwa". Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to my, Polacy, w ogóle nie wiemy, co to jest łatwe sąsiedztwo. Być może dlatego, że mamy zupełnie nieudanych sąsiadów, a być może z zupełnie innego, znacznie bardziej polskiego powodu. Polacy próbują więc zrozumieć Rosjan. Ale Rosjan - twierdzą - zrozumieć się nie da. Czy można bowiem zrozumieć, o co chodzi Rosjanom? Mimo że przyznali się wreszcie do zbrodni katyńskiej, mimo że przekazali nam najważniejsze dokumenty tej zbrodni z podpisami Stalina, Berii i Mierkułowa, mimo że pozwolili na poszukiwania i odnalezienie innych poza Katyniem miejsc zbrodni, mimo że pozwolili i dopomogli w erygowaniu w tych miejscach polskich bolesnych cmentarzy, nagle oświadczają, że zamknęli śledztwo katyńskie i nie będą dłużej z nami w tej sprawie współpracować. Co więcej, ku polskiemu osłupieniu oświadczają, że nie była to zbrodnia polityczna, a przestępstwo pospolite. Mimo podpisu Stalina pod decyzją o zbrodni, oświadczają, że nie była to także zbrodnia stalinowska. A więc jaka?
Największy błąd nowożytnej Rosji
Czy można zrozumieć tę logikę? I czy w tym w ogóle mieści się jakakolwiek logika? W świetle polskich zadyszanych z oburzenia opinii i komentarzy - żadna! W świetle polskich opinii i komentarzy celem rosyjskim było tylko poniżenie Polaków i obraza pamięci ofiar Katynia. Być może - zastanawiają się niektórzy komentatorzy - Rosjanom chodzi po prostu o pieniądze. Jeśli uznają, że nie była to zbrodnia polityczna, polska strona nie będzie miała tytułu do roszczeń i odszkodowań. Według innych, Rosjanie w swej nowej imperialnej polityce po prostu na nowo dzielą i rządzą. Węgrów przepraszają za rok Ő56, Czechów - za rok Ő68, a Polakom pokazują mieżdunarodnyj znak rukoj, czyli tzw. gest Kozakiewicza. I nikomu nie przychodzi do głowy, że jest coś takiego, co należałoby nazwać "logiką Katynia", bolesny, wstydliwy, niewygodny i groźny dla Rosjan nawis historii, który dyktuje im niezrozumiałe dla nas gesty i słowa.
Katyń bowiem to w historii - jak by powiedział Talleyrand - coś znacznie większego niż wielka zbrodnia, to wielki błąd. Być może największy w całej nowożytnej historii Rosji. Oczywiście, o czym powinien wiedzieć każdy Rosjanin, była to zbrodnia polityczna, była to zbrodnia stalinowska i była to zbrodnia ludobójstwa. Jedna z wielu podobnych zbrodni popełnionych przez stalinizm na nieludzkiej, rosyjskiej ziemi. Podobnie jak 20 tys. polskich oficerów zostało zamordowanych kilkadziesiąt milionów ludzi różnych narodowości. Nikt nie stawiał im zarzutów i żaden sąd nie odczytywał im wyroków. Z takich czy innych powodów, z rozkazu Stalina, byli niepotrzebni. Z takich czy innych powodów zostali zamordowani. Rosyjski problem Katynia wiąże się nie z tym, co się zdarzyło w marcu, kwietniu i maju w katyńskim lesie, ale z tym wszystkim, co się zdarzyło potem. Oto bowiem maleńki "jakiś tam Katyń" stał się rozdziałem światowej historii. Obok Stalingradu, Leningradu czy Kurska. W ciągu ponad już sześćdziesięciu lat historii dochodzenia prawdy o Katyniu ta jedna stalinowska zbrodnia na Polakach stała się elementem definicji Rosji. W ciągu półwiecza milczenia o Katyniu, gdy nam Polakom wydawało się, że świat o nas już zupełnie zapomniał, ten Katyń pojawił się we wszystkich podręcznikach, słownikach i encyklopediach historii, z pełnym tytułem i autorstwem tej zbrodni.
Klęska w Norymberdze
Wbrew rosyjskim intencjom i zamiarom nagle świat przypomniał sobie, że to Rosja pod katyńskim pretekstem zerwała stosunki dyplomatyczne z Polską w 1943 r. i karała Polskę za zbrodnię, której sama dokonała. Świat przypomniał sobie sprawę katyńską na procesie norymberskim, gdzie to Rosja wpisała Katyń do aktu oskarżenia, i to w rozdziale: "Zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości". Pięćdziesiątego dziewiątego dnia rozprawy, 14 lutego 1946 r.,płk Pokrowski rozpoczął przedstawianie przed trybunałem norymberskim "jednej z największych zbrodni, za którą odpowiedzialni są główni przestępcy wojenni, masowego wymordowania polskich jeńców wojennych, których faszystowscy najeźdźcy wystrzelali w lasku katyńskim...". Przez kilka dni przedstawiali Rosjanie swoich "świadków Katynia" i wyniki prac tzw. komisji Burdienki, nie pozostawiających wątpliwości, że to nie oni są sprawcami zbrodni na polskich oficerach.
Mimo protestów strony radzieckiej w 168. dniu rozprawy trybunał dopuścił do głosu niemieckich świadków obrony. Polska nie była informowana w żadnym sprawozdaniu i korespondencji z Norymbergi o tym, jak straszną walkę o prawdę katyńską toczył świat w jej imieniu. Nie wiedziała też, że Rosjanie wśród kilku tematów, których nie wolno było toczyć na jawnych posiedzeniach trybunału, zastrzegli sobie sprawę stosunków polsko-radzieckich. Polska z jej roszczeniami została skreślona z mapy wolnego świata. A mimo to w 172. dniu rozprawy trybunał na wniosek obrony domagającej się skreślenia z aktu oskarżenia sprawy katyńskiej "wobec braku dowodów ostatecznych" odstąpił w tej sprawie od oskarżenia.
Dla Rosjan była to klęska. Podobnie jak klęską okazały się dla nich prace komisji Kongresu Stanów Zjednoczonych obciążające w początkach lat 50. stalinowską Rosję odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską. Jak się wydaje, w Norymberdze i w USA sądzono nie samą zbrodnię, o której autorstwie wiedziano od początku, od 1940 r. Przed trybunałem wolnego świata karano potępieniem rosyjską czy - ściślej - sowiecką hipokryzję i bezczelność nie znaną cywilizowanemu światu. Karano usiłowania przerzucenia winy na innych, fałsz, matactwa, pokrętność i sowiecką obłudę.
Cena haniebnej logiki
Nikt tego nigdy nie badał i najpewniej nigdy nie oszacuje, lecz nie ulega żadnej kwestii, że Rosjanom przez ostatnie półwiecze przyszło płacić gorzką i ogromną psychologiczną cenę za błędy katyńskie. Cenę wzgardy i odrazy. I cenę wiecznej nieufności. Nie za zbrodnię. Bo trudno nie dostrzegać, że pierwszą i największą ofiarą stalinizmu był sam naród rosyjski, i trudno wobec niego formułować oskarżenia. Lecz za błędy i matactwa oraz jawne, już powojenne, oszustwa. Oto naród Czajkowskiego i Rachmaninowa, naród Lermontowa i Dostojewskiego, naród, który rozpoczął podbój kosmosu, ten sam naród wpisał w swoją historię zbrodnię na niewinnych żołnierzach, którzy mu zaufali i, nie podejmując walki, oddali broń. Co więcej, ten sam naród nie był zdolny przez całe dziesięciolecia do potępienia tej zbrodnii nazwania jej po imieniu - jako jednejz tysięcy podobnych zbrodni stalinizmu.
Rosjanie to dumny naród. Z wszelkimi powodami do dumy. I jeśli istnieje coś takiego jak "logika Katynia", to być może ostatnie rosyjskie komunikaty należy czytać tak, by usłyszeć w nich bezgłośny rosyjski protest: "Nie nękajcie nas dłużej sprawą Katynia. Prowadźcie swoje śledztwa, budujcie pomniki. Być może nawet wam pomożemy. Ale spróbujcie nas nie upokarzać, nie oskarżać i nie sądzić. Bo my już za Katyń płacimy i najpewniej jeszcze przez wiele pokoleń będziemy płacić. Myśmy już się przyznali i przeprosili. Prosimy, dość!".
Może źle czytam tę rosyjską katyńską logikę. Warto jednak przypomnieć pewien fakt - nieznany, a może tylko zapomniany przez nas, Polaków. Oto kilka tygodni po tym, jak w 1979 r. kardynał Karol Wojtyła został papieżem, kilka tysięcy Polaków zwróciło się już do Jana Pawła II z prośbą o odprawienie uroczystego nabożeństwa żałobnego za dusze Polaków zamordowanych w Katyniu. Na całym świecie zbierano pieniądze na ofiarę. To miała być wielka, uroczysta msza święta za Katyń. Pierwsza tak wielka. Bo przecież Polak został papieżem. Teraz już można. Jan Paweł II jednak odmówił. Odmówił, jak pisze Józef Mackiewicz, "z całą powagą związaną z jego urzędem". Trudno przyjąć, że nie rozumiał ofiar Katynia, że o wszystkich zamordowanych w laskach katyńskich nie pamiętał. A jednak odmówił. Być może on także rozumiał szczególną logikę Katynia, miejsca świętego dla każdego Polaka i miejsca gorzkiego bolesnego wstydu dla każdego Rosjanina.
Największy błąd nowożytnej Rosji
Czy można zrozumieć tę logikę? I czy w tym w ogóle mieści się jakakolwiek logika? W świetle polskich zadyszanych z oburzenia opinii i komentarzy - żadna! W świetle polskich opinii i komentarzy celem rosyjskim było tylko poniżenie Polaków i obraza pamięci ofiar Katynia. Być może - zastanawiają się niektórzy komentatorzy - Rosjanom chodzi po prostu o pieniądze. Jeśli uznają, że nie była to zbrodnia polityczna, polska strona nie będzie miała tytułu do roszczeń i odszkodowań. Według innych, Rosjanie w swej nowej imperialnej polityce po prostu na nowo dzielą i rządzą. Węgrów przepraszają za rok Ő56, Czechów - za rok Ő68, a Polakom pokazują mieżdunarodnyj znak rukoj, czyli tzw. gest Kozakiewicza. I nikomu nie przychodzi do głowy, że jest coś takiego, co należałoby nazwać "logiką Katynia", bolesny, wstydliwy, niewygodny i groźny dla Rosjan nawis historii, który dyktuje im niezrozumiałe dla nas gesty i słowa.
Katyń bowiem to w historii - jak by powiedział Talleyrand - coś znacznie większego niż wielka zbrodnia, to wielki błąd. Być może największy w całej nowożytnej historii Rosji. Oczywiście, o czym powinien wiedzieć każdy Rosjanin, była to zbrodnia polityczna, była to zbrodnia stalinowska i była to zbrodnia ludobójstwa. Jedna z wielu podobnych zbrodni popełnionych przez stalinizm na nieludzkiej, rosyjskiej ziemi. Podobnie jak 20 tys. polskich oficerów zostało zamordowanych kilkadziesiąt milionów ludzi różnych narodowości. Nikt nie stawiał im zarzutów i żaden sąd nie odczytywał im wyroków. Z takich czy innych powodów, z rozkazu Stalina, byli niepotrzebni. Z takich czy innych powodów zostali zamordowani. Rosyjski problem Katynia wiąże się nie z tym, co się zdarzyło w marcu, kwietniu i maju w katyńskim lesie, ale z tym wszystkim, co się zdarzyło potem. Oto bowiem maleńki "jakiś tam Katyń" stał się rozdziałem światowej historii. Obok Stalingradu, Leningradu czy Kurska. W ciągu ponad już sześćdziesięciu lat historii dochodzenia prawdy o Katyniu ta jedna stalinowska zbrodnia na Polakach stała się elementem definicji Rosji. W ciągu półwiecza milczenia o Katyniu, gdy nam Polakom wydawało się, że świat o nas już zupełnie zapomniał, ten Katyń pojawił się we wszystkich podręcznikach, słownikach i encyklopediach historii, z pełnym tytułem i autorstwem tej zbrodni.
Klęska w Norymberdze
Wbrew rosyjskim intencjom i zamiarom nagle świat przypomniał sobie, że to Rosja pod katyńskim pretekstem zerwała stosunki dyplomatyczne z Polską w 1943 r. i karała Polskę za zbrodnię, której sama dokonała. Świat przypomniał sobie sprawę katyńską na procesie norymberskim, gdzie to Rosja wpisała Katyń do aktu oskarżenia, i to w rozdziale: "Zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości". Pięćdziesiątego dziewiątego dnia rozprawy, 14 lutego 1946 r.,płk Pokrowski rozpoczął przedstawianie przed trybunałem norymberskim "jednej z największych zbrodni, za którą odpowiedzialni są główni przestępcy wojenni, masowego wymordowania polskich jeńców wojennych, których faszystowscy najeźdźcy wystrzelali w lasku katyńskim...". Przez kilka dni przedstawiali Rosjanie swoich "świadków Katynia" i wyniki prac tzw. komisji Burdienki, nie pozostawiających wątpliwości, że to nie oni są sprawcami zbrodni na polskich oficerach.
Mimo protestów strony radzieckiej w 168. dniu rozprawy trybunał dopuścił do głosu niemieckich świadków obrony. Polska nie była informowana w żadnym sprawozdaniu i korespondencji z Norymbergi o tym, jak straszną walkę o prawdę katyńską toczył świat w jej imieniu. Nie wiedziała też, że Rosjanie wśród kilku tematów, których nie wolno było toczyć na jawnych posiedzeniach trybunału, zastrzegli sobie sprawę stosunków polsko-radzieckich. Polska z jej roszczeniami została skreślona z mapy wolnego świata. A mimo to w 172. dniu rozprawy trybunał na wniosek obrony domagającej się skreślenia z aktu oskarżenia sprawy katyńskiej "wobec braku dowodów ostatecznych" odstąpił w tej sprawie od oskarżenia.
Dla Rosjan była to klęska. Podobnie jak klęską okazały się dla nich prace komisji Kongresu Stanów Zjednoczonych obciążające w początkach lat 50. stalinowską Rosję odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską. Jak się wydaje, w Norymberdze i w USA sądzono nie samą zbrodnię, o której autorstwie wiedziano od początku, od 1940 r. Przed trybunałem wolnego świata karano potępieniem rosyjską czy - ściślej - sowiecką hipokryzję i bezczelność nie znaną cywilizowanemu światu. Karano usiłowania przerzucenia winy na innych, fałsz, matactwa, pokrętność i sowiecką obłudę.
Cena haniebnej logiki
Nikt tego nigdy nie badał i najpewniej nigdy nie oszacuje, lecz nie ulega żadnej kwestii, że Rosjanom przez ostatnie półwiecze przyszło płacić gorzką i ogromną psychologiczną cenę za błędy katyńskie. Cenę wzgardy i odrazy. I cenę wiecznej nieufności. Nie za zbrodnię. Bo trudno nie dostrzegać, że pierwszą i największą ofiarą stalinizmu był sam naród rosyjski, i trudno wobec niego formułować oskarżenia. Lecz za błędy i matactwa oraz jawne, już powojenne, oszustwa. Oto naród Czajkowskiego i Rachmaninowa, naród Lermontowa i Dostojewskiego, naród, który rozpoczął podbój kosmosu, ten sam naród wpisał w swoją historię zbrodnię na niewinnych żołnierzach, którzy mu zaufali i, nie podejmując walki, oddali broń. Co więcej, ten sam naród nie był zdolny przez całe dziesięciolecia do potępienia tej zbrodnii nazwania jej po imieniu - jako jednejz tysięcy podobnych zbrodni stalinizmu.
Rosjanie to dumny naród. Z wszelkimi powodami do dumy. I jeśli istnieje coś takiego jak "logika Katynia", to być może ostatnie rosyjskie komunikaty należy czytać tak, by usłyszeć w nich bezgłośny rosyjski protest: "Nie nękajcie nas dłużej sprawą Katynia. Prowadźcie swoje śledztwa, budujcie pomniki. Być może nawet wam pomożemy. Ale spróbujcie nas nie upokarzać, nie oskarżać i nie sądzić. Bo my już za Katyń płacimy i najpewniej jeszcze przez wiele pokoleń będziemy płacić. Myśmy już się przyznali i przeprosili. Prosimy, dość!".
Może źle czytam tę rosyjską katyńską logikę. Warto jednak przypomnieć pewien fakt - nieznany, a może tylko zapomniany przez nas, Polaków. Oto kilka tygodni po tym, jak w 1979 r. kardynał Karol Wojtyła został papieżem, kilka tysięcy Polaków zwróciło się już do Jana Pawła II z prośbą o odprawienie uroczystego nabożeństwa żałobnego za dusze Polaków zamordowanych w Katyniu. Na całym świecie zbierano pieniądze na ofiarę. To miała być wielka, uroczysta msza święta za Katyń. Pierwsza tak wielka. Bo przecież Polak został papieżem. Teraz już można. Jan Paweł II jednak odmówił. Odmówił, jak pisze Józef Mackiewicz, "z całą powagą związaną z jego urzędem". Trudno przyjąć, że nie rozumiał ofiar Katynia, że o wszystkich zamordowanych w laskach katyńskich nie pamiętał. A jednak odmówił. Być może on także rozumiał szczególną logikę Katynia, miejsca świętego dla każdego Polaka i miejsca gorzkiego bolesnego wstydu dla każdego Rosjanina.
Więcej możesz przeczytać w 11/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.