Model państwa, w którym mamy wolność wyboru, okazał się dla wielu rodaków zbyt męczący
Polakom znudziła się demokracja. Wystarczyło kilkanaście lat i już nam się przejadła, niczym piosenki Blue Cafe czy kiełbasy z Constaru. Jak wykazują najnowsze badania, ponad połowa Polaków opowiada się za radykalnym ograniczeniem demokracji i rządami silnej ręki. Model państwa, w którym mamy wolność wyboru, okazał się dla wielu rodaków zbyt męczący. Nie ma co jęczeć z przerażenia. Tak po prostu jest. Wielu ludziom wolność nie jest do niczego potrzebna. To, że jeszcze nie tak dawno niektórzy oddawali za nią życie lub siedzieli w pierdlu, nie ma żadnego znaczenia. Ludzie zniechęcili się do demokracji, widząc jej polską karykaturę. Coraz więcej osób nie potrafi i nie chce korzystać z wolności, marząc o tym, aby ktoś za nie podejmował decyzje, bo tak jest im po prostu wygodniej i bezpieczniej. Spora grupa społeczna tęskni za czasami, gdy życie przypominało wojskowe koszary, gdy była tylko jedna partia, a nie kilkadziesiąt jak dzisiaj. Gdy na rynku ukazywały się tylko cztery głupie gazety ("Trybuna" dla partyjnego betonu, "Przyjaciółka" dla kobitek, lekki "Ekspres Ilustrowany" dla roboli i "Polityka" dla karmionych Passentem inteligentów). Tęsknią za czasami, w których władza trzymała wszystko za ryj, spekulanci dostawali czapę, a byle odmieniec - dożywocie. Oczywiście nikt nie tęskni za pustymi sklepami i ciągłymi "brakami w zaopatrzeniu". Nikt nie tęskni za kłopotami z paszportami, które w tamtych czasach trzymano w szufladach bezpieki.
Gdyby ludziom zabrać wolność, ale zostawić im pełne sklepy, ulubione seriale w telewizji i prasę plotkarską, większość nie odczułaby żadnej różnicy. Model "kapitalizm plus zamordyzm minus demokracja" świetnie się sprawdza w Chinach. Okazuje się, że wolność nie jest wcale ulubioną i najbardziej przez Polaków pożądaną zabawką - jak uczą nas nieaktualne już i nieprawdziwe dzieła naszych wieszczów. Lubimy się naśmiewać z Rosjan, że u nich nigdy demokracji nie było, ale przyznajmy, że u nas tej demokracji też za wiele nie mieliśmy. Śmieszy mnie ta nasza walka z białoruskim dyktatorem Łukaszenką i wyśmiewanie jego stylu, bo pobrzmiewa w tym typowe dla nas, Polaków, wywyższanie się, podczas gdy my sami dorobiliśmy się całkiem zdolnego ucznia Łukaszenki - marszałka Leppera. Te miliony Polaków, które głosowały na Samoobronę, marzą o Polsce przypominającej białoruski kołchoz rządzony silną ręką. Ktoś im kazał? Ktoś ich zmuszał? Nie! Sami chcą! Mamy demokrację, a w demokracji można przegłosować wszystko, nawet brak demokracji.
Wielu publicystów jest zdania, że obecna władza marzy, aby po cichutku, tylnymi drzwiami i w białych rękawiczkach wywalić wolność z naszego podwórka i zastąpić ją jakimś rodzajem półdyktatury. Badania potwierdzają, że tego rodzaju działania są oczekiwane społecznie i z pewnością będzie na nie spore przyzwolenie. Oczywiście pojawi się trochę kwiku w mediach i beczenia w parlamencie, ale przecież nikt tak naprawdę się tym nie przejmie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie skasuje dziś demokracji do końca. Chodzi tylko o lekkie przyduszenie, które już się przecież zaczęło. Mądry półdyktator zostawi sobie na boku jakąś małą opozycję, choćby po to, aby mieć na kogo zwalać winę za niepowodzenia. Idealnym miejscem dla opozycji będzie w nowej Polsce internetowe forum Gadu-Gadu.
Mit rządów silnej ręki występuje w przyrodzie od dawna. Mieliśmy w historii wielu dyktatorów, którzy obiecywali maluczkim poprawę bytu, a tak naprawdę wykorzystali swe rządy, by zdławić przeciwników politycznych, a samemu się nachapać (chilijski generał Pinochet ukradł 27 mln dolarów). W silną rękę wierzą zwykle ludzie słabi, zagubieni i rozczarowani swym dotychczasowym życiem. Siła i ozdrowieńcza moc silnej ręki budowana jest na słabości przeciwnika. Bo i cóż można silnej ręce przeciwstawić? Zwykle wrogiem silnej ręki jest jakaś niepewna spocona dłoń dziennikarza lub chuda raciczka przewrażliwionego inteligenta. Silna ręka miała w przeszłości liczną rodzinę. Za Stalina nie mówiono o silnej ręce, tylko o "stalowych dłoniach ludu", które dosięgną wroga. Sporo słyszało się też o "zaciśniętej pięści komunizmu", która zmiażdży imperializm. Bredzono także o spracowanych robotniczych dłoniach, które zduszą kontrrewolucję itd. W dawnych czasach publicznie straszono, że każda ręka podniesiona na silną rękę zostanie natychmiast odcięta, do czego rzeczywiście często dochodziło.
Dziś silna ręka pręży swe muskuły nie w siłowniach czy klubach fitness, tylko na tajnych naradach sztabowców PiS. W Polsce ostatni raz silna ręka usiłowała zrobić porządek w stanie wojennym, ale - jak się później okazało - była to ręka wybitnie mało zdolna, a na dodatek trzymana bez przerwy pod łóżkiem w generalskim nocniku. Zdaniem lekarzy specjalistów, silna prawa ręka najczęściej jest sensownie wykorzystywana nie podczas prób naprawiania państwa, ale w trakcie masturbacji.
Gdyby ludziom zabrać wolność, ale zostawić im pełne sklepy, ulubione seriale w telewizji i prasę plotkarską, większość nie odczułaby żadnej różnicy. Model "kapitalizm plus zamordyzm minus demokracja" świetnie się sprawdza w Chinach. Okazuje się, że wolność nie jest wcale ulubioną i najbardziej przez Polaków pożądaną zabawką - jak uczą nas nieaktualne już i nieprawdziwe dzieła naszych wieszczów. Lubimy się naśmiewać z Rosjan, że u nich nigdy demokracji nie było, ale przyznajmy, że u nas tej demokracji też za wiele nie mieliśmy. Śmieszy mnie ta nasza walka z białoruskim dyktatorem Łukaszenką i wyśmiewanie jego stylu, bo pobrzmiewa w tym typowe dla nas, Polaków, wywyższanie się, podczas gdy my sami dorobiliśmy się całkiem zdolnego ucznia Łukaszenki - marszałka Leppera. Te miliony Polaków, które głosowały na Samoobronę, marzą o Polsce przypominającej białoruski kołchoz rządzony silną ręką. Ktoś im kazał? Ktoś ich zmuszał? Nie! Sami chcą! Mamy demokrację, a w demokracji można przegłosować wszystko, nawet brak demokracji.
Wielu publicystów jest zdania, że obecna władza marzy, aby po cichutku, tylnymi drzwiami i w białych rękawiczkach wywalić wolność z naszego podwórka i zastąpić ją jakimś rodzajem półdyktatury. Badania potwierdzają, że tego rodzaju działania są oczekiwane społecznie i z pewnością będzie na nie spore przyzwolenie. Oczywiście pojawi się trochę kwiku w mediach i beczenia w parlamencie, ale przecież nikt tak naprawdę się tym nie przejmie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie skasuje dziś demokracji do końca. Chodzi tylko o lekkie przyduszenie, które już się przecież zaczęło. Mądry półdyktator zostawi sobie na boku jakąś małą opozycję, choćby po to, aby mieć na kogo zwalać winę za niepowodzenia. Idealnym miejscem dla opozycji będzie w nowej Polsce internetowe forum Gadu-Gadu.
Mit rządów silnej ręki występuje w przyrodzie od dawna. Mieliśmy w historii wielu dyktatorów, którzy obiecywali maluczkim poprawę bytu, a tak naprawdę wykorzystali swe rządy, by zdławić przeciwników politycznych, a samemu się nachapać (chilijski generał Pinochet ukradł 27 mln dolarów). W silną rękę wierzą zwykle ludzie słabi, zagubieni i rozczarowani swym dotychczasowym życiem. Siła i ozdrowieńcza moc silnej ręki budowana jest na słabości przeciwnika. Bo i cóż można silnej ręce przeciwstawić? Zwykle wrogiem silnej ręki jest jakaś niepewna spocona dłoń dziennikarza lub chuda raciczka przewrażliwionego inteligenta. Silna ręka miała w przeszłości liczną rodzinę. Za Stalina nie mówiono o silnej ręce, tylko o "stalowych dłoniach ludu", które dosięgną wroga. Sporo słyszało się też o "zaciśniętej pięści komunizmu", która zmiażdży imperializm. Bredzono także o spracowanych robotniczych dłoniach, które zduszą kontrrewolucję itd. W dawnych czasach publicznie straszono, że każda ręka podniesiona na silną rękę zostanie natychmiast odcięta, do czego rzeczywiście często dochodziło.
Dziś silna ręka pręży swe muskuły nie w siłowniach czy klubach fitness, tylko na tajnych naradach sztabowców PiS. W Polsce ostatni raz silna ręka usiłowała zrobić porządek w stanie wojennym, ale - jak się później okazało - była to ręka wybitnie mało zdolna, a na dodatek trzymana bez przerwy pod łóżkiem w generalskim nocniku. Zdaniem lekarzy specjalistów, silna prawa ręka najczęściej jest sensownie wykorzystywana nie podczas prób naprawiania państwa, ale w trakcie masturbacji.
Więcej możesz przeczytać w 11/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.