Nowa partia powstała ze zjednoczenia Polski Razem z politycznym planktonem, a jej narodziny zostały ogłoszone w obecności ponad tysiąca osób. Można by powiedzieć: jest moc, ale w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Gdy Jarosław Gowin i Adam Bielan brylowali na wielkim zjeździe zjednoczeniowym Porozumienia, który się odbył na Stadionie Narodowym, w PiS plotkowano, że przed koalicjantami, czyli środowiskami Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego, Stowarzyszenia Republikanie i części ludzi z partii Wolność Janusza Korwin-Mikkego, roztoczono miraż budowy silnej, samodzielnej partii, z częścią Kukiz’15, pod patronatem prezydenta. To co prawda projekt, od którego Jarosław Gowin jakiś czas temu się odżegnywał, ale w PiS uważają, że wcale go nie porzucił.
Prawie jak PC
Partia Porozumienie tak naprawdę nie jest nowa. Ma tylko nową nazwę i logo. Porozumienie jest dokładnie w tym samym miejscu na scenie politycznej, co Polska Razem. Nie ma pieniędzy z dotacji budżetowych, bo całość zgarnia PiS. Oczywiście będąc w formacji rządzącej i dysponując lukratywnymi stanowiskami w spółkach Skarbu Państwa, agencjach czy samorządach, można zawsze zdobyć jakieś pieniądze. Działacze, którzy obejmują stanowiska, bez szemrania płacą składki specjalne. Dlatego przywiezienie autokarami z całej Polski tysiące osób na kongres zjednoczeniowy nie stanowiło problemu finansowego. Jednak kampania wyborcza to inna bajka. Potrzeba na nią wielu milionów złotych, których Porozumienie nie ma, i to jest pierwszy powód, dla którego nie można mówić o jego samodzielności. Partia Gowina pozostaje lojalnym członkiem Zjednoczonej Prawicy. Co prawda przygotowała własny program, zwany szumnie wolnościowym, nastawiony głównie na obniżenie podatków, zmniejszenie biurokracji, wspieranie przedsiębiorców, ale i tak będzie realizowała przede wszystkim program Prawa i Sprawiedliwości, a swój dopiero wówcza, gdy przekona do tego większego partnera. To dlatego Paweł Kukiz wyśmiewał się z zapowiedzi realizowania programu wolnościowego, przekonując, że partia Gowina żyruje zgoła odmienne decyzje rządu Zjednoczonej Prawicy. Ciekawe jest też to, że nowa nazwa została wymyślona przy udziale Jarosława Kaczyńskiego, który zresztą był informowany o postępach nowej inicjatywy na każdym etapie jej rozwoju. Złośliwi twierdzą, że Gowin powinien od razu nazwać partię Porozumienie Centrum. Tak nazywała się pierwsza formacja braci Kaczyńskich. I ta analogia nie jest przypadkowa. Gdy podczas jednej z kolacji z prezesem Kaczyńskim Gowin wspomniał o poszukiwaniu nazwy, wtedy prezes PiS powiedział, że on sam na początku lat 90. chciał założyć Porozumienie Polskie i radził Gowinowi, by pomyślał o tej nazwie. Stanęło na samym Porozumieniu. Nowa formacja ma też starego lidera, czyli Jarosława Gowina. Ten filozof z wykształcenia, rocznik ’61, długo wzbraniał się przed zaangażowaniem w działalność partyjną. A gdy wreszcie wstąpił do Platformy Obywatelskiej, natychmiast ustawił się w roli recenzenta działań rządu i partii. W PiS też stara się odgrywać tę rolę, choć jego recenzje rządów Zjednoczonej Prawicy są o wiele łagodniejsze. Niektórzy uważają, że Gowin po prostu dostał od Jarosława Kaczyńskiego zgodę na delikatną krytykę, dzięki czemu obóz Zjednoczonej Prawicy wydaje się bardziej różnorodny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.