Bunt i krzyk
„NASZA SZTUKA TO REAKCJA NA TONĄCY ŚWIAT I ZAPOWIEDŹ NOWEJ ERY” – czyta z offu Kate Winslet. „Manifesto” to koncert jej gry. W instalacji Juliana Rosefeldta artystka wcieliła się w 13 różnych postaci: od bezdomnego i robotnicy przez lalkarkę i nauczycielkę aż po słynną choreografkę, prezeskę korporacji i gwiazdę telewizyjną. Każd a z tych osób ilustruje i recytuje fragmenty z ponad 50 manifestów artystycznych i społecznych XX w. (i jednego wcześniejszego). Pierwotnie 12 mikroopowieści wyświetlano w galeriach jednocześnie, na osobnych ekranach. Dopiero później reżyser zmontował film kinowy – przewrotną, zadziorną opowieść o krzyku i buncie, jakie w burzliwym stuleciu budziły się w intelektualistach. „Manifesto” wymyka się łatwym schematom. To propozycja nie dla każdego: intelektualna i nieoczywista. Gdy film zaczyna odrzucać pretensjonalnością, reżyser potrafi diametralnie zmienić ton. Patos rozbija ironia, gdy prezenterka telewizyjnego programu newsowego rozmawia z reporterką słowami LeWitta, Sturtevant i Pipera. Modlitwą konserwatywnej matki staje się tekst „I Am for an Art” Claesa Oldenburga. Rosefeldt zręcznie lawiruje między hołdem a karykaturą tej nieco zapomnianej formy literackiej, jaką jest manifest. A już do widza należy ocena, czy znajdzie tu pean na cześć zaangażowania artystów, czy posępną diagnozę ich bezradności. KK
„Manifesto”, Julian Rosefeldt, Gutek Film
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.