Warszawa. Kilkanaście kobiet w różnym wieku przychodzi na warsztaty z jogi orgazmicznej. Organizatorka poleciła, by na kilkugodzinne zajęcia wzięły ze sobą małą poduszkę, koc, chustę, lusterko, ulubiony lubrykant i – jeśli potrzebują – dildo albo wibrator. Panie siadają w kręgu. Warsztaty zaczynają się od rozmowy. Trenerka najpierw pyta, z jakimi problemami albo wątpliwościami przychodzą uczennice. Potem inicjuje rozmowę o przyjemności, o tym, co oznacza i jak kobiety sobie jej dostarczają. Po rozmowie czas na część praktyczną. Uczestniczki odwracają się tyłem do kręgu i „nawiązują kontakt z własną waginą”. Zakryte kocem lub chustą postępują zgodnie ze wskazówkami instruktorki: zaczynają się dotykać. Słyszą, że to zadanie nie ma doprowadzić do orgazmu, a raczej pozwolić im poznać własne ciało. Dlatego potrzebne jest lusterko i latarka. Orgazmy się jednak zdarzają. I płacz też. Wiele kobiet uświadamia sobie bowiem, ile wysiłku włożyły w to, by przyjemności nie przeżywać.
Przebudzenie mocy
46-letnia Monika, księgowa pracująca w korporacji, przyznaje, że warsztaty były dla niej szokujące. I trudne. Ale dodaje, że przebywanie w gronie kobiet, które otwarcie mówiły o swoich potrzebach, o tym, jak się dotykają i chcą być dotykane, było niesamowitym i zupełnie nowym przeżyciem. Michał, programista z Warszawy, singiel, od jakiegoś czasu też szuka kursów i warsztatów traktujących o seksie. – Kierowała mną potrzeba dokształcenia się w tej dziedzinie. Zrozumiałem, że mam ponad 40 lat i nigdy nie miałem edukacji seksualnej z prawdziwego zdarzenia.
– Cała moja wiedza zdobywana w dzieciństwie pochodziła z podwórka, purytańskiego nauczania oferowanego przez szkołę, według którego zasypiać trzeba było z rękami na kołdrze, opresyjnej wizji serwowanej przez Kościół i kulturę oraz z nieudolnego eksperymentowania na późniejszym etapie – wyznaje. A że seks, jak podkreśla, jest najważniejszym elementem życia, postanowił działać. Najpierw trafił na warsztaty tantryczne przeznaczone dla singli. – Od dłuższego czasu jestem sam i nie chcę wchodzić w relacje tylko dlatego, by mieć seks – mówi. Z tantry wyniósł wiedzę, że seks to nie jedynie penetracja, lecz sposób wyrażania siebie. Był też na kursie „poznawania ciemnej strony siebie”, czyli tego, co siedzi człowiekowi w głowie, a nie do końca mieści się w normach kulturowych. Pod okiem seksedukatora z Australii zgłębiał praktyki „kinkowe”, czyli uczył się krępowania linami, biczowania, podwieszania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.