Najnowszy serial platformy Netflix „Punisher” to opowieść o weteranie, który, aby pomścić zamordowaną rodzinę, wypowiedział wojnę przestępcom. Nie przebiera w środkach, działa zdecydowanie poza granicami prawa, nie cofa się przed niczym. To klasyczny przykład antybohatera – postaci, która w ostatnich latach zdominowała popkulturowe fabuły, a zwłaszcza seriale.
Skąd ta dominacja czarnych charakterów? Przyczyn jest kilka. W dwugodzinnym filmie jeszcze jakoś jesteśmy w stanie uwierzyć w bohatera bez większych skaz. Gdy jednak opowieść ma tych godzin kilkanaście, to figura Supermana – prawego od pierwszej do ostatniej minuty – po prostu nudzi. Znacznie ciekawsi, czy patrząc na to od innej strony: prawdziwsi, są bohaterowie mocno poranieni, doświadczeni przez życie, nieobliczalni, z bagażem złych czynów czy stawiający się ponad prawem. Na dłuższą metę nie lubimy oglądać dobrych. Owszem, uwielbiamy oglądać walkę ze złem, ale najciekawiej jest, gdy… źli walczą z jeszcze gorszymi. Znamy tę prawdę od dekad – dziesiątki filmów gangsterskich czy niekończąca się seria japońskich filmów z Godzillą jest właśnie o tym. Mamy złoczyńcę, ale w momencie gdy staje on do walki z innymi złymi, zaczynamy mu kibicować, rozumieć jego racje, stajemy po jego stronie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.