MICHAŁ WITKOWSKI
Wielu z nas z mieszaniną ekscytacji i lęku ogląda w hotelach schematy drogi ewakuacyjnej w razie pożaru, zielone strzałki, czerwone gaśnice... Nowemu gościowi wszystko przypomina, że oto sam pcha się w miejsce, w którym panuje podwyższone prawdopodobieństwo wystąpienia pożaru. Że oto właśnie masz się rozebrać, wejść pod prysznic, poczuć się jak w domu, wyluzować, ale cały czas będąc gotowym chwycić co ważniejsze klamoty i uciekać. Otóż i ja doświadczałem tych znanych wszystkim emocji i mieszanych uczuć do czasu, gdy zaczęła się... hm... zaczęły się te pożary... Zresztą, sam nie wiem, jak to ująć... Posłuchajcie. Jestem łatwopalny, powinna na mnie wisieć tabliczka z płomieniem. Jak śpiewa Maryla Rodowicz, „a my tak łatwopalni..”.. Po raz pierwszy tę specyficzną cechę zaobserwowałem u siebie w Brukseli, w hotelu Rocco Forte Amigo. Już się rozcharakteryzowałem, już obczaiłem wszystkie minibary, położyłem się do łóżka z nowym Jo Nesbo, zegareczek przy łożu wskazuje dwudziestą trzecią, herbatka zrobiona, totalny czill aut, nagle megafon jak na dworcu. Kobiecy głos po angielsku, nawet nieusiłujący ukryć zdenerwowania: natychmiast GET AUT. Get aut of the hotel! Nał.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.