Ucieczka księży
Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł "Ucieczka księży" (nr 6). Każdy powód odejścia z zakonu i porzucenia kapłaństwa jest wart uwagi. Także te, które podawali o. Tadeusz Bartoś i o. Stanisław Obirek. Przy tej okazji chciałbym jednak sprostować informację autorów artykułu, sugerujących czytelnikom, że działalność Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii w Warszawie, którym do niedawna kierował o. Tadeusz Bartoś, została niespodziewanie wstrzymana przez zakon, ponieważ: "Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o zbytnią intelektualną otwartość tej instytucji".
W tym wypadku prawda jest nieco inna. Wspomniana w artykule Anna Krajewska, "bliska współpracownica Bartosia", rozesłała list do uczestników tego studium, w którym informuje, że "Tadzik pozostaje filozofem i teo-logiem i będzie służył Dominikańskiemu Studium Filozofii i Teologii swoją radą, wiedzą i kontaktami. Myślimy też wspólnie nad nowymi formami zajęć z filozofii i teologii. Proszę się nie martwić - nasza przygoda intelektualna będzie trwać i każdy, kto będzie miał na to ochotę, będzie mógł w niej wziąć udział".
W tym miejscu warto zatrzymać się nad niekonsekwencją w postępowaniu o. Bartosia, który w swoim oświadczeniu o porzuceniu zakonu i kapłaństwa, zaledwie dwa tygodnie temu, informował: "Chcę odejść od związania instytucjonalnego z religią, która w mojej ocenie zgubiła religijne źródłaÉ" oraz: "Pragnę swoje myślenie o Bogu, o nauce Jezusa prowadzić we własnym imieniu".
O. Bartoś, niepomny na własne słowa, teraz chce nadal firmować własnym nazwiskiem jedną z instytucji Kościoła, jaką jest wspomniane studium dominikańskie. I może nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że o. Bartoś w tym samym oświadczeniu publicznie zakwestionował prawdę katolickiej wiary o możliwości potępienia wiecznego. Zawieszenie działalności Dominikańskiego Studium w Warszawie nie jest więc powodowane, jak sugerują autorzy artykułu, zbytnią intelektualną otwartością tej instytucji (czego nadal jej życzę z całego serca), lecz brakiem ortodoksji o. Bartosia.
Kontynuowanie zajęć katolickiego studium przy współudziale o. Bartosia byłoby przez to okłamywaniem wiernych, którzy uczestnicząc w jego zajęciach, mają prawo oczekiwać od Zakonu Dominikanów pełnej i teologicznie poprawnej wykładni prawd katolickiej wiary.
o. Piotr Kołacz, dominikanin
W tym wypadku prawda jest nieco inna. Wspomniana w artykule Anna Krajewska, "bliska współpracownica Bartosia", rozesłała list do uczestników tego studium, w którym informuje, że "Tadzik pozostaje filozofem i teo-logiem i będzie służył Dominikańskiemu Studium Filozofii i Teologii swoją radą, wiedzą i kontaktami. Myślimy też wspólnie nad nowymi formami zajęć z filozofii i teologii. Proszę się nie martwić - nasza przygoda intelektualna będzie trwać i każdy, kto będzie miał na to ochotę, będzie mógł w niej wziąć udział".
W tym miejscu warto zatrzymać się nad niekonsekwencją w postępowaniu o. Bartosia, który w swoim oświadczeniu o porzuceniu zakonu i kapłaństwa, zaledwie dwa tygodnie temu, informował: "Chcę odejść od związania instytucjonalnego z religią, która w mojej ocenie zgubiła religijne źródłaÉ" oraz: "Pragnę swoje myślenie o Bogu, o nauce Jezusa prowadzić we własnym imieniu".
O. Bartoś, niepomny na własne słowa, teraz chce nadal firmować własnym nazwiskiem jedną z instytucji Kościoła, jaką jest wspomniane studium dominikańskie. I może nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że o. Bartoś w tym samym oświadczeniu publicznie zakwestionował prawdę katolickiej wiary o możliwości potępienia wiecznego. Zawieszenie działalności Dominikańskiego Studium w Warszawie nie jest więc powodowane, jak sugerują autorzy artykułu, zbytnią intelektualną otwartością tej instytucji (czego nadal jej życzę z całego serca), lecz brakiem ortodoksji o. Bartosia.
Kontynuowanie zajęć katolickiego studium przy współudziale o. Bartosia byłoby przez to okłamywaniem wiernych, którzy uczestnicząc w jego zajęciach, mają prawo oczekiwać od Zakonu Dominikanów pełnej i teologicznie poprawnej wykładni prawd katolickiej wiary.
o. Piotr Kołacz, dominikanin
Więcej możesz przeczytać w 7/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.