Szymanowski jest mocny w zachodniej kulturze, w polskiej chwieje się na jednej nodze
Światu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego Karol Szymanowski, herbu Ślepowron, wielkim artystą był. Jego muzyka jest wykonywana od Londynu po Nowy Jork. Jeśli do popularyzacji dzieł i osoby kompozytora komukolwiek jest potrzebny rok jubileuszowy, ogłoszony szumnie uchwałą Sejmu, to nam, Polakom. Stulecie urodzin Szymanowskiego przypadło na stan wojenny, zaś półwiecze od jego śmierci w 1987 r. Mieliśmy wówczas istotniejsze sprawy niż fetowanie twórcy "Harnasiów". Teraz warunki wydają się lepsze. Ale czy na pewno?
Szymanowski nie nadaje się na bohatera szkolnych podręczników, zatwierdzanych przez ministra Giertycha. Ideałom IV RP bliżej do romantycznego patosu i żarliwego patriotyzmu Chopina niż do kosmopolity i przeestetyzowanego intelektualisty, zapatrzonego w starożytną Grecję. W dodatku homoseksualisty, autora powieści "Efebos", dedykowanej piętnastoletniemu chłopcu, późniejszemu kochankowi Sergiusza Diagilewa i Cole'a Portera. Wiedziała o tym doskonale Zofia Nałkowska - obiekt mocno nagłośnionej w przedwojennej Warszawie "miłości" kompozytora. Ten romans żył wyłącznie dzięki plotce towarzyskiej. Pisarka zwierzała się na kartach swego dziennika, że "jedynym pocałunkiem, jaki zamieniłam z Karolem Szymanowskim, był ów wymuszony przez Kazia Wierzyńskiego przy wypiciu bruderschaftu na sylwestra". Z kolei sam artysta napisał o autorce "Granicy" w jednym z listów: "Mądra, utalentowana i miła osoba, z którą mię łączy wielka przyjaźń - oto wszystko. Te plotki kursują i tu. Z rozmysłu nie bardzo im przeciwdziałam.".
Szymanowski nie nadaje się na bohatera szkolnych podręczników, zatwierdzanych przez ministra Giertycha. Ideałom IV RP bliżej do romantycznego patosu i żarliwego patriotyzmu Chopina niż do kosmopolity i przeestetyzowanego intelektualisty, zapatrzonego w starożytną Grecję. W dodatku homoseksualisty, autora powieści "Efebos", dedykowanej piętnastoletniemu chłopcu, późniejszemu kochankowi Sergiusza Diagilewa i Cole'a Portera. Wiedziała o tym doskonale Zofia Nałkowska - obiekt mocno nagłośnionej w przedwojennej Warszawie "miłości" kompozytora. Ten romans żył wyłącznie dzięki plotce towarzyskiej. Pisarka zwierzała się na kartach swego dziennika, że "jedynym pocałunkiem, jaki zamieniłam z Karolem Szymanowskim, był ów wymuszony przez Kazia Wierzyńskiego przy wypiciu bruderschaftu na sylwestra". Z kolei sam artysta napisał o autorce "Granicy" w jednym z listów: "Mądra, utalentowana i miła osoba, z którą mię łączy wielka przyjaźń - oto wszystko. Te plotki kursują i tu. Z rozmysłu nie bardzo im przeciwdziałam.".
Więcej możesz przeczytać w 7/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.