Akcję ratowania służby zdrowia zaadresowano do szpitali zamiast do pacjentów
Gdyby chleb był za darmo, zapewne by go zabrakło. Tak samo jest w wypadku wszelkich usług, w tym medycznych. Współpłacenie, głównie za usługi ambulatoryjne, w większości krajów Europy Zachodniej jest najważniejszym regulatorem popytu na usługi. W Polsce jednak zgody na współpłacenie nie ma. Wszyscy politycy, łącznie z liberałami, unikają tego tematu jak ognia. Wprowadzenie takiego rozwiązania jest bowiem gwarancją kłopotów w sondażach. W efekcie politycy wiodą polską służbę zdrowia do upadku.
Ministerstwo Zdrowia zapowiada opublikowanie w maju lub czerwcu tzw. koszyka usług gwarantowanych, ale już teraz można się obawiać, że będzie to obietnica bez pokrycia. Jeśli koszyk świadczeń zostanie określony, ale nie przybędzie pieniędzy, dostęp do poszczególnych świadczeń i tak będzie limitowany. Niezadowoleni pozostaną też pracownicy służby zdrowia. Narodowy Fundusz Zdrowia, chcąc kupić jak największą liczbę świadczeń (czego oczekują od niego ubezpieczeni), będzie zaniżać ceny. Lekarze i pielęgniarki będą zatem narzekać: "No tak, określili koszyk, ale ceny ustalili na poziomie Trzeciego Świata. Wyjeżdżamy!".
Ministerstwo Zdrowia zapowiada opublikowanie w maju lub czerwcu tzw. koszyka usług gwarantowanych, ale już teraz można się obawiać, że będzie to obietnica bez pokrycia. Jeśli koszyk świadczeń zostanie określony, ale nie przybędzie pieniędzy, dostęp do poszczególnych świadczeń i tak będzie limitowany. Niezadowoleni pozostaną też pracownicy służby zdrowia. Narodowy Fundusz Zdrowia, chcąc kupić jak największą liczbę świadczeń (czego oczekują od niego ubezpieczeni), będzie zaniżać ceny. Lekarze i pielęgniarki będą zatem narzekać: "No tak, określili koszyk, ale ceny ustalili na poziomie Trzeciego Świata. Wyjeżdżamy!".
Więcej możesz przeczytać w 7/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.