
Z siłą pieniądza i bezpieczeństwem oszczędności jest tak jak z budynkiem o słabych fundamentach. Słabe fundamenty nie muszą wywoływać od razu katastrofy. Póki nie ma huraganów, trzęsień ziemi czy powodzi, może stać spokojnie. Przy poważniejszej próbie taki budynek runie. O fundamentach pieniądza decydują wzrost wydajności pracy, porządek w finansach publicznych, sprawne działanie i przejrzystość rynku kapitałowego, odpowiedzialna polityka banku centralnego, pracowitość i oszczędność obywateli. Na dłuższą metę spada znaczenie tego, czym tak emocjonują się analitycy giełdowi i komentatorzy finansowi: wypowiedzi polityków, przekraczania magicznych "granic" wynikających z analizy technicznej kursów akcji, nastrojów inwestorów, dyskutowanych sporów "jastrzębi" i "gołębi" w Radzie Polityki Pieniężnej, dotyczących tego, czy stopy procentowe podnieść o 25 czy o 50 punktów bazowych. To ma odbicie w wahaniach kursów walutowych, indeksów giełdowych i oprocentowania bonów skarbowych, depozytów i kredytów. Ale pieniądz oparty na mocnych fundamentach przetrwa wszelkie czasowe burze i załamania. Pieniądz oparty na kruchych fundamentach załamie się przy poważniejszym wstrząsie - niezależnie od tego, jak wirtuozerską politykę prowadziłby bank centralny i jak przekonywająco przemawialiby w jego obronie politycy. Czy więc nasze pieniądze są bezpieczne?