Nieudane dzieci dyktatorów będą reformatorami mimo woli
Dyktatorom powinno się zakazać posiadania dzieci. Nie ma chyba innej grupy zawodowej, która dochowywałaby się aż takiej rzeszy utracjuszy, nieudaczników i złodziei. Choć możliwe też, że pozwalanie satrapom, by na swych sukcesorów wyznaczali własnych potomków, jest najlepszym sposobem na demokratyzowanie świata. Choćby z tego powodu warto się przyjrzeć potencjalnym sukcesjom. Na najbliższą zanosi się już wkrótce.
Zamach stanu po znajomości
O tym, że w państwach demokratycznych najlepiej trzymać dzieci nie tylko z dala od polityki, ale także biznesu, przekonała się Margaret Thatcher. Jeżdżąc po świecie, musiała się gęsto tłumaczyć z arogancji, seksualnych wybryków, a przede wszystkim ze skandali finansowych, w które zamieszany był jej syn, sir Mark. Najgłośniejsze dotyczyły pobrania przez niego prowizji od sprzedaży czołgów do Arabii Saudyjskiej, niepłacenia podatków w USA, nielegalnych pożyczek dla policji w RPA i organizowania zamachu stanu w Gwinei Równikowej. Ostrzeżeniem dla innych może być oskarżenie Gilada Szarona o przyjmowanie łapówek, za które miał załatwiać u swego ojca Ariela, szefa izraelskiej dyplomacji, a później premiera, przedsięwzięcia w branży nieruchomości. Cień w dossier ojca pozostawił też Kojo Annan i to mimo że oczyszczono go z zarzutów o przekręty w ONZ-owskim programie "Ropa za żywność". Taki sam problem co Kofi Annan ma Wiktor Juszczenko. W sierpniu 2005 r. media ujawniły, że jego syn,19-letni wówczas Andrij, jeździ BMW za 133 tys. euro, a jego wysadzany diamentami telefon komórkowy jest wart 6 tys. euro. Prezydent tłumaczył, że syn na wystawne życie zarabia w firmie konsultingowej, samochód należy do kolegi, a komórka to prezent. Znacznie trudniej było mu wyjaśnić, dlaczego przekazał Andrijowi prawa autorskie do symboli "pomarańczowej rewolucji", warte około 100 mln dolarów.
Młodzi Thatcher, Szaron czy Juszczenko nie mieliby jednak szans na karierę polityczną. Co innego synowie rosyjskiego ministra obrony Siergieja Iwanowa. Młodszy, 24-letni Siergiej, zapewne nie dzięki umiejętnościom jest wiceprezesem Gazprombanku, nie będąc nawet członkiem jego zarządu.
Wielcy utracjusze
O Muradzie Nijazowie, synu zmarłego niedawno Turkmenbaszy, krążą legendy. Skończył uniwersytety w Taszkiencie i Leningradzie oraz słynną rosyjską "akademię dyplomacji" MGIMO. Reszta jego życiorysu to przeplatana skandalami seksualnymi historia hulanek, podczas których bywało, że - jak donosił "London Journal" - w jedną noc przegrywał w kasynach 12 mln USD. Miał z czego - wspólnie z ojcem niemal całkowicie kontrolował handel ropą i gazem w Turkmenistanie. Zwolniona z opłat celnych spółka Gek Guszak, która ma monopol na import alkoholu i tytoniu, przynosiła mu rocznie ponad 150 mln USD. Murad naraził się wprawdzie ojcu 10 lat temu, bo bez jego zgody sprzedał do Pakistanu czołgi T-72, ale wydaje się, że satrapa wybaczył synowi. Trzy lata temu ściągnął go z Wiednia, gdzie Murad mieszkał w prestiżowej 19. dzielnicy i szykując na swego następcę kazał uczyć się turkmeńskiego (podobno znał tylko rosyjski). Pierworodny wrócił jednak do Wiednia. Wszystko wskazuje na to, że wówczas Turkmenbasza na następcę wyznaczył Kurbangułego Berdymuchammedowa, swego osobistego dentystę i wiceprezydenta. A jak mówi się nieoficjalnie, także swego nieślubnego syna. Po śmierci "ojca wszystkich Turkmenów" błyskawicznie stwierdzono, że przewodniczący parlamentu, który zgodnie z konstytucją powinien zastąpić prezydenta, nie może tego zrobić, bo właśnie trafił do aresztu oskarżony o korupcję. Wybory wygra więc Berdymuchammedow.
Murad, tracąc możliwość objęcia władzy na rzecz brata, stał się bardzo podobny do innego wielkiego utracjusza, pierworodnego syna przywódcy Korei Północnej. Kim Dzong Nam też uwielbia hazard, ale szansę na zastąpienie ojca przekreśliła pasja do tokijskich prostytutek i tamtejszego Disneylandu, tak wielka, że w 2001 r. Kim zaryzykował podróż do Japonii, podając się za obywatela Dominikany. Po kilku dniach w areszcie w Tokio został deportowany. Przyszłych władców Turkmenistanu i Korei Północnej poza braćmi utracjuszami łączy jeszcze jedno: muszą przeprowadzić reformy po grabieżach poprzedników. W przeciwnym wypadku nie będą mieli czym ani kim rządzić.
Zamach stanu po znajomości
O tym, że w państwach demokratycznych najlepiej trzymać dzieci nie tylko z dala od polityki, ale także biznesu, przekonała się Margaret Thatcher. Jeżdżąc po świecie, musiała się gęsto tłumaczyć z arogancji, seksualnych wybryków, a przede wszystkim ze skandali finansowych, w które zamieszany był jej syn, sir Mark. Najgłośniejsze dotyczyły pobrania przez niego prowizji od sprzedaży czołgów do Arabii Saudyjskiej, niepłacenia podatków w USA, nielegalnych pożyczek dla policji w RPA i organizowania zamachu stanu w Gwinei Równikowej. Ostrzeżeniem dla innych może być oskarżenie Gilada Szarona o przyjmowanie łapówek, za które miał załatwiać u swego ojca Ariela, szefa izraelskiej dyplomacji, a później premiera, przedsięwzięcia w branży nieruchomości. Cień w dossier ojca pozostawił też Kojo Annan i to mimo że oczyszczono go z zarzutów o przekręty w ONZ-owskim programie "Ropa za żywność". Taki sam problem co Kofi Annan ma Wiktor Juszczenko. W sierpniu 2005 r. media ujawniły, że jego syn,19-letni wówczas Andrij, jeździ BMW za 133 tys. euro, a jego wysadzany diamentami telefon komórkowy jest wart 6 tys. euro. Prezydent tłumaczył, że syn na wystawne życie zarabia w firmie konsultingowej, samochód należy do kolegi, a komórka to prezent. Znacznie trudniej było mu wyjaśnić, dlaczego przekazał Andrijowi prawa autorskie do symboli "pomarańczowej rewolucji", warte około 100 mln dolarów.
Młodzi Thatcher, Szaron czy Juszczenko nie mieliby jednak szans na karierę polityczną. Co innego synowie rosyjskiego ministra obrony Siergieja Iwanowa. Młodszy, 24-letni Siergiej, zapewne nie dzięki umiejętnościom jest wiceprezesem Gazprombanku, nie będąc nawet członkiem jego zarządu.
Wielcy utracjusze
O Muradzie Nijazowie, synu zmarłego niedawno Turkmenbaszy, krążą legendy. Skończył uniwersytety w Taszkiencie i Leningradzie oraz słynną rosyjską "akademię dyplomacji" MGIMO. Reszta jego życiorysu to przeplatana skandalami seksualnymi historia hulanek, podczas których bywało, że - jak donosił "London Journal" - w jedną noc przegrywał w kasynach 12 mln USD. Miał z czego - wspólnie z ojcem niemal całkowicie kontrolował handel ropą i gazem w Turkmenistanie. Zwolniona z opłat celnych spółka Gek Guszak, która ma monopol na import alkoholu i tytoniu, przynosiła mu rocznie ponad 150 mln USD. Murad naraził się wprawdzie ojcu 10 lat temu, bo bez jego zgody sprzedał do Pakistanu czołgi T-72, ale wydaje się, że satrapa wybaczył synowi. Trzy lata temu ściągnął go z Wiednia, gdzie Murad mieszkał w prestiżowej 19. dzielnicy i szykując na swego następcę kazał uczyć się turkmeńskiego (podobno znał tylko rosyjski). Pierworodny wrócił jednak do Wiednia. Wszystko wskazuje na to, że wówczas Turkmenbasza na następcę wyznaczył Kurbangułego Berdymuchammedowa, swego osobistego dentystę i wiceprezydenta. A jak mówi się nieoficjalnie, także swego nieślubnego syna. Po śmierci "ojca wszystkich Turkmenów" błyskawicznie stwierdzono, że przewodniczący parlamentu, który zgodnie z konstytucją powinien zastąpić prezydenta, nie może tego zrobić, bo właśnie trafił do aresztu oskarżony o korupcję. Wybory wygra więc Berdymuchammedow.
Murad, tracąc możliwość objęcia władzy na rzecz brata, stał się bardzo podobny do innego wielkiego utracjusza, pierworodnego syna przywódcy Korei Północnej. Kim Dzong Nam też uwielbia hazard, ale szansę na zastąpienie ojca przekreśliła pasja do tokijskich prostytutek i tamtejszego Disneylandu, tak wielka, że w 2001 r. Kim zaryzykował podróż do Japonii, podając się za obywatela Dominikany. Po kilku dniach w areszcie w Tokio został deportowany. Przyszłych władców Turkmenistanu i Korei Północnej poza braćmi utracjuszami łączy jeszcze jedno: muszą przeprowadzić reformy po grabieżach poprzedników. W przeciwnym wypadku nie będą mieli czym ani kim rządzić.
Więcej możesz przeczytać w 7/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.