Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą, sama – nie ruszy pięciocalowej kłody, choćby i wielką była figurą” – pisał Władimir Władimirowicz Majakowski w wierszu o wdzięcznym tytule „Włodzimierz Ilicz Lenin”. O, pamiętam, jak bardzo zachłystywaliśmy się potęgą jednostki, gdy po czasach PRL nastała wolność i kapitalizm. Gdziekolwiek Majakowski przebywa, mógł mieć czkawkę, gdy wspominaliśmy, jak bardzo mylił się on i wszyscy komuniści świata lekceważący jednostki, a wielbiący masy. Gdy coś się nie układało w kraju, w firmie, a może nawet i w domu, niejeden obywatel wzdychał za rządami skupionymi w jednym ręku, a tym samym za szybkim i sprawnym podejmowaniem decyzji, z jasno określoną odpowiedzialnością.
Ale życie płata figle. Nie sięgnę daleko do kalendarza. W kwietniu agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali ministra sprawiedliwości w latach 2004-2005, w maju za sprawą Centralnego Biura Śledczego to samo spotkało wiceszefa tego resortu w latach 2011-2014 (piszemy w tym wydaniu). Ledwie w ubiegłym tygodniu agenci CBA zatrzymali byłego komendanta głównego policji, a także byłych szefów delegatur Biura w Poznaniu i w Łodzi (mały żart: łomot do drzwi o 6 rano. „Kto tam?” – pyta przestraszony domownik. „Janek, otwieraj, sami swoi” – pada odpowiedź). To tylko najświeższe, ale i spektakularne przykłady osób, których działania wzbudziły poważne wątpliwości wymiaru sprawiedliwości. W tym miejscu podkreślę: to bardzo różne sprawy, a dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok, niczego nie można przesądzać. Niemniej jednak dla celów wywodu sięgam po te przykłady. A wywód będzie krótki: co jest?! Nie o take Polske walczyliśmy, parafrazując byłego prezydenta Lecha. Okazuje się, że służby specjalne i organa ścigania, patrzące na ręce władzy, mają pełne ręce roboty. Wiele przykładów problemów z prawem polityków piastujących najwyższe funkcje znajdziemy za granicą, pisaliśmy o tym niedawno we „Wprost”.
Ale nie tylko o łamanie prawa chodzi. Sądzę, że koło historii wykonuje właśnie kolejny obrót. Trzeba się zastanowić nad jednostkami w systemie sprawowania szeroko pojętej władzy. Nie chodzi mi tylko o uczciwość. Pytanie, ile trafnych decyzji jest w stanie podjąć przeciążony polityk czy urzędnik. Krytycznie oceniam centralizację państwa i powierzanie różnym ludziom coraz większej władzy, idące w parze z nadmiernymi restrykcjami wobec zaangażowanych w sprawy publiczne (ustawa o jawności życia publicznego). Rozwiązanie tego problemu jest dwojakie. Żyjemy w sieciowych czasach. Wygrywają ci, którzy potrafią współpracować i czerpać ze zbiorowej wiedzy oraz doświadczenia. Tam, gdzie jest to możliwe, trzeba dążyć, jeśli nie do kolegialnej drogi podejmowania decyzji, to do jak największego zaangażowania ludzi w proces decyzyjny. Dotyczy to państwa, firmy, również rodziny, bo autorytarne próby mogą spowodować, że nastoletnia latorośl nie zechce wrócić z Matrixa i osiądzie w serwisach społecznościowych. Ponadto trzeba miarkować władzę. Państwa w naszym życiu powinno być jak najmniej, w firmie pracownicy winni mieć jak największą swobodę działania, a w rodzinie – cóż, skuteczniejsza może okazać się perswazja. Nie idzie mi o przekazanie władzy w ręce mas (zresztą Masa w ubiegłym tygodniu też usłyszał zarzuty) czy o bezstresowe wychowanie i brak interwencji rodziców wobec dzieci. Nie popadajmy w skrajności. Jednostki miary znormalizowano w układzie SI. Może pora zastanowić się nad jednostkami w RP. PS A propos rodzin i ku pokrzepieniu płci słusznie brzydszej. Majakowski pisał w cytowanym przeze mnie na wstępie wierszu również tak: „Jednostka! Co komu po niej?! Jednostki głosik cieńszy od pisku. Do kogo dojdzie? – ledwie do żony!”. Chociaż tyle… g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.