ROCK
To inny zespół. I dobrze!
Znamy to z rocka bardzo dobrze. Kiedy ma się 16-18 lat, nagrywa się o tym, że w głowie huczy, ale później ma się problem z wykonywaniem własnych utworów. 16 lat temu Arctic Monkeys zaliczyli jeden z najbardziej spektakularnych debiutów w historii brytyjskiej muzyki. Dziś, będąc panami po trzydziestce, mniej interesują się tym, czy ktoś dobrze wygląda na parkiecie (a o tym śpiewali na pierwszym singlu). Mniej bawi ich zadziorny riff, zdecydowanie bardziej – klimat i opowieść. Pierwszy od pięciu lat album arktycznych małp – jeśli to nieprawda, że jest pożegnaniem zespołu z muzyką – otwiera nowy wspaniały rozdział, w którym odnajdą się ci, którzy z zespołem zdążyli dorosnąć. Jest tu coś z drogi, którą niegdyś przeszli Faith No More oraz Nick Cave, coś z chęci pokazania, że rock nie kończy się na tym, co grupa grała na albumie „AM”. Odchodząc od szybkiego tempa i agresji, zespół pokazuje więcej emocji, niż wynika z powierzchownego słuchania. Aż chce się do nich natychmiast powrócić. MC
Arctic Monkeys,
„Tranquility Base Hotel & Casino”, Sonic Records
K
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.