


Miła niespodzianka: zamiast kolejnej porcji antyklerykalnych komunałów solidny historyczny thriller z aluzjami do współczesności. Błędem byłoby traktować "Konklawe" jako rekonstrukcję wydarzeń, które w 1458 r. wstrząsnęły kurią rzymską. Mamy tu wprawdzie kilka brutalnych morderstw, walka o wpływy i polityczne intrygi ukazane są bez osłonek. Ambicje twórców na szczęście sięgają dalej niż przypominanie widzom, że nasza stara Europa nigdy nie była miejscem zbyt bezpiecznym. Film Schrewego można potraktować jako obronę systemu demokratycznego, bo tak przedstawiony jest nie tyle rzecz jasna Kościół, lecz sam mechanizm konklawe. Prawie wszyscy biskupi, mimo swych częstokroć wielce grzesznych zamiarów i czynów, mają świadomość siły uniwersalistycznych idei, których powinni bronić. I dlatego szanse na wybór ma najlepszy kandydat. Na ekranie dominują doświadczeni, głównie angielscy aktorzy z dużym dorobkiem teatralnym, z Brianem Blessedem jako kardynałem Piccolominim na czele. Dodaje to filmowi subtelności i dodatkowych znaczeń, chyba nawet wbrew intencjom twórców.
"Konklawe", reż. Christoph Schrewe, Vision
Więcej możesz przeczytać w 7/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.