

Ładne reprodukcje nie wystarczą, gdy treść jest płaska jak naleśnik. Mimo obiecującego tytułu książka profesora Thompsona zawiera niewiele błyskotliwych myśli. Wprawdzie we wstępie były kurator Tate Modern Andrew Brighton zastrzega, że autor podsuwa nam jedynie materiał źródłowy, a nie gotowe wnioski, to jednak dalsza lektura temu przeczy. Bowiem źródła potraktowane zostały tak, by pasowały do lapidarnych i na domiar złego wypowiedzianych ex cathedra stwierdzeń o tym, "co artysta chciał nam powiedzieć". Analizę obrazu Marcela Duchampa Thompson oparł na przypuszczeniu, że "żywił on do swojej siostry afekt bardziej niż braterski". Dlatego namalował siebie jako "Smutnego młodego mężczyznę w pociągu". A dlaczego Duchamp jest smutny? Bo jego siostra wyszła za mąż... za innego. Z kolei dziewczyna niosącą obciętą głowę Orfeusza, namalowana przez Gustawa Moreau, jest jedynie świadctwem zrytualizowanego erotyzmu. Profesor chyba za bardzo przesiąkł naukami doktora Freuda (jeśli nie twórczością de Sade'a).
A to trochę za mało, by w XXI wieku pouczać czytelników, jak powinno się oglądać malarstwo, nie tylko współczesne.
Jon Thompson, "Jak czytać malarstwo współczesne", Universitas
Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.