W muzycznym światku więcej szumu niż nowa płyta zespołu Jareda Lety wywołuje pytanie, jakiej kredki gwiazdor używa do podkreślania oczu. Makijaż sprawia, że śpiewający aktor wygląda jak Bill Kaulitz z Tokio Hotel, tylko 20 lat później. A i depresyjno-melodramatyczny przekaz, jaki niesie z sobą płyta "A Beautiful Lie" , ucieszy fanów niemieckiego kidsbandu. Lepiej prezentuje się warstwa muzyczna. Na albumie jest kilka przyjaznych dla ucha gitarowych kompozycji. Leto śpiewa nieźle, a jego koledzy obsługę instrumentów opanowali perfekcyjnie. Mniej więcej połowa piosenek ma komercyjny potencjał. Niestety, muzycy jako bonus w sam środek płyty wrzucili 10 minut niczym niezmąconej ciszy. Zabieg samobójczy, bo skutecznie zniechęca do wysłuchania drugiej połowy. Jared Leto zawsze jednak może się pocieszać, że jako muzyk rockowy sprawdza się lepiej niż jego koledzy po fachu, tacy jak Bruce Willis czy Russell
Crowe. Wciąż jednak jego największym osiągnięciem pozostaje występ w filmie "Requiem dla snu".
30 Seconds To Mars "A beautiful Lie", EMI
Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.