"Posadź dwudziestolatka za kierownicą jaguara i zobacz, jak z szybkością 140 km na godzinę bierze zakręty, a będziesz miał wyobrażenie o grze Lang Langa" - napisał nowojorski krytyk. Komplement to, czy przygana ? Młody Chińczyk podzielił krytyków i publiczność. Pierwsi psioczą, że za superwirtuozerią niewiele się kryje, drudzy zapełniają największe sale do ostatniego miejsca i wiwatują. Jaka jest prawda, przekonamy się 20 lutego w warszawskiej filharmonii. Lang przywiezie nam "klasycznego" Mozarta i Chopina, choć jego ostatni przebój to muzyka chińska. Nim powstał album, Nowy Jork oszalał na punkcie "Yellow River Piano Concerto": skrzyżowania Czajkowskiego z ckliwą ścieżką dźwiękową do melodramatu, wykonanego z Chińską Orkiestrą Symfoniczną. Na szczęście większą część płyty wypełniają solowe miniatury: tematy ludowe i dziełka chińskich twórców XX wieku. Są tyleż melodyjne, co ciekawe, bo mało znane. Nie jest to wielka muzyka, ale zagrana tak brawurowo, że przyjemnie dać się na nią nabrać, choć niby-chiński "Taniec wiosenny" mógłby wyjść spod ręki Saint-Saënsa.
Lang Lang "Dragon Songs", Universal
Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.