Z buntował się przeciwko ustrojowi PRL – wiele na tym ucierpiał, ale był jednym z niewielu, którzy zasiali ziarno, z jakiego wyrosła wolna Polska. Został historykiem – napisał ważne książki (np. „Barbarzyńska Europa”) i zdobył w tej dziedzinie tytuł profesora. Zajął się czynnie polityką – trafił do Senatu. Napisał autobiografię – otrzymał za nią nagrodę Nike.
Czy był więc człowiekiem sukcesu? W powszechnym mniemaniu tak – było mu czego zazdrościć. W jego – satysfakcja z osiągnięć mieszała się z rozczarowaniem rzeczywistością, w której żył. Pewnie go to uczucie nie zaskoczyło, bo dobrze wiedział, że szlachetne porywy rozmywają się w pulpie zawiści, chciwości, egoizmu… Dlatego jeszcze trzy tygodnie temu, już mocno schorowany, bez agresji, z łagodnym półuśmiechem mędrca, mówił, że na naszych oczach przyfastrygowuje się mit Solidarności do rządu. I z naciskiem podkreślał: „Tylko że tamtej solidarności już nie ma”. Uśmiech mówiącego o małej politycznej grze człowieka, który kilka dekad wojował o sprawiedliwą Polskę, to znak przesłany przez mądrego człowieka, który wiedział, że agresja, zawiść, zapiekłość prowadzą nas, cały kraj, w ślepy zaułek.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.