Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem pana muzykę. Z kasety magnetofonowej.
Mogło tak być. Moje pokolenie jeszcze zbierało puszki po zachodnich napojach, spędzało całe dnie, kopiąc piłkę na podwórkach, oglądało teledyski w MTV. A dzisiaj mamy po 40 lat. O tym właśnie jest płyta „Radar”. O zmianach w życiu i odnajdywaniu nowego sposobu poruszania się po rzeczywistości. O próbie zapanowania nad chaosem.
Przychodzi moment, kiedy ma się go dość?
Dla mnie przyszedł. Współczesny świat wciąga, atakuje przesytem i nadmiarem informacji. Koncertowanie to jeden wielki zamęt. Większość czasu spędzamy w busie, szuramy się z miejsca w miejsce, wychodzimy na scenę. Adrenalina buzuje. Kiedy zaczynałem grać, napędzało mnie, że nie wiedziałem, kiedy wyjadę, ile zarobię, co przyjdzie kolejnego dnia. Ale po drodze postanowiłem mieć dzieci i wszystko mi się przemeblowało. Nauczyłem się, że nie muszę być na każdy telefon i na każde wezwanie. Że nie potrzebuję ciągle trzymać ręki na pulsie, wszystkiego wiedzieć i wszystkiego mieć. Zajmują mnie inne rzeczy. Gdy żona zdecydowała się na etat, razem przedzieraliśmy się przez enigmę prawa pracowniczego. A w czasie strajku nauczycieli musieliśmy jakoś ogarnąć naszą młodzież. Proza życia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.