Katarzyna Pinkosz: Panie ministrze, ile będzie przeznaczane na ochronę zdrowia w 2024 r.: 6 proc. PKB czy 4,5 proc.?
Minister zdrowia Łukasz Szumowski: Nakłady na ochronę zdrowia będą systematycznie rosły do 6 proc. PKB w 2024 r., jak to określa ustawa uchwalona w 2017 r. Nic się nie zmieniło. W roku 2024 nakłady na zdrowie będą o ok. 60 mld zł wyższe niż obecnie. Wysokość nakładów w relacji do PKB nigdy nie była zagrożona.
To skąd dane przedstawione niedawno w Wieloletnim Planie Finansowym, które pokazywały, że w 2024 r. będzie to ok. 4,5 proc. PKB? Niedopatrzenie?
W Wieloletnim Planie Finansowym przytoczono prognozy przygotowane przez Zespół ds. starzejącego się społeczeństwa Komisji Europejskiej, który zakończył prace, zanim w Polsce została uchwalona ustawa mówiąca o dojściu do 6 proc. PKB na zdrowie. Pod tabelką było jasno napisane, że nie uwzględnia ona danych z ustawy o 6 proc. PKB, która zobowiązuje Polskę do systematycznego wzrostu nakładów na zdrowie. Kolejne prognozy będą opracowane przez ten Zespół dopiero w 2020 r. i będą uwzględniać tę ustawę.
Lekarze rezydenci mówią jednak, że czują się oszukani sposobem liczenia, tym, że bierze się pod uwagę PKB nie z roku bieżącego. I pytają, czy wiedział pan, że będzie to PKB sprzed dwóch lat?
Ustawa, która określiła szczegóły metodologii, obowiązuje od 2017 r., nic w niej nie zostało zmienione. Moi partnerzy w tamtych rozmowach też przyznali, że rozmawialiśmy o tempie wzrostu, a nie o metodologii liczenia. Ustawa była szeroko konsultowana w czasie nowelizacji i podczas uchwalania. Żadnych głosów co do sposobu liczenia nie było. Ten sposób liczenia nakładów jest zresztą zapisany w samym porozumieniu, które obie strony podpisały.
Jednak dla osoby postronnej wydaje się oczywiste, że bierzemy pod uwagę dany rok.
W ustawie zostało wyraźnie napisane, jak będzie to liczone. W ten sposób ustalenie minimalnego poziomu nakładów na zdrowie i planowanie budżetowe jest oparte o realne, podsumowane dane. Dlatego w ustawie przyjęto właśnie taką procedurę. Fundamentalne jednak jest to, że nakłady na ochronę zdrowia przez lata były niskie, a teraz są podnoszone, i to znacznie. W latach 2015-19 realnie mamy prawie o 23 mld zł więcej na zdrowie. W 2024 r. będzie to o ok. 60 mld zł więcej niż w roku bieżącym. To gigantyczna różnica, aż dwie trzecie tegorocznego budżetu. Pieniędzy realnie będzie więcej. Jeszcze w 2014 r. publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynosiły 73,3 mld zł, a w tym roku wyniosą ponad 97 mld zł.
Rezydenci twierdzą, że różnica między policzeniem na ten rok estymowanego PKB z 2019 r. a PKB z 2017 r. to 10 mld zł, które odebrano w ten sposób pacjentom.
Metodologia liczenia jest jednym z głównych punktów ustawy. Nikt nie ukrywał tych zapisów, od samego początku znajdowały się w ustawie. Były konsultacje społeczne, ani lekarze rezydenci, ani Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, ani Naczelna Rada Lekarska – nikt nie zgłaszał żadnych uwag co do metodologii liczenia nakładów. To skąd one teraz? Gdyby nie ta ustawa, pieniądze na ochronę zdrowia byłyby wielokrotnie mniejsze. Ustawa z 2017 r. bardzo dokładnie określa, jak te 6 proc. będzie liczone. Żadnych zmian nie było.
Lekarze zapowiadają akcje protestacyjne, manifestacje. Jak chce pan temu zapobiec?
Każdy zgodzi się z tezą, że zdrowie jest niezwykle ważne i nakłady muszą rosnąć. O tym, że zdrowie jest priorytetem rządu, świadczy wzrost tempa nakładów na jego ochronę. Dziś nie ma drugiego obszaru w budżecie, na który nakłady rosłyby tak szybko, jak nakłady na ochronę zdrowia. Jeśli chodzi o tempo wzrostu nakładów, to zdrowie jest na pierwszym miejscu. Poza tym są też programy, na które przeznaczane pieniądze nie są formalnie wliczane do nakładów na zdrowie, a są to de facto programy prozdrowotne. To np. program „Czyste powietrze”, na który przeznacza się ok. 100 mld zł. Inne kraje w Europie wliczają do wydatków na ochronę zdrowia np. budowę boisk piłkarskich. Gdyby policzyć wszystkie tego typu nakłady, to nasz „procent PKB na zdrowie” byłby znacznie wyższy. Ważne jest, żeby był cały czas wzrost i żeby dobrze wydawać dodatkowe pieniądze, by każdy pacjent poczuł realną poprawę.
OZZL apelowało, żeby zamiast 500 zł na pierwsze dziecko pieniądze przeznaczyć na ochronę zdrowia. Zgodziłby się pan z tym postulatem?
Wszystkie badania pokazują, że warunki socjoekonomiczne są równie ważne co działania lecznicze. To zjawisko szeroko opisywane, mówiące, że „kod pocztowy”, czyli miejsce zamieszkania i warunki ekonomiczne, jest ważniejszy niż „kod genetyczny”, czyli to, z predyspozycjami do jakich chorób przyszliśmy na świat. To, co zyskaliśmy dzięki 500 plus, czyli zdecydowana poprawa sytuacji dzieci, będzie procentować. Jestem przekonany, że za 10-15 lat, gdy te dzieci dorosną, 500 plus odbije się pozytywnie na ich długości życia. To będzie pokolenie, które dzięki poprawie warunków socjoekonomicznych będzie dużo zdrowsze.
Czyli uważa pan, że 500 plus będzie dobrze zainwestowane?
Już widać, że te pieniądze są dobrze zainwestowane, choćby w zmianę trybu życia. Dzięki temu programowi wiele dzieci pierwszy raz wyjechało na wakacje w góry, nad morze. Pojawiły się tam rodziny z dziećmi, których nigdy wcześniej tam nie było. Te pieniądze to zupełnie inna perspektywa życia, co przełoży się na zdrowie tych dzieci i długość życia. Podobnie, jeśli chodzi o 13. emeryturę. Myślę, że te dodatkowe pieniądze choć trochę pomogą w dbaniu o swoje zdrowie. Podobnie jak program bezpłatnych leków dla osób powyżej 75. roku życia, na który przeznaczyliśmy już łącznie ok. 1,4 mld zł. Dzięki temu wiele osób przyjmuje leki, na które wcześniej nie było ich stać. Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła ostatnio, że program ten poprawił dostęp seniorów do produktów leczniczych, a w domowych budżetach osób starszych zauważalny był spadek wydatków na leki. Z bezpłatnych leków skorzystało już 2,7 mln seniorów.
W tym sporze nie chodzi jednak tylko o pieniądze, ale też o realną poprawę, skrócenie kolejek, lepszy dostęp do leczenia. Kiedy to się zmieni?
Realna poprawa już jest: zatrzymaliśmy exodus kadr medycznych. Gdyby nie wzrost nakładów na ochronę zdrowia, ten exodus trwałby nadal, a za kilka lat mielibyśmy katastrofę. W przypadku niektórych świadczeń kolejki są efektem niewystarczającej liczby specjalistów z danej dziedziny. Dlatego inwestycja w kadry jest tak ważna. Podnieśliśmy znacząco liczbę studentów medycyny na kierunkach lekarskich. Limit przyjęć we wszystkich trybach kształcenia w roku akademickim 2018/2019 wynosi 9409 miejsc. Wzrasta także liczba świadczeń w niektórych dziedzinach służby zdrowia, a czas oczekiwania na nie spada. Podejmowane przez nas działania przyczyniają się do poprawy finansowania ochrony zdrowia, poprawy sytuacji kadr medycznych, a przede wszystkim do zwiększenia bezpieczeństwa pacjentów.
Nadal jednak młodzi lekarze chcą wyjeżdżać…
Liczba lekarzy w systemie wzrasta, i to w sposób stabilny. Nie mamy exodusu lekarzy. A jeśli chodzi o pielęgniarki, to sytuacja bardzo się zmieniła. W 2018 r. pierwszy raz 100 proc. pielęgniarek, które ukończyło studia, odebrało prawo do wykonywania zawodu. Wcześniej było to ok. 70 proc., czyli co trzecia w ogóle go nie odbierała. Po prawa do wykonywania zawodu zaczęły się zgłaszać pielęgniarki, które wcześniej o niego nie wystąpiły. To pokazuje, że ten zawód stał się znacznie bardziej atrakcyjny dzięki zmianom, jakie wprowadziliśmy. A jeśli chodzi o kolejki, skracają się w niektórych dziedzinach. Od maja NFZ płaci szpitalom za wszystkie wykonane operacje zaćmy, bez limitów. Kolejki już się skróciły, a dzięki temu skrócą jeszcze bardziej. Ruszyła i szybko postępuje informatyzacja: jest e-recepta, e-skierowanie, internetowe konto pacjenta. Dzięki informatyzacji będzie można zacząć płacić szpitalom nie tylko za sam fakt leczenia, ale też za jego jakość. A bez jakości nie uda się zmienić na lepsze ochrony zdrowia. Wchodzą programy koordynowanej opieki nad chorymi po zawale serca, z niewydolnością serca, wprowadzamy pilotaż sieci onkologicznej – wszystko to powoduje, że pacjent będzie lepiej zaopiekowany, nie będzie musiał sam błąkać się w systemie ochrony zdrowia i szukać dla siebie opieki.
Jedną z grup protestujących są dyrektorzy szpitali powiatowych – z powodu zadłużenia. Długi mają również szpitale wysoko specjalistyczne czy kliniczne, np. szpital Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Nakłady na szpitalnictwo rosną co roku o mniej więcej 10 proc., teraz również zostaną przeznaczone na to dodatkowe pieniądze, przeszacowujemy wyceny wielu procedur, NFZ będzie płacił więcej. Jeśli chodzi o długi, to prawie połowa wszystkich zobowiązań wymagalnych, czyli przeterminowanych, jest generowana przez 18 najbardziej zadłużonych szpitali w Polsce. Ponad 70 proc. SPZOZ-ów nie ma w ogóle zobowiązań wymagalnych. Każdy przypadek należy przeanalizować indywidualnie, ale czasem długi to kwestia zarządzania szpitalami: szpitale kliniczne w Białymstoku, Szczecinie, Katowicach i Poznaniu nie mają wymagalnych długów.
Ostatnio pojawiały się informacje o tragediach na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, czyli SOR-ach. Można powiedzieć, że zabrakło empatii, ale na SOR-ach szczególnie też widać, jak brakuje lekarzy.
Każdy z tych przypadków jest inny, oczywiście kontrole pokażą, co tam faktycznie się stało, czy to brak empatii, błąd lekarski czy zła organizacja. SOR to miejsce, gdzie trzeba zwrócić szczególną uwagę na jakość. Na pewno będziemy chcieli przeznaczyć większe nakłady na funkcjonowanie SOR. Chcemy, by w każdym z nich funkcjonował ujednolicony system triażowy: pacjent zaraz po przyjściu będzie oceniony, czy lekarz musi zająć się nim natychmiast, czy możne poczekać. Każdemu pacjentowi powinna być przypisana konkretna kategoria, np. kolor: czerwony – przypadek pilny, nie może czekać, żółty lub zielony – sytuacja stabilna. Chcę, by zaczął również funkcjonować system retriażu, to znaczy, żeby po pewnym czasie retriażysta sprawdzał, czy sytuacja pacjenta się nie zmieniła, czyli czy nie stał się np. przypadkiem pilnym. Nie znamy obecnie danych dotyczących czasu oczekiwania w poszczególnych wskazaniach. Chcemy to zmienić. Od października br. będzie wprowadzane raportowanie, jaki jest okres oczekiwania w poszczególnych liniach na danym SOR. SOR to oddział szpitalny. Musimy zadbać o to, by pacjent, który jest na SOR diagnozowany, czuł, że jest pod dobrą opieką.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.