W 1994 r. Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu legendzie polskiego dziennikarstwa Teresie Torańskiej. Dziennikarka zapytała przyszłego prezesa Prawa i Sprawiedliwości, jakie funkcje w państwie chciałby sprawować w przyszłości. Jarosław Kaczyński odpowiedział z domieszką ironii, że chciałby być „emerytowanym zbawcą narodu”. Czy ma szansę osiągnąć ten cel? Zawsze chciał radykalnie zmienić Polskę i odgrywać w niej pierwszoplanową rolę. Wytrawny polityczny gracz? Czy cynik, który dla władzy jest w stanie zrobić wszystko?
Polityka ponad prawem
Skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim i w 1976 r. obronił doktorat, którego promotorem był Stanisław Ehrlich. Był on polskim Żydem i komunistą. Sam urodził się w bogatej, syjonistycznej rodzinie. Służył w wojsku Berlinga, gdzie pełnił funkcję oficera do spraw politycznych. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że Ehrlich był pod wpływem myśli filozofa politycznegoCarla Schmitta i Karola Marksa. Promotor Kaczyńskiego stał na stanowisku, że prawo nie jest samo w sobie źródłem władzy.
Najważniejsza jest sama wola polityczna. Wtedy była to rzecz jasna wola Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która miała być emanacją klasy robotniczej. Na poglądy Ehrlicha na pewno wpłynęły także prace Karola Marksa, który uważał, że koncepcja praworządności to tylko forma klasowej przemocy. Bogaci znaleźli cywilizowany sposób na trzymanie biednych w pionie i ubrali to w ładne słowa o rządach prawa. Sądy były dla Marksa po prostu narzędziem egzekwowania władzy przez burżuazję. Natomiast Schmitt przekonywał, że źródłem praworządności jest sam akt politycznej woli. Jak pisał Krzysztof Mazur, były szef Klubu Jagiellońskiego, „światopogląd prawniczy prezesa PiS-u do dziś organizuje prymat czynnika politycznego nad prawnym, prymat praktyki stosowania prawa nad ujęciem teoretycznym oraz prymat ujęcia realistycznego nad idealistycznym (kluczowa rola grup interesu w kształtowaniu porządku prawnego)”. Reasumując, wymiar sprawiedliwości funkcjonujący w granicach prawa może być źródłem największego bezprawia. To właśnie Ehrlich wymyślił rewolucję w głowie Kaczyńskiego. Jarosławowi Kaczyńskiemu nie chodzi o legalizm, lecz o sprawiedliwość. A sprawiedliwość to on.
Rozbić monowładzę
Postacią, która również mocno ukształtowała charakter Jarosława Kaczyńskiego, był Marszałek Józef Piłsudski. Dzisiaj pochlebcy prezesa PiS często porównują braci Kaczyńskich do tej historycznej figury. W liście skierowanym do słuchaczy koncertu zorganizowanego z okazji 150. urodzin Marszałka Kaczyński pisał: „Uważaliśmy się w jakiejś mierze za kontynuatorów jego myśli”. W politycznej filozofii Piłsudskiego najważniejsze było bowiem „myślenie polityczne w kategoriach państwowych”. To państwo jest organizatorem życia społecznego i to ono musi brać odpowiedzialność za swoich obywateli. W 1926 r. Piłsudskiego zdecydował się obalić legalnie wybrany rząd. W tym sporze zdaje się, że Kaczyński intelektualnie staje po jego stronie „ze względu na skalę zagrożeń i ówczesne tendencje w polityce europejskiej”. Demokracja rozumiana w sposób parlamentarny jest ważna, ale są rzeczy ważniejsze, takie jak niepodległość czy społeczna sprawiedliwość. Jarosław Kaczyński w latach 70. rozpoczął karierę naukową, która została przerwana przez wydarzenia Sierpnia 1980 r. Obaj bracia zaangażowali się wówczas w działania Solidarności.
Pod koniec lat 80. Kaczyński związał swoją karierę polityczną z Lechem Wałęsą. Został szefem jego kancelarii po wyborach prezydenckich w 1990 r., w tym samym roku powołał do życia swoją pierwszą partię – Porozumienie Centrum. Swoje działania tłumaczył jako próbę rozbicia monopolu liberalnych i lewicowych środowisk, które chciały stworzyć „monowładzę”. Ostro krytykował uwłaszczenie nomenklatury i jej rosnące wpływy w nowym państwie. Kaczyński chciał powołać do życia partię chrześcijańsko-demokratyczną na wzór niemieckiej chadecji. Miała ona reprezentować podejście wolnorynkowe i akcentować wagę wartości w życiu publicznym. Jego podstawowym wyróżnikiem był antykomunizm. Kaczyński stał się na początku lat 90. zwolennikiem lustracji, odtajnienia archiwów bezpieki i pozbawienia byłych komunistów wpływu na życie kraju. Jego postawa sprawiła, że dla liberalnych salonów stał się wrogiem numer jeden, wrogiem, którym do dzisiaj straszy się dzieci.
Utrzymać podmiotowość
Po przegranych przez prawicę wyborach w 1993 r. Kaczyński wyleciał z Sejmu i znalazł się na czteroletniej politycznej banicji. Z niebytu wyciągnął go przypadek. Jego brat pod koniec rządów Jerzego Buzka został ministrem sprawiedliwości. Zbudował publiczny wizerunek szeryfa, który potrafi skutecznie walczyć z przestępczością. Na fali jego popularności pod hasłami walki z układem powstało Prawo i Sprawiedliwość. Najbliżsi zaufani Jarosława Kaczyńskiego wzięli na kampanię wyborczą kredyty, zastawiając własne domy. Pokazuje to siłę jego środowiska, które przeszło do historii jako „Zakon PC”. Kaczyński wiedział już wówczas, że w polityce najważniejsze jest, by utrzymać podmiotowość i lojalność własnego kręgu. Dzięki temu przetrwał lata poza głównym nurtem. Wybory prezydenckie w 2005 r. rozpoczęły wojnę polsko-polską w łonie obozu postsolidarnościowego, która trwa do dzisiaj. Po wygranej nie udało się zbudować PiS-owi stabilnej większości. Wojna z Platformą zepchnęła formację jeszcze bardziej na prawo. Jarosław Kaczyński wolał zaryzykować utratę władzy niż dalsze rządy z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem. Zagrał va banque i na kolejne osiem lat stracił władzę. Znowu przetrwał, w 2015 r. wrócił samodzielnie do władzy.
Uczeń Carla Schmitta
Kim prywatnie jest Kaczyński? Jego dzisiejsze życie zakrywa aura tajemnicy. Zawsze otoczony ochroną, nie ma wielu przyjaciół. Wiemy, że kocha zwierzęta, ma poczucie humoru i posiada pewną dozę autoironii. Furorę robiło w internecie jego zdjęcie w sejmowych ławach przeglądającego atlas kotów. Typ abnegata, który potrafi przyjść do Sejmu w zniszczonych butach. Wyborcy go za to cenią, widząc w nim człowieka, który nie dba o przyziemne sprawy. Dzięki temu może nieustająco odgrywać rolę dobrego cara, który karci złych bojarów. Na lata usunął się w cień, by w ostatniej kampanii wyborczej znowu pojawić się na pierwszej linii. Polityczna wojna to jego żywioł. Jego przewodnikiem po politycznym oceanie pozostał Carl Schmitt. Wziął od niego nie tylko prymat woli politycznej nad zasadami państwa prawa. Kaczyński, podobnie jak Schmitt, rozumie politykę jako wieczny konflikt.
Zawsze poszukiwał kluczowych osi podziału. Sam chciał budować silne państwo, ale nie potrafi przełamać jego największych słabości. Podobnie było z Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Zdobytej w zamachu majowym władzy nie potrafił zamienić w budowę silnych instytucji. II RP niemal do końca swoich dni borykała się z kryzysem gospodarczym, gigantyczną biedą i była targana wewnętrznymi konfliktami. Marszałek otaczał się ludźmi wiernymi, ale miernymi. Kampania wrześniowa pokazała słabość stworzonych przez niego elit, które w kilka dni po rozpoczęciu walk salwowały się ucieczką do Rumunii. Na dziś dziedzictwo Kaczyńskiego, poza samą skutecznością w walce o władzę, nie jest imponujące. Nie udało się mu zbudować silnych instytucji, nowe elity łudząco przypominają te, które rządziły Polską wcześniej. Państwo to ciągle łup w rękach polityków, a nie wspólne dobro. Gdyby dzisiaj zabrakło Kaczyńskiego, Prawo i Sprawiedliwość rozsypałoby się jak domek z kart. Jego rewolucja trwa dzięki niemu, ale nic nie wskazuje na to, żeby miała go przeżyć.
Jan Śpiewak – socjolog, aktywista, twórca stowarzyszenia Miasto Jest Nasze
Ranking najbardziej wpływowych
2. Olga Tokarczuk
„Koronacja” – zatytułowaliśmy nasz „wprostowy” tekst opublikowany z okazji zdobycia przez nią literackiej Nagrody Nobla. Bo taka jest prawda o tym wyróżnieniu – Nobel to koronacja pisarki na królową nie tylko polskiej literatury, nie tylko kontynentalnej, ale po prostu światowej. Za rok to miejsce zajmie ktoś inny, ale Tokarczuk już na zawsze trafiła do literackiego panteonu. Tego nikt jej nie odbierze i wiadomo, że przez dekady będzie królowała naszej literaturze. I jak przystało na królową, z troską przygląda się sprawom naszego świata, a potem ich opisom nadaje artystyczną formę albo zabiera na ich temat głos w trybie publicystycznym. Z wielką precyzją trafia w bolesne problemy, które niszczą spokój świata, stara się włączyć w ich likwidację tak, jak to jest możliwe, za pomocą tego, co jest dostępne pisarzowi – za pomocą słów. Ale dzięki swojej prozie i wszystkim innym wypowiedziom uświadamia nam, jak wielką wagę ma słowo, że choć nie prowadzi do szybkich zmian świata, to jednak zmuszając do namysłu tych, którzy czytają i słuchają, wpływa na bieg rzeczy i prowadzi do zmian zachodzących w długiej perspektywie. Tokarczuk już pierwszą swoją książką pokazała, że trzeba jej słuchać z uwagą, bo nie pisze o byle czym i nie pisze tylko dla zabawy. Pisze, bo świat ją boli, i chce, by był lepszy. Zawsze dotykała spraw ważnych i teraz, gdy jest laureatką literackiego Nobla, jej głos będzie o wiele silniejszy niż wcześniej i nie do zlekceważenia. A szczęście nas wszystkich polega na tym, że jest to głos zdrowego rozsądku.
3. Mateusz Morawiecki
Premier rządu PiS w VIII kadencji Sejmu prawdopodobnie będzie kierował rządem również w obecnej, IX kadencji. Przez lata zarządzał bankiem BZ WBK, ale interesował się też polityką. Jego bank sponsorował takie produkcje filmowe jak „Czas honoru” czy „Czarny czwartek”. Za rządów PO przez dwa lata Morawiecki zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. Został wtedy nagrany w restauracji Sowa i Przyjaciele, co zostało mu wyciągnięte w ostatniej kampanii samorządowej. Później swoje sympatie politycznie przeniósł na PiS. W 2015 r. został wicepremierem, ministrem rozwoju w rządzie Beaty Szydło. Stopniowo rozszerzał swoje polityczne włości, przejmując m.in. Ministerstwo Finansów. W grudniu 2017 r. został premierem w miejsce Szydło, która złożyła dymisję pod naciskiem PiS. Podobno jego pomysłem była zgłoszona w tegorocznej kampanii parlamentarnej skokowa podwyżka płacy minimalnej, co zostało uznane za jedną z przyczyn niższego od spodziewanego wyniku wyborczego. Mimo to prezes Kaczyński namaścił go powtórnie na premiera, a nawet ma uważać, że Morawiecki w przyszłości może zostać liderem całej Zjednoczonej Prawicy. Na tę funkcję ma apetyt Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski, co skutkuje nieustającą wojną między tymi politykami. Morawiecki w wyborach parlamentarnych zdobył mandat poselski w Katowicach, osiągając bardzo dobry wynik 133 tys. głosów. Jest synem zmarłego przed wyborami Kornela Morawieckiego, założyciela Solidarności Walczącej, organizacji opozycyjnej wobec PRL. W młodości był prześladowany przez SB.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.