Cytuję poprzednią naszą Noblistkę z genialnego tomiku „Koniec i początek”. Że gdyby pozwolono nam wybierać, czy chcemy się urodzić, pokazano wszystko, niekoniecznie bylibyśmy zachwyceni. Mianowicie, między innymi: „Mierziły nas sposoby zaspokajania głodu, odstręczało bezwolne dziedziczenie cech i tyrania gruczołów”. Otóż ja właśnie chciałbym zabrać głos w kwestii rzeczonej tyranii, rzecz jakże charakterystyczna... Nieobca była nawet Noblistce (prawdopodobnie Olga Tokarczuk też czuje lekkie jarzmo...). No więc nie życzę sobie po czterdziestym czwartym roku życia być niepokojonym przez te ocalałe jeszcze ze zwapnienia niedobitki gruczołów i uważam, że po tym wszystkim, co w życiu „w tym temacie” zrobiłem, należy mi się od nich, jako weteranowi, emerytura, renta lub co najmniej L4. Moje bowiem dokonania na niwie (że się tak wyrażę) gruczołów są w końcu olbrzymie jak „Fynf und cfancyś”. Od kiedy z Paulą poznaliśmy ten wiersz z tomu „Koniec i początek”, a więc od roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego, na wszystkie ślicznotki na ulicy mówimy: – Patrz, jaka tyrania idzie. Albo: – Patrz, jaka tyrania na dachu naprawia komin!
Czy zgoła: – O, idą dwie tyranie i niosą szafę! No więc żyjemy (to już ja) w tyranii, w ustroju totalitarnym, jako mużyki, a dyktatorem Ceauşescu kto? A któż by jak nie gruczoły one przeklęte. Czy rewolucji jakiej zrobić by się nie dało? Wydawałoby się, że w miarę jak się starzejemy, ucisk tej gruczołowej dyktatury powinien słabnąć, niestety – reżimy, choć stare, trzymają się mocno. Osoby z Noblem, jak i inne osoby wielce nobliwe nie są, jak się już rzekło, od nich wolne. Potrafią tylko lepiej się maskować, a zapewne i oglądają się za Tyraniami, czując za każdym razem małą igiełkę bólu, niezaspokojonego głodu, ale pozwalają im przejść, minąć ich, nie sięgają już po ów owoc. Bo gdybyż spróbowali sięgnąć – ileż kłopotów, ileż poniżeń, ile deziluzji! Nagle nasz Nobel czy nasza nobliwość okazuje się nie być chodliwym towarem na rynku „gruczołów”. Na nic nasze nobliwe miny i złote pióra, tu się liczy jędrny tyłek i naście lat! Więc zrezygnowani, robiąc w myślach szybki rachunek zysków i strat, idziemy dalej celebrować nasze nobliwe życie. Doprawdy dzikość jakaś byłaby w zaczepieniu takiej Tyranii na ulicy, dzikość piękna, piekielna, gombrowiczowska i literacka, nagle Noblista z opuszczonymi gatkami goni za głupim uczniakiem!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.