Leo Beenhakker wygrał 5:2 z prezydentem Lechem Kaczyńskim
Zwykle nie można mnie posądzać o brak pewności siebie, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jestem aż tak dobry – żartował Leo Beenhakker, odbierając tytuł Człowiek Roku 2007 przyznany przez tygodnik „Wprost". O tym, że jest naprawdę dobry, upewnił laureata prezydent Lech Kaczyński. W sportowym starciu na stole z piłkarzykami prezydent przegrał z trenerem naszej reprezentacji 5:2. Prezydent Kaczyński ogłosił, że teraz już nie ma wątpliwości, iż polska reprezentacja może odnieść sukces na turnieju Euro 2008. Jakie elementy strategii Leo Beenhakkera można by przełożyć na sukces w rządzeniu Polską, usiłował dociec szef Agencji Wywiadu Zbigniew Nowek, reprezentujący rząd Donalda Tuska. Tak przynajmniej żartowali goście gali towarzyszącej wręczeniu tytułu.
Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski przyznał, że gdy dowiedział się o swoim wyróżnieniu, pomyślał, że „to za dużo", bo jest „tylko trenerem". Później jednak dodał, że przez 40 lat wykonywania swojego zawodu zrozumiał, jak wielki wpływ na życie społeczne ma piłka nożna. Gdy odnosił sukcesy z zespołem Trynidadu i Tobago, państwo to zjednoczyło się na tyle, że zaczęto mówić o nim Trinibago. – Prezydent kraju mówił, że zjednoczenie, którego nie udało im się osiągnąć przez siedemnaście lat, ja osiągnąłem w ciągu jednego meczu – opowiadał Beenhakker.
Beenhakker otrzymał tytuł Człowiek Roku 2007, bo dodał Polakom pewności siebie. Nauczył nas też cieszyć się z sukcesów, tchnął w Polaków ducha optymizmu. Stał się narodowym terapeutą. Dlatego tak entuzjastycznie przyjmowali go goście gali towarzyszącej wręczeniu tytułu, która odbyła się w hotelu Sofitel Victoria. Podkreślano nie tylko trafność wyboru, ale też fakt, że „Wprost" po raz pierwszy od lat nagrodził osobę spoza świata polityki. – Cieszę się, że wyróżnienie otrzymał nie polityk, ale piękna i autentyczna postać. Beenhakker to człowiek bez maski, wzbudzający zaufanie. Poza tym reprezentuje model męskości, jakiego w Polsce brakuje. Bo u nas dominuje raczej model histeryczny, a z Beenhakkera emanuje spokój – komplementował laureata prof. Zbigniew Lew-Starowicz, znany seksuolog. – Poza piłką nożną nie widzę innej sfery życia, w której można byłoby przyznać to wyróżnienie – mówił publicysta „Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz. Żartował też, że po sukcesach Beenhakkera piłka nożna powinna się stać wzorem dla polityki: – Może podobnie jak trenerów i piłkarzy powinniśmy ściągać z zagranicy premierów. Margaret Thatcher nie ma chyba nic do roboty.
– Piękna jest atmosfera wokół polskiej reprezentacji. Najważniejsze, że Polacy znowu zaczęli w nią wierzyć – cieszył się Leo Beenhakker.
Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski przyznał, że gdy dowiedział się o swoim wyróżnieniu, pomyślał, że „to za dużo", bo jest „tylko trenerem". Później jednak dodał, że przez 40 lat wykonywania swojego zawodu zrozumiał, jak wielki wpływ na życie społeczne ma piłka nożna. Gdy odnosił sukcesy z zespołem Trynidadu i Tobago, państwo to zjednoczyło się na tyle, że zaczęto mówić o nim Trinibago. – Prezydent kraju mówił, że zjednoczenie, którego nie udało im się osiągnąć przez siedemnaście lat, ja osiągnąłem w ciągu jednego meczu – opowiadał Beenhakker.
Beenhakker otrzymał tytuł Człowiek Roku 2007, bo dodał Polakom pewności siebie. Nauczył nas też cieszyć się z sukcesów, tchnął w Polaków ducha optymizmu. Stał się narodowym terapeutą. Dlatego tak entuzjastycznie przyjmowali go goście gali towarzyszącej wręczeniu tytułu, która odbyła się w hotelu Sofitel Victoria. Podkreślano nie tylko trafność wyboru, ale też fakt, że „Wprost" po raz pierwszy od lat nagrodził osobę spoza świata polityki. – Cieszę się, że wyróżnienie otrzymał nie polityk, ale piękna i autentyczna postać. Beenhakker to człowiek bez maski, wzbudzający zaufanie. Poza tym reprezentuje model męskości, jakiego w Polsce brakuje. Bo u nas dominuje raczej model histeryczny, a z Beenhakkera emanuje spokój – komplementował laureata prof. Zbigniew Lew-Starowicz, znany seksuolog. – Poza piłką nożną nie widzę innej sfery życia, w której można byłoby przyznać to wyróżnienie – mówił publicysta „Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz. Żartował też, że po sukcesach Beenhakkera piłka nożna powinna się stać wzorem dla polityki: – Może podobnie jak trenerów i piłkarzy powinniśmy ściągać z zagranicy premierów. Margaret Thatcher nie ma chyba nic do roboty.
– Piękna jest atmosfera wokół polskiej reprezentacji. Najważniejsze, że Polacy znowu zaczęli w nią wierzyć – cieszył się Leo Beenhakker.
Więcej możesz przeczytać w 4/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.