Przyszłość Polski zależy od przekształcenia mentalności przeciętnego obywatela
Dobrze już było. Gdzie te czasy, kiedy Polska kwitła pod rządami Zygmunta Starego i królowej Bony, a w prymitywnej Anglii król Henryk VIII mordował swe kolejne żony? Gdzie te czasy, kiedy rabowana przez sąsiadów Polska miała już uchwaloną w roku 1791 konstytucję, a francuscy zwolennicy wolności, równości i braterstwa wyrzynali trzysta tysięcy mieszkańców Wandei w makabrycznym dla Francji roku 1793? Dość wcześnie się okazało, że nie umiemy wykorzystywać szans, które sami stworzyliśmy. Zamiast słuchać Staszica, Lubeckiego czy Skarbka, woleliśmy powstania listopadowe i styczniowe, zaprzepaszczające osiągnięcia i szanse rozwoju. Wokulscy nie mieli w polskiej arystokracji wykształconych i światłych partnerów, a przemiła skądinąd postać Rzeckiego symbolizuje nadzieje pokładane przez Polaków w takim bęcwale jak Napoleon III. Ze względu na ciągłe luki w nauczaniu historii przypomnijmy tutaj tylko, że ów francuski cesarz dał się sprowokować Bismarckowi do wypowiedzenia wojny Prusom za pomocą aroganckiej tzw. depeszy emskiej. Niemcy tylko na to czekali.
Więcej możesz przeczytać w 14/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.