Poseł zarabiający 40 tys. zł, minister – 60 tys. zł, a premier i prezydent – po 100 tys. zł? Czy Polacy są w stanie to przełknąć? Większość powie, że to kpina z obywateli, którym coraz ciężej się żyje w kryzysie. Że politycy i tak zarabiają za dużo. To szkodliwy mit. Aby politycy nie kręcili na boku lodów, nie trzeba ograniczać ich dochodów, lecz kilkakrotnie podwyższyć ich pensje. Do tego całkowicie odciąć od biznesu i wprowadzić zawód polityk. Nie byłoby wówczas ani układu Waldemara Pawlaka, ani lukratywnego kontraktu dla firmy senatora Tomasza Misiaka.
W takich krajach jak USA, Francja czy Niemcy politycy zarabiają dobrze. Ich pensje nie są jednak wyrazem uznania za ofiarną służbę ojczyźnie. Są najprostszym i najtańszym bezpiecznikiem chroniącym przed korupcją. Pomagają zaoszczędzić pieniądze, które mogliby rozgrabić słabo wynagradzani urzędnicy. Wyznawcą tego brutalnego, ale skutecznego prawa był austriacki noblista Friedrich von Hayek, który pisał: „Państwo nie oszczędza na marnym opłacaniu polityków, lecz bardzo dużo traci – bo zmusza ich do zarabiania pieniędzy w czasie, kiedy powinni się skupić na rządzeniu". Innymi słowy: im więcej politycy zarabiają, tym mniej kombinują, by dorobić.
Więcej możesz przeczytać w 13/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.