Nadrabiamy zaległości literackie. Po latach do księgarń trafiają pierwsze tłumaczenia światowych bestsellerów. Miłośnicy literatury mają powody do zadowolenia – w końcu docierają do nas tytuły, które na świecie od lat są na liście lektur obowiązkowych.
Aby uważać się za znawcę literatury, do tej pory czytelnik musiał sięgać po książki w oryginale. W PRL nie przetłumaczono bowiem wielu głośnych pisarzy, a po roku 1989 wydawcy uznali, że większość z tych pozycji jest już przebrzmiała. Dopiero niedawno odkryto urok klasyki, szczególnie tej amerykańskiej z lat 60. i 70. oraz z początku lat 80. Właśnie trafiły do nas takie perełki, jak „Droga do szczęścia" Richarda Yatesa, „Lęk i odraza w Las Vegas" Huntera Thompsona czy „Pary" Johna Updike’a. Sensacją na naszym rynku wydawniczym jest „Ada albo Żar” – ostatnia powieść Vladimira Nabokova z 1969 r. Część krytyków już wówczas uznała historię kazirodczej miłości za najwybitniejsze dzieło pisarza, znakomicie podsumowujące jego twórczość. – Największe zaległości mamy w literaturze z innych obszarów językowych niż angielski. Nawet literatura rosyjska nie jest u nas tak dobrze znana, jak mogłoby się wydawać. Wąski jest krąg Polaków kojarzących Iwana Bunina, laureata Nobla, tworzącego na przełomie XIX i XX w. – mówi Paweł Lipszyc z wydawnictwa Świat Książki. Polscy wydawcy często lekceważą ważnych autorów – by dostrzec ich potencjał, potrzebują katalizatora np. w postaci Nagrody Nobla. Jeśli pisarz ją dostanie, w Polsce zaczyna się hurtowo publikować wszystko, co spłodził. Tylko w październiku i listopadzie 2008 r. ukazało się pięć książek Jeana-Marie Gustave’a Le Clézio. Wcześniej przetłumaczono zaledwie trzy jego powieści.
Więcej możesz przeczytać w 13/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.