Żadna firma nie jest zbyt duża, by upaść i wykorzystać ten szok do przeprowadzenia restrukturyzacji. Bankructwo nie jest wynaturzeniem, lecz normą w gospodarce wolnorynkowej. Umożliwia zrzucenie związkowego balastu, ułożenie się z wierzycielami, racjonalizację kosztów, pozbycie się skompromitowanych szefów. Po to, by znów stanąć na nogi.
Najlepszym przykładem sytuacji, w której lepszym wyjściem jest pozwolenie na bankructwo firmy, a nie ratowanie jej za wszelką cenę, jest ten dotyczący amerykańskich koncernów motoryzacyjnych z Detroit – General Motors i Chryslera. GM, który już otrzymał duże wsparcie od amerykańskiego rządu, prosi o zastrzyk gotówki także rządy europejskie, grożąc zamykaniem fabryk w ich krajach (należący do niego Opel sugeruje, że może zlikwidować trzy zakłady w Niemczech i Belgii). Politycy ulegają tej presji, bojąc się, by nie wybrzmiało straszne słowo „bankructwo". Ale czy ono jest naprawdę takie straszne?
Więcej możesz przeczytać w 13/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.