Pierwsze miejsce na Podkarpaciu na liście do Brukseli zaklepała sobie (a w każdym razie tak myślała) tamtejsza posłanka PO Elżbieta Łukacijewska. Tymczasem teraz ten Maryjan… „Chyba nie wytną mi tego numeru?!" – zareagowała na wieść o Krzaku pani poseł. No i następnego dnia o sprawie napisały gazety. „Na tę kandydaturę nie może być zgody" – zagrzmiała kolejnego dnia rano Łukacijewska. A po południu Donald ogłosił, że jest za. Ostrzegamy, że wystawiona przez Tuska i Schetynę do wiatru pani Ela może zrobić to, co w Sejmie zwykła robić w takich sytuacjach. Rozpłakać się.
Kobiece łzy jednak Donka nie wzruszą. Musi pani zrozumieć, pani Elu, że seksapil MaryMaryjana jest taki, że nawet pani odpada.
Oczywiście, szans nasz poczciwina raczej nie ma żadnych, ale PO lansuje Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Byłoby zabawne, gdyby tę fuchę dostał. Wtedy europarlamentem rządziłby duet Marian Krzaklewski – Teresa Kamińska, a oszalała z uciechy Europa długo popamiętałaby ten eksperyment.
Innym nabytkiem, ponoć również na Podkarpaciu, ma być tamtejszy eurodeputowany PiS, ultrakatolicki Mieczysław Janowski, którego osobiście przekabacał na liberalizm Donald Tusk. Janowski ma Dużemu Kaczorowi za złe, że wysiudał go z pierwszego miejsca na liście i dał je jakiemuś pięknemu młodzianowi, więc gotów jest kandydować z PO. To byłaby naprawdę mocna i prawdziwie polska lista: Maryjan, Mietek… A Zygmunt Wrzodak to nie łaska?
Weteran walk z kapitalizmem politycznym Wiesław „Jako mąż i nie mąż" Walendziak coraz wyraźniej zapisuje się do rydwanu Donalda. Ma duże szanse. Wakuje stanowisko naczelnego misiaka PO. Jest kłopot z rzecznikiem rządu. Kłopot jest taki, że Graś nie okazał się tumanem i w sprawie Pawlaka czy innego Misiaka nie miał zamiaru gębą świecić, więc się zaszył i nikt go namierzyć nie mógł. Swoją drogą w tej PO pomieszanie z poplątaniem – Graś ma mówić, to milczy, Karpiniuk, specjalista od tajności, gada dziennikarzom na lewo i prawo. Sebek, myśmy ci już mówili, że w ten sposób to dziewczyny nie znajdziesz. Ale może chociaż rzecznikiem zostaniesz, kto wie?
A Misiak, choć nie w ciemię bity, myślał, że wie zbyt wiele, by krzywda prawdziwa mogła go spotkać, więc „oddał się do dyspozycji" władzom partii. Co by państwo zrobili z takim Misiakiem, gdyby się wam oddał? Piszcie o tym na Berdyczów.
Tak przy okazji, to czy ktoś wie, gdzie znajduje się warszawskie biuro poselskie posła Tuska Donalda? Ciągle utajnione? Na własne oczy widzieliśmy, jak swego czasu senator Misiak zwykł się przechadzać koło stolika dziennikarskiego w Sejmie. Jak zwalniał, uśmiechy rozsyłał, w pas się kłaniał. Zemdliło nas od tej słodyczy i musieliśmy się szybko czegoś napić.
Sporo błędów kadrowych popełniła Platforma Obywatelska i teraz się z nich wycofuje. Otóż nie wszystkie konkursy wygrali ci, co wy- grać mieli. Ostatnio rada nadzorcza LOT ogłosiła konkurs konkurs na członka zarządu. Wygrał człowiek o świetnym CV, rada była niemal jednomyślna (głosowała osiem do jednego). Tuż potem Jacek Kseń, przewodniczący rady, odebrał telefon. Dzwonił wiceminister skarbu Gawlik i zażądał, by wygrał zupełnie inny pan, młokos skądinąd, bo ten jest niewłaściwy. Kseń nie chciał z siebie idioty robić. Efekt? Kseń podał się do dymisji. Rozumiemy, że to wszystko, by Rokitę bili nie tylko w Lufthansie, ale by i LOT-em sobie nie polatał.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.