– Kto sam pije cydr, niech sam łapie zbiegłego konia – powiedział w XVIII wieku Benjamin Franklin. Tym samym oddał istotę tego, czym dla Amerykanów stały się tawerny. W 1681 r. tylko w Bostonie działało ich 45, dzięki czemu jeden taki lokal przypadał na około 130 mieszkańców (...). Była to gęstość pięć razy większa niż we współczesnej Warszawie.
Niełatwo było zostać gospodarzem tawerny. Mogły na to liczyć tylko osoby „o stosownym trybie życia i wypowiedziach". Nic dziwnego – niektórzy właściciele lokali stawali się wręcz bogaczami. Sporządzona po śmierci jednego z nich inwentaryzacja majątku wykazała m.in. zapasy alkoholu warte ok. pół miliona dzisiejszych złotych i dziesiątki kilogramów srebrnych naczyń, nie mówiąc już o 1200 glinianych fajkach.
Więcej możesz przeczytać w 20/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.