Na słynnym „systemie argentyńskim” wzorowali się oszuści finansowi z całego świata. Wygląda na to, że Argentyna ponownie stanie się wzorem dla naśladowania. Tym razem dla politycznych populistów, którzy rezerwami walutowymi banków centralnych chcą łatać dziury w budżecie.
Rządząca w Argentynie prezydent Cristina Kirchner zauważyła, że w budżecie kraju jest ogromna dziura, zagraniczni wierzyciele czekają na spłatę części zaciągniętych pożyczek, a gospodarka tkwi w recesji i uparcie nie chce dostarczać większych wpływów podatkowych. Stosowane przez nią (a przedtem przez jej męża, poprzedniego prezydenta) urzędowe zamrażanie cen, by zwalczyć inflację, albo nacjonalizowanie funduszy emerytalnych, aby przejąć ich aktywa – tym razem nie mogły pomóc. Podjęcie działań niepopularnych wśród wyborców oczywiście nie wchodziło w rachubę, dlatego pani prezydent zaczęła się rozglądać za ukrytym skarbem, którego znalezienie cudownie rozwiązałoby finansowe problemy kraju. I szybko znalazła ten skarb, zaledwie 400 metrów od swojego pałacu Casa Rosada. Spoczywał w skarbcu banku centralnego Argentyny i nazywał się rezerwy dewizowe kraju. Było ich aż 47 mld USD i leżały sobie całkiem bezużytecznie, przynosząc niewielki dochód.
Więcej możesz przeczytać w 5/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.