Kiedy Timothy Sykes ogłasza, że sprzedaje akcje jakiejś spółki, tysiące osób robi to samo. To, że nazywa ich „spasionymi, leniwymi Amerykańcami”, zupełnie im nie przeszkadza. Bo wszyscy chcieliby powtórzyć jego sukces.
Dziś Sykes ma 29 lat i urósł do rangi finansowego guru. Swą przygodę z giełdą rozpoczął, gdy skończył 18 lat – wtedy rodzice pozwolili mu korzystać z pieniędzy podarowanych przez rodzinę z okazji bar micwy. Było to 12 410 dolarów. Większość kolegów Sykesa pieniądze przeznaczyłaby na samochód czy elektroniczne gadżety, ale on postanowił je zainwestować. – Rodzice byli przekonani, że wydam to na głupoty. Ale był rok 1999 i codziennie słyszałem o giełdowym boomie. Chciałem się przyłączyć do tego wyścigu – mówi „Wprost" Tim Sykes. Dodaje, że na akcje takich gigantów jak Yahoo! czy Netscape nie mógł sobie pozwolić, dlatego zainwestował w znacznie mniejszych graczy. Zdecydował się na tzw. spółki groszowe, których papiery warte były mniej niż 5 dol. za jedną. Wyszedł z założenia, że wyceny giełdowych gigantów opierają się na sztucznie nakręcanym popycie.
Więcej możesz przeczytać w 5/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.