Wojnę wokół książki Artura Domosławskiego „Kapuściński non- -fiction” Niemcy uważają za infantylną. Ci, którzy wiedzą, o kogo chodzi. Bo Marcel Reich-Ranicki, papież niemieckiej krytyki literackiej, poproszony przez nas o komentarz mówi: „Nie mogę się do tego odnieść, bo nie czytałem ani jednej książki Kapuścińskiego”.
„Reporter przybywa, pada strzał. Ofiara osuwa się w jego ramionach i szepce ostatnim tchnieniem: – Jutro o piątej, rewolu… I rzeczywiście. Był reporter, który pojawiał się we właściwym czasie i miejscu. Zmarły w 2007 r. Ryszard Kapuściński docierał zawsze tam, gdzie płonęło, często jako jedyny świadek zdarzeń. My, korespondenci, podziwialiśmy go i zazdrościliśmy mu, gdy jego rodacy uhonorowali go tytułem dziennikarza stulecia.Teraz ukazała się biografia, która demontuje pomnik" – w ten sposób swój komentarz do książki Artura Domosławskiego rozpoczął niemiecki tygodnik „Die Zeit”. Opiniotwórczy magazyn stawia pytania dotyczące zarówno podkolorowanych przeżyć reportażysty, jak i spraw wykraczających poza jego twórczość – na przykład jego syndromu borderline, czyli pewnego rodzaju zakłócenia osobowości. „Czy w tym samym cieniu nie poruszał się także dziennikarz Ernest Hemingway czy Graham Greene, zanim stali się wielkimi pisarzami? Czy korespondencje wojenne ich wszystkich nie trąciły autoheroizacją? (...) Nie tyle fakty są decydujące, ile wyobrażenia, jakie o nich mamy” – pisze komentator tygodnika, w ostatnim zdaniu przypominając credolegendarnej redaktor naczelnej „Die Zeit” Marion Dönhoff. „Przypadek Kapuścińskiego uczy: nie ma obiektywnego dziennikarstwa” – podsumowuje. Podziwiany polski reporter został „odczarowany jako nieprzekupny kronikarz”, jego opowieści oscylują między poetyką a prawdą, lecz „pozostanie naszym współczesnym Herodotem: wnikliwym analitykiem władzy, przemocy, biedy, bezprawia, który przełamał imperialne, zimne spojrzenie na przegranych tego świata”. Niektórzy recenzenci bliscy są porównania polskiego reportażysty do barona Münchhausena, czyli XVIII-wiecznego szlachcica, który rzekomo połykany był wraz z łodzią przez wieloryba i wystrzeliwany wraz z kulą armatnią w kosmos. „Polska pyta, czy Kapuściński był oszustem” – zatytułował swoją relację austriacki „Der Standard”. Niemiecki „Süddeutsche Zeitung” ironizował, że Kapuściński, który brany był pod uwagę jako kandydat do literackiej Nagrody Nobla, „całkiem nieźle zalewał”. „Kapuściński – szpiclem?” – pytał z kolei w sugestywnym tytule „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Tygodnik „Der Spiegel” próbował zaś uściślić fakty: „Spotkał Che Guevarę, był skazany w Kongo na rozstrzelanie czy nie?”. Dla komentatora tygodnika „było jasne już po rozesłaniu egzemplarzy okazowych, zanim książka Domosławskiego ukazała się na rynku, że będzie bestsellerem”. Ryszard Kapuściński jest w Niemczech prawie tak samo znany jak w Polsce, a jego „Cesarz”, „Szachinszach”, „Wojna futbolowa” czy „Podróże z Herodotem” uchodzą za klasykę reportażu. Był laureatem wielu niemieckich wyróżnień, m.in. nagrody niemieckich wydawców i księgarzy za zaangażowanie na rzecz porozumienia (Leipziger Buchpreis zur Europäischen Verständigung) i Nagrody im. Goethego przyznawanej przez Fundację Alfreda Toepfera.
Więcej możesz przeczytać w 12/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.