Skrajna prawica z tzw. tea parties idzie w USA po władzę. Oficjalnie ich głównym celem jest sprawiedliwy, niemieszający się w sprawy obywateli rząd. Ale tak naprawdę zależy im na tym, żeby rządu nie było w ogóle.
Zaczęło się zaledwie kilka dni po zaprzysiężeniu Baracka Obamy na prezydenta, 19 stycznia 2009 r. 44. gospodarz Białego Domu obejmował władzę w apogeum kryzysu, więc było oczywiste, że szybko ruszy z kosztowaną akcją ratowania zagrożonych bankructwem banków i korporacji. A to nie mogło się spodobać przeciwnikom mieszania się państwa w gospodarkę. – Ktoś, dzisiaj nikt nie pamięta kto, wpadł na pomysł, aby 1 lutego zorganizować w Bostonie wiec obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wieść została przesłana online i w całej Ameryce zaczęły powstawać stowarzyszenia typu Tea Party (z ang. herbaciany podwieczorek, ale też herbaciana partia) – mówi nam Jeff Young z bostońskiej rozgłośni radia publicznego.
Więcej możesz przeczytać w 31/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.