Opis: Leśna polana. Wszystko, co kraj ma najlepszego, pięknie tu wyeksponowano – owoce leśne, umyta wcześniej dziczyzna, która po ostatnich zmianach odetchnęła, i polskie drzewa: sosna, brzoza, dąb (las mieszany). W rogu polanki przycupnęła para dzieci. Po cichu rozmawiają i wskazują rękami różne kierunki. Po chwili dostrzegamy, że na drugim krańcu polany rozmawia druga para, chyba też dzieci.
Małgosia: Może do nich podejdziemy? Widać od razu, że są zagubieni.
Jaś: A my niby co? Też się przecież zgubiliśmy. W każdym razie ja zostaję, olewam.
Małgosia (ruszając w kierunku nieznajomych): Między „zgubić" a „zagubić" jest ogromna różnica. „Zgubić” to tylko… (Jaś nie słyszy dalszej części wykładu, gdyż Małgosia oddala się zdecydowanym krokiem w stronę nieznajomych).
Opis: Widzimy parę dorosłych siedzącą w kucki. On – ubrany w dziecięce krótkie spodenki na szelkach wygląda na spokojnego. Ona w pięknej wieczorowej sukni jest wyraźnie roztrzęsiona – łka i nerwowo zrywa jagody.
Małgosia (wyraźnie zaskoczona sytuacją): Czy mogę wam… czy mogę państwu jakoś pomóc?
Joanna Kluzik-Rostkowska: Nam już nic nie pomoże (po tych słowach wybucha płaczem).
Małgosia (starając się szybko, może nawet zbyt szybko, zmienić temat): A dlaczego pan jest tak dziwnie ubrany?
Paweł Poncyliusz (powoli wstając, trochę zmieszany): A to tylko tak, na potrzeby tej bajki. Opis: Zapada bardzo niezręczna cisza przerywana jedynie szlochem Joanny Kluzik- Rostkowskiej. Paweł Poncyliusz patrzy w dół. Sytuację nieoczekiwanie ratuje Jaś.
Jaś (podchodząc): I co? Skąd się tu wzięli? Też ich stara z domu pogoniła?
Joanna Kluzik-Rostkowska: Nie. U nas to ojciec raczej. Ojciec z kolegami.
Jaś (bez wahania): Pijak?
Joanna Kluzik-Rostkowska (z oburzeniem): Oczywiście, że nie! (po chwili znów wybuchając płaczem) Choleryk. Beznadziejny przypadek.
Małgosia (znów próbując zmienić temat): Ma pani bardzo piękną sukienkę? Ojciec z kolegami wygonili was z balu?!
Joanna Kluzik-Rostkowska (porwana przez wspomnienia na chwilę się uspokaja): Z balu nie, ale miałam dużo pięknych sukienek i kostiumów i było strasznie fajnie. Na ciasto przychodziła ciocia Jadzia. Miałam też czerwone tło, jak jej szminka, i jakoś szło. Kładłam tacie zimne dłonie na skroniach i mówiłam, „cicho, cichutko", a Nabielan, taki jakby doktor, siadał w nogach taty i nucił takie spokojne piosenki. I tato się uspokoił! Był miły, kupił sobie owieczkę i dostał nawet 8 milionów pocztówek z pozdrowieniami. Ale… (głos pani Joanny nagle się załamuje) przyszedł potem ten pan o oczach wilka i…
Paweł Poncyliusz (wyrywając się ze stuporu i próbując włączyć w rozmowę): Pan Antoni...
Joanna Kluzik-Rostkowska (słabo kamuflując poirytowanie, jak do dziecka): Pawełku Donald, Do – nald! I wszystko się rozsypało.
Jaś (jakby do siebie): A, standardzik. Winnego zawsze poza domem się szuka…
Joanna Kluzik-Rostkowska (do Małgosi): A ten twój brat strasznie niemiły, wszystkim dokucza, wszystkich obraża.
Małgosia (widać, że jest po lekturze „Bravo Girl"): To okres dojrzewania.
Joanna Kluzik-Rostkowska (po chwili namysłu): No, niekoniecznie. Znam kilku dorosłych mężczyzn, którzy są dokładnie tacy sami, choć już się golą. Czy on w ogóle kogoś lubi?
Małgosia (zmieszana): No chyba tylko mnie.
Joanna Kluzik-Rostkowska: O Boże! Skądś to znam! (płacz)
Jaś (zupełnie niezrażony wcześniejszymi uwagami): No i co zrobicie? Bo my zostajemy w lesie. Jest tu niedaleko niezła chata (z trudem porzucając pozę zbuntowanego nastolatka). Jesteście nawet dosyć sympatyczni, więc możecie pójść z nami.
Paweł Poncyliusz (zrezygnowany, rozglądając się za czymś): Dzięki. Ale chyba jednak będziemy musieli wrócić. Choć nie wiem za bardzo do czego.
Opis: Na posiedzeniu „tego" zespołu poseł Brudziński, z trudem powstrzymując uśmiech, podaje koledze „Super Express". Na pierwszej stronie wielkie zdjęcie z panem Pawłem i panią Joanną w poszyciu leśnym. Tytuł głosi „Wpuszczeni w las. Zbierali głosy, a teraz grzybki”.
Małgosia: Może do nich podejdziemy? Widać od razu, że są zagubieni.
Jaś: A my niby co? Też się przecież zgubiliśmy. W każdym razie ja zostaję, olewam.
Małgosia (ruszając w kierunku nieznajomych): Między „zgubić" a „zagubić" jest ogromna różnica. „Zgubić” to tylko… (Jaś nie słyszy dalszej części wykładu, gdyż Małgosia oddala się zdecydowanym krokiem w stronę nieznajomych).
Opis: Widzimy parę dorosłych siedzącą w kucki. On – ubrany w dziecięce krótkie spodenki na szelkach wygląda na spokojnego. Ona w pięknej wieczorowej sukni jest wyraźnie roztrzęsiona – łka i nerwowo zrywa jagody.
Małgosia (wyraźnie zaskoczona sytuacją): Czy mogę wam… czy mogę państwu jakoś pomóc?
Joanna Kluzik-Rostkowska: Nam już nic nie pomoże (po tych słowach wybucha płaczem).
Małgosia (starając się szybko, może nawet zbyt szybko, zmienić temat): A dlaczego pan jest tak dziwnie ubrany?
Paweł Poncyliusz (powoli wstając, trochę zmieszany): A to tylko tak, na potrzeby tej bajki. Opis: Zapada bardzo niezręczna cisza przerywana jedynie szlochem Joanny Kluzik- Rostkowskiej. Paweł Poncyliusz patrzy w dół. Sytuację nieoczekiwanie ratuje Jaś.
Jaś (podchodząc): I co? Skąd się tu wzięli? Też ich stara z domu pogoniła?
Joanna Kluzik-Rostkowska: Nie. U nas to ojciec raczej. Ojciec z kolegami.
Jaś (bez wahania): Pijak?
Joanna Kluzik-Rostkowska (z oburzeniem): Oczywiście, że nie! (po chwili znów wybuchając płaczem) Choleryk. Beznadziejny przypadek.
Małgosia (znów próbując zmienić temat): Ma pani bardzo piękną sukienkę? Ojciec z kolegami wygonili was z balu?!
Joanna Kluzik-Rostkowska (porwana przez wspomnienia na chwilę się uspokaja): Z balu nie, ale miałam dużo pięknych sukienek i kostiumów i było strasznie fajnie. Na ciasto przychodziła ciocia Jadzia. Miałam też czerwone tło, jak jej szminka, i jakoś szło. Kładłam tacie zimne dłonie na skroniach i mówiłam, „cicho, cichutko", a Nabielan, taki jakby doktor, siadał w nogach taty i nucił takie spokojne piosenki. I tato się uspokoił! Był miły, kupił sobie owieczkę i dostał nawet 8 milionów pocztówek z pozdrowieniami. Ale… (głos pani Joanny nagle się załamuje) przyszedł potem ten pan o oczach wilka i…
Paweł Poncyliusz (wyrywając się ze stuporu i próbując włączyć w rozmowę): Pan Antoni...
Joanna Kluzik-Rostkowska (słabo kamuflując poirytowanie, jak do dziecka): Pawełku Donald, Do – nald! I wszystko się rozsypało.
Jaś (jakby do siebie): A, standardzik. Winnego zawsze poza domem się szuka…
Joanna Kluzik-Rostkowska (do Małgosi): A ten twój brat strasznie niemiły, wszystkim dokucza, wszystkich obraża.
Małgosia (widać, że jest po lekturze „Bravo Girl"): To okres dojrzewania.
Joanna Kluzik-Rostkowska (po chwili namysłu): No, niekoniecznie. Znam kilku dorosłych mężczyzn, którzy są dokładnie tacy sami, choć już się golą. Czy on w ogóle kogoś lubi?
Małgosia (zmieszana): No chyba tylko mnie.
Joanna Kluzik-Rostkowska: O Boże! Skądś to znam! (płacz)
Jaś (zupełnie niezrażony wcześniejszymi uwagami): No i co zrobicie? Bo my zostajemy w lesie. Jest tu niedaleko niezła chata (z trudem porzucając pozę zbuntowanego nastolatka). Jesteście nawet dosyć sympatyczni, więc możecie pójść z nami.
Paweł Poncyliusz (zrezygnowany, rozglądając się za czymś): Dzięki. Ale chyba jednak będziemy musieli wrócić. Choć nie wiem za bardzo do czego.
Opis: Na posiedzeniu „tego" zespołu poseł Brudziński, z trudem powstrzymując uśmiech, podaje koledze „Super Express". Na pierwszej stronie wielkie zdjęcie z panem Pawłem i panią Joanną w poszyciu leśnym. Tytuł głosi „Wpuszczeni w las. Zbierali głosy, a teraz grzybki”.
Więcej możesz przeczytać w 31/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.