Oni pomnożą (lub stracą) twoje pieniądze
Fundusz inwestycyjny zarządzany przez gospodynie domowe? To nie żart - taki fundusz działał w USA z powodzeniem przez wiele lat; panie kupowały po prostu akcje tych firm, których produkty najlepiej sprzedawały się w lokalnym sklepiku. Lecz przegrały w konkurencji z... małpą. W ramach eksperymentu zwierzę tworzyło własny portfel inwestycyjny, na chybił trafił wybierając z koszyka owoce, którym przyporządkowano firmy. Jednak zarządzanie powierzonymi przez prywatne osoby milionami (asset management) to jeden z najbardziej odpowiedzialnych zawodów. Do niedawna z takich usług mogli korzystać wyłącznie najbogatsi Polacy, ponieważ wymagały powierzenia funduszowi jednorazowo znacznej kwoty (nawet 5 mln zł!). Stopniowe obniżanie minimalnej wpłaty (do 35-50 tys. zł) sprawiło, że coraz więcej osób decyduje się oddać swe oszczędności w ręce fachowców od obracania gotówką - najlepsi z nich od początku 2002 r. zwiększyli kapitał klientów nawet o 15 proc. To dwa razy więcej, niż przyniosłyby odsetki z obligacji ministra Kołodki, i trzy, cztery razy więcej od odsetek z lokat bankowych. Kim są magowie naszego rynku kapitałowego?
Racjonalna ocena emocji
Praca doradców inwestycyjnych zarejestrowanych w Polsce firm asset management odbywa się wedle banalnej reguły: tanio kupić i drogo sprzedać. Ankiety prowadzone wśród brokerów z Wall Street wskazują jednak, że zaledwie około 10 proc. zarządzających funduszami udaje się osiągać zyski wyższe od tzw. portfela wzorcowego (benchmark) - odniesienia, którym może być na przykład indeks giełdy. Niektórzy przyznają nawet, że szanse na wzrost lub spadek kursów akcji - wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom - wynoszą tak naprawdę mniej więcej po 50 proc. - Zawód zarządzającego aktywami to mieszanina matematyki i nauk przyrodniczych, zwłaszcza psychologii. Często ocena emocji uczestników rynku odgrywa większą rolę w "złapaniu" zwrotnego momentu niż śledzenie liczb i tabelek - tłumaczy Tomasz Stadnik, zarządzający papierami dłużnymi w Credit Suisse Asset Management.
- Dziś nawet nagła dymisja ministra finansów nie jest w stanie zmienić trendu na rynku na dłużej niż dwa dni. W planowaniu większości inwestycji nic nie zastąpi zatem analizy danych gospodarczych - uspokaja Zenon Łyś ze spółki Handlowy Zarządzanie Aktywami SA. Dlatego Raimondo Eggink, członek Rady Giełdy Papierów Wartościowych i były wiceprezes holenderskiego ABN Amro Asset Management, każdego dnia o dziewiątej rano jest - jak mówi - "gotowy do walki" dopiero po porannej prasówce, przeglądzie światowych serwisów i naradzie w zespole inwestycyjnym firmy.
Ręka na stopach
- Liczby dla wszystkich są te same. Tylko niektórzy potrafią z nich zrobić lepszy użytek - mawia Eggink. Tak jak Ewa Radkowska z ING Investment Management, która wartość zarządzanego portfela zwiększyła w 2002 r. prawie o 15 proc. - Trafnie przewidywałam i wykorzystywałam zmiany stóp procentowych - wyjaśnia Radkowska, która środki lokuje głównie w obligacjach.
W minorowych nastrojach kończą rok specjaliści od inwestowania w akcje. Przez dziewięć pierwszych miesięcy 2002 r. indeks WIG stracił 8,1 proc., a obejmujący tzw. blue chipy, czyli największe spółki na parkiecie, WIG 20 wypadł jeszcze gorzej (-13,5 proc.). Ale nawet w czasie bessy można na akcjach zarobić, o czym przekonuje Grzegorz Stulgis z CSAM. - Nie widać ożywienia w gospodarce, więc nie szarżuję i inwestuję spokojnie. Bez spektakularnych zysków, ale i bez strat - mówi Stulgis, który trzyma w portfelu akcje banków (Pekao SA, BZ WBK, BPH PBK). W przeciwieństwie do reszty spółek ich akcje zdrożały w tym roku o 4,6 proc. Sukces na pogrążonej w bessie giełdzie w Warszawie odniósł także Zenon Łyś. Prowadzony przez niego portfel timingowy przyniósł 10 proc. zysku. - Przewidywałem bessę, więc wystarczyło sprzedać akcje w styczniu, a potem kupować tylko w krótkich okresach wzrostu - tłumaczy doradca spółki Handlowy Zarządzanie Aktywami SA.
Oczy szeroko zamknięte
- Dobremu zarządzającemu aktywami potrzebna jest przede wszystkim odporność na stres. Co dzień obracamy przecież milionami złotych należącymi do klientów - podkreśla Tomasz Stadnik. Kiedy w lipcu Marek Belka zaskoczył wszystkich swoim odejściem z Ministerstwa Finansów, skarbowe obligacje pięcioletnie natychmiast straciły na wartości 3 proc. - Zamknęliśmy oczy i zaczęliśmy je kupować - wspomina doradca CSAM. Następnego dnia papiery odrobiły połowę straty.
O tym, że nie warto ignorować psychologii tłumu, boleś-nie przekonał się Paweł Buchla z Pioneer Pekao Investment Management. Na początku roku nie docenił rekordowych wpływów do OFE.
- Gdy inni, pod wrażeniem tych informacji, kupowali akcje, ja nie wierzyłem, że nasza giełda w ogóle wzrośnie - przyznaje. Kiedy zdecydował się wreszcie na zakupy akcji, było już po hossie, a błąd ten kosztował zarządzany przez niego fundusz spadek na koniec rankingu ze stratą w wysokości 14,4 proc. Katastrofą skończyła się po trzech kwartałach strategia inwestowania w walory firm z sektora zaawansowanych technologii. Klienci zarządzanego przez Michała Szymańskiego z ING IM funduszu stracili prawie 40 proc. powierzonych firmie pieniędzy! - To i tak wynik o 9,1 punktu procentowego lepszy niż kurs indeksu TechWIG. Klienci są świadomi ryzyka - usprawiedliwia się Szymański. Najgorsi na razie pocieszają się, cytując żart: "Co to jest inwestycja długoterminowa? To nic innego, jak nieudana inwestycja krótkoterminowa".
Zarządzanie aktywami (asset management) |
---|
Zarządzanie aktywami to obracanie przez specjalistów gotówką powierzoną im przez osoby fizyczne i firmy. W Polsce zajmuje się tym kilkanaście biur maklerskich. Każde z nich oferuje do wyboru po kilka strategii inwestowania w zależności od stopnia ryzyka (obligacje, akcje, tzw. instrumenty pochodne). |
Więcej możesz przeczytać w 49/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.