Ojciec dyrektor maksymalizuje zyski przy minimalnych nakładach własnych, działając w toruńskim raju podatkowym, czyli na terenie Radia Maryja.
Powiesić negocjatorów" - woła poseł Ligi Polskich Rodzin, proponując stawianie szubienic. Jest w tym pewien pomysł na pobudzenie krajowej produkcji. Obawiam się jednak, że wytwarzaniem szubienic zajmie się radio o twarzy ojca Rydzyka, choć mówią, że Maryja. Zatrudnienie będzie wysokie, płace co łaska i podatek zerowy. Ojciec Rydzyk to geniusz skrajnie liberalnej ekonomii, co zauważył Krzysztof Łoziński, autor "Luki Rydzyka". Ojciec dyrektor maksymalizuje zyski przy minimalnych nakładach własnych, działając w toruńskim raju podatkowym, czyli na terenie Radia Maryja. Po raz kolejny okazało się, że polscy kapitaliści płacący podatki to kompletni idioci. Najpierw zrobił z nich przygłupów Grzegorz Kołodko, proponując abolicję podatkową. Na szczęście Trybunał Konstytucyjny przywrócił wiarę w państwo i odrzucił pomysł geniusza Tatr. Teraz okazuje się, że gdyby polski przedsiębiorca wzorem Radia Maryja przekształcił się w kościelną osobę prawną, to nie płaciłby żadnych podatków. Nie musiałby także prowadzić księgowości, a więc oszczędności byłyby znaczne. Cały kraj można by przed wejściem do Unii Europejskiej zamienić w holding kościelnych osób prawnych, z których jedna na przykład produkowałaby samochody w Gliwicach i brała co łaska za egzemplarz, a inna prowadziłaby bank i udzielała nie oprocentowanych kredytów. Gdyby nam się udał ten manewr, można by zlikwidować księgowość ogólnokrajową, czyli Ministerstwo Finansów. Naród by się ucieszył, a szef resortu mógłby się spokojnie przygotowywać do kolejnych maratonów, tym razem uśmiechu. Czy zatem jesteśmy skazani na sukces, czy jest szansa na budującą porażkę? Czy wobec grożącej nam po wejściu do Unii Europejskiej fali sukcesów obronimy swoją polskość pełną defetyzmu, pesymizmu i narzekactwa postępowego? Czy pozwolimy zabić Polaka w Polaku i dołączyć do grona prymitywnych łowców sukcesu? Justyna Kobus, zwana wśród prawdziwie polskiej inteligencji wajdobójczynią, w świetnym eseju "Cierpię, więc jestem" przekonuje, że twórcy zrobią wszystko, by nie dopuścić do odarcia nas z polskości. Autorka uderza w samo jądro polskości, a więc postuluje urzędowe ograniczenie produkcji filmów z przegranym bohaterem. Wierzyć mi się nie chce, że oto minister Dąbrowski zakazuje reżyserowi Trzaskalskiemu kręcenia wstrząsającego filmu o cierpieniach młodych zbieraczy grzybów z Mazur, wyzyskiwanych przez właścicieli luksusowych volkswagenów, którzy za marne grosze nabywają runo leśne przy drodze. A w kolejce czeka już film o pośle Antonim Stryjewskim, prezesie chrześcijańskiej wytwórni szubienic. Kobus kolejny raz pod hasłem "śmierć samobójcom" chce ubezwłasnowolnić rodzimych twórców. "Życie ładna rzecz" - śpiewa Maryla Rodowicz i ja jej wierzę, tak jak wierzę Jankowi Wołkowi, autorowi przepięknego tekstu piosenki "Człowiek, człowiek". Ostatnia płyta Maryli to apoteoza życia, które gryzmolimy na brudno i którego na czysto nie zdążymy przepisać. A o tym, że życie to rzecz piękna, przekonują nas bohaterowie tematu okładkowego, czyli odchudzający się Polacy sukcesu. Tylko głupcy żyjąc tracą życie.
Więcej możesz przeczytać w 49/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.