O inwestorów walczy się latami, traci się ich w ciągu kilku miesięcy
Gdy zewnętrzny inwestor buduje nowy zakład lub przejmuje znaczne udziały w kapitale przedsiębiorstwa (na przykład podczas prywatyzacji), to mówimy o zagranicznych inwestycjach bezpośrednich (ang. foreign direct investment, w skrócie FDI). Nie tylko uzupełniają one krajowy kapitał, ale również zapewniają nowoczesne technologie, co jest szczególnie ważne dla krajów na dorobku. Dlatego wszystkie odpowiedzialne władze zarówno państwowe, jak i lokalne starają się przyciągnąć FDI. Sukces tych zabiegów zależy od tego, jak kraj jest postrzegany przez potencjalnych "dawców" kapitału, czyli przede wszystkim szefów wielkich transnarodowych korporacji.
Chiny pokonały USA
Chciałbym przedstawić interesujące - jak sądzę - dane na ten temat, które pochodzą z ankiet przeprowadzanych od 1998 r. przez znaną międzynarodową firmę konsultingową A.T. Kearney. Badania obejmują tysiąc największych przedsiębiorstw, które w sumie dokonują 70 proc. światowych FDI. Ankietowani wyrażają opinię na temat atrakcyjności inwestycyjnej 60 krajów, w których lokuje się 90 proc. zagranicznych inwestycji bezpośrednich na świecie. Każdy kraj jest oceniany w skali od 0 (najniższa atrakcyjność) do 3. Za czołówkę uznaje się 25 krajów z najwyższymi ocenami.
Liderem rankingu były od 1998 r. do 2001 r. Stany Zjednoczone. W pierwszej piątce utrzymywały się Chiny i Wielka Brytania. W 2002 r. Chiny wysunęły się na pierwsze miejsce, spychając na drugą pozycję USA. Za najatrakcyjniejszy inwestycyjnie kraj uznały Państwo Środka m.in. amerykańskie korporacje. Na zmianę lidera wpłynęły nie tylko przemiany w Chinach (czego efektem jest na przykład wejście tego kraju do Światowej Organizacji Handlu), ale i sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych, m.in. skandale księgowe. Chiny systematycznie wyprzedzały innego ludnościowego olbrzyma - Indie (w 1998 r. na 5. miejscu, w 2002 r. na 15.).
Ranking zamykają kraje afrykańskie i bliskowschodnie. Z obu tych regionów tylko Turcja w 2001 r. znalazła się na liście 25 najwyżej notowanych państw (23. miejsce). Niedemokratyczny ustrój i błędna polityka nie przyciągają zagranicznych inwestycji.
Putin wygrał z Lulą
Badania A.T. Kearneya pokazują również, jak szybko można stracić uznanie zagranicznych inwestorów. W 1998 r. Argentyna ulokowała się na 8. miejscu w światowej lidze atrakcyjności inwestycyjnej, a w 2002 r. wypadła daleko poza czołówkę i nie przyciąga żadnych inwestycji. Lekkomyślna polityka budżetowa osłabiła w tym kraju pozytywne skutki strukturalnych reform i spowodowała, że Argentyna stała się pariasem międzynarodowej społeczności finansowej. Mniej drastyczny, choć także pouczający, jest przykład Brazylii. W 1998 r. zajmowała ona w rankingu FDI drugie miejsce, w latach 1999 i 2000 czwarte, w 2001 r. trzecie, a w 2002 r. spadła na 13. pozycję, co było efektem niepokojów dotyczących gospodarczych skutków zmiany na szczytach państwa. Nowy prezydent Luiz Inacio Lula da Silva musi się zmierzyć z bardzo trudnym zadaniem.
Omawiane badania pokazują także, że można stracić dobrą pozycję, ale potem wracać do łask. Chyba najlepiej ilustruje to sytuacja Rosji. W lipcu 1998 r., krótko przed kryzysem, zajmowała ona 13. miejsce w światowej lidze atrakcyjności inwestycyjnej. Kryzys zepchnął ją daleko poza czołową grupę 25 krajów. W 2001 r. Rosja pojawiła się jednak na 17. miejscu (jej ocena poprawiła się najbardziej spośród ocen wszystkich krajów). Rozsądna polityka gospodarcza daje wyniki.
Z badań wynika, że zagraniczne inwestycje bezpośrednie potrzebują wolnego handlu. Dla dwóch trzecich respondentów postęp czy regres w liberalizacji wymiany międzynarodowej jest ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o inwestowaniu za granicą. Nie powinno to dziwić - około jednej trzeciej światowego handlu przypada na obroty w ramach korporacji transnarodowych. Dla amerykańskich inwestorów Meksyk jest drugim po Chinach miejscem inwestowania, dlatego że NAFTA zniosła bariery w handlu z południowym sąsiadem.
Polska jak Brazylia
Czytelnicy zadają sobie pewnie pytanie, jak w rankingu wypada Polska. Należymy do czołówki, ale można zaobserwować tendencję, która raczej nie cieszy: w roku 1998 zajmowaliśmy siódme miejsce, w 1999 r. ósme, w 2000 r. piąte, a przez ostatnie dwa lata jedenaste. Z krajów, które należały do pierwszej dziesiątki w latach 1998-2000, większy spadek notowań zarejestrowały tylko Indie i Brazylia.
Więcej możesz przeczytać w 49/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.