Złudzenie za złotówkę
Dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Gro Brunland zleciła znanemu ekonomiście z Harvardu, prof. Jeffreyowi Sachsowi, opracowanie raportu na temat zależności pomiędzy systemem zdrowia w różnych krajach a makroekonomią. W maju tego roku na międzynarodowej sesji WHO, w obecności 190 delegatów reprezentujących poszczególne kraje, prof. Sachs oświadczył, że opieka zdrowotna nie może być przedmiotem gier rynkowych, i odstąpił od swoich poprzednich koncepcji, stwierdzając, że odpowiedzialność za zdrowie obywateli musi spoczywać na barkach państwa i stanowić podstawowy element jego polityki społecznej. Taką też koncepcję, zgodną z zaleceniami WHO, realizuje minister Łapiński, wprowa-dzając Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Celem projektowanej ustawy o NFZ nie jest centralizacja ani "mieszanie" ("Złudzenia za złotówkę", Barometr wprost, nr 46), ale usunięcie podstawowych wad starego systemu opartego na ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym (PUZ). A wady te to przede wszystkim bałagan finansowy (każda kasa sobie rzepkę skrobie), nierównomierny podział środków - są kasy biedne i bogate, a co za tym idzie, poziom opieki zdrowotnej nie jest jednakowy w poszczególnych województwach. Wprawdzie zlikwidowano rejonizację, ale praktycznie ograniczono możliwość leczenia poza terenem przypisanym danej kasie (kasy bardzo niechętnie rozliczały się między sobą), ponadto każda z nich stosowała odmienne wzory umów. Brakowało sprawnego i spójnego systemu ewidencji ubezpieczonych. W systemie PUZ państwo nie miało wpływu na zapewnienie obywatelom równego dostępu do świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych (kasy to jednostki samorządowe). Są to wady podstawowe. Projekt ustawy o NFZ, zaproponowany przez ministra Łapińskiego, a przyjęty przez rząd, jest pozbawiony tych wad.
dr med. JERZY BOROWICZ
Autodestrukcja czy liberalizacja?
Przewodniczący Związku Pracodawców Motoryzacji Janusz Woźniak w wypowiedzi dotyczącej planowanych zmian dystrybucji samochodów i części zamiennych ("Autodestrukcja czy liberalizacja?", Giełda, nr 44) stwierdził, iż nowe przepisy pozwalają warsztatom serwisowym używać części zamiennych "odpowiadających jakością oryginalnym", co będzie narażać użytkowników na niebezpieczeństwo. Takie stwierdzenie sugeruje (niesłusznie), że tylko części oferowane w autoryzowanych sieciach producentów pojazdów są oryginalne.
Otóż producenci samochodów korzystają z usług poddostawców. Obecnie prawie 80 proc. każdego auta pochodzi od wyspecjalizowanych, niezależnych poddostawców części. Fabryki te oferują swoje produkty również pod własną marką na niezależnym rynku części. Części te są produkowane w tych samych fabrykach, na tych samych maszynach, z tych samych surowców, wedle tych samych norm i przez tych samych ludzi co części dostarczane do produkcji samochodów. Części oferowane na rynku bezpośrednio przez ich producentów są więc tej samej jakości co części użyte do produkcji samochodów.
Dodatkowo wszystkie części zamienne podlegają obowiązkowej certyfikacji (w szczególności te istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa jazdy) przed ich wprowadzeniem do obrotu handlowego zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Polsce.
W tym kontekście nie można mówić o zagrożeniu dla użytkowników, ponieważ otrzymują oni produkt w pełni odpowiadający wymaganiom przewidzianym przez producenta samochodu.
KRZYSZTOF KÜNSTLER
LuK - Aftermarket Service sp. z o.o.
Raszyn
Generałowie namiestnicy
Dużą przykrość sprawiło mi zaklasyfikowanie mojego ojca Józefa Urbanowicza do sowieckich generałów w Wojsku Polskim przez autora artykułu "Generałowie namiestnicy" (nr 47). Ojciec urodził się w polskiej rodzinie w 1916 r. w Orle, kiedy na mapie Europy nie było niepodległej Polski. W 1932 r. skończył polską szkołę podstawową w Rydze, a potem uczęszczał do gimnazjum. W 1938 r. został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej w armii ówczesnej Łotwy. Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich na tereny ZSRR pracował w kołchozie, a następnie - wcielony do Armii Czerwonej - walczył w składzie 43. Łotewskiej Dywizji. W 1943 r. wstąpił jako ochotnik do Wojska Polskiego w Związku Radzieckim. W polskim mundurze był tam między innymi dowódcą kompanii ciężkich karabinów maszynowych, zastępcą dowódcy pułku i zastępcą dowódcy 4. Dywizji Piechoty. Wojnę zakończył w stopniu pułkownika Wojska Polskiego, a potem skierowano go do służby w marynarce wojennej. Po wojnie ukończył studia w Akademii Sztabu Generalnego WP, nie był absolwentem żadnej radzieckiej uczelni wojskowej. Zajmował wiele odpowiedzialnych stanowisk w siłach zbrojnych. Z pewnością nie był generałem sowieckim w Wojsku Polskim ani też nie pełnił w nim służby w obcym narodowym barwom mundurze.
kmdr rez. KRZYSZTOF URBANOWICZ
Smuta narodowa
Stwierdzenie, że święta narodowe powinny być celebrowane latem, uważam za niepoważne ("Smuta narodowa", nr 46). Niektórym najwyraźniej nie wystarcza, że nasze nostalgiczne święto zmarłych powoli zmienia się w Halloween. Ja uważam, że jesienna aura sprzyja odrobinie zadumy w naszym zabieganym życiu i zastanowieniu się, co jest naprawdę ważne i co zrobilibyśmy, gdyby historia postawiła nas przed takimi problemami jak pokolenia zaborów czy okupacji. Wolę kojarzyć dzień niepodległości z harcerzami pełniącymi wartę przed grobami bojowników o wolność niż z plenerową imprezą, na której podchmieleni rodacy wymachują miniaturowymi flagami przy akompaniamencie zespołu Ich Troje.
ARTUR BIALIK
Katowice
Pijmy kefir!
Stwierdzenie, że na Zachodzie nie ma żadnego kefiru ("Pijmy kefir!", nr 43), jest nieprawdziwe. Mieszkam koło Düsseldorfu i kefir mogę kupić w każdym supermarkecie. Jeden z najbardziej znanych kefirów nazywa się "Kalinka". Można też kupić kefir turecki, a w sklepach z rosyjską żywnością są nawet oryginalne kefiry rosyjskie.
REINHARD WISCHNEWSKI
Powrót dorosłych
Nie oglądam MTV, bo przygnębia mnie pustka wyzierająca z teledysków i podrygujący wykonawcy z kolczykami w pępkach. Nie relaksuję się przy technopopie, nie rozumiem znaczenia słowa "cool". Nie biorę udziału w wyścigu szczurów, bo nie jestem szczurem tylko myszką, w dodatku szarą. Bardziej pasuję do tych, których Tomasz Raczek nazywa "35+" ("Powrót dorosłych", nr 48). Jeśli już MTV, to Classic. Muszę też poczytać przed zaśnięciem i nie chcę schamieć. Ale żyję w grupie "młodych, aktywnych, z wielkiego miasta".
W grupie szczurów z kolczykami w pępkach. Nie chcę być taka jak oni. Nie chcę się ścigać. Ale nie chcę też należeć do grupy "35+", bo mam "25-". Chciałabym, aby "młodzi, aktywni, z wielkich miast" zwolnili tempo, nie rzucali się na to, co kolorowe, błyszczące, na to, co pozorne. Żeby wiedzieli, że czasem lepsze jest wrogiem dobrego i że lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać...
MARTA JURKOWSKA
Dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Gro Brunland zleciła znanemu ekonomiście z Harvardu, prof. Jeffreyowi Sachsowi, opracowanie raportu na temat zależności pomiędzy systemem zdrowia w różnych krajach a makroekonomią. W maju tego roku na międzynarodowej sesji WHO, w obecności 190 delegatów reprezentujących poszczególne kraje, prof. Sachs oświadczył, że opieka zdrowotna nie może być przedmiotem gier rynkowych, i odstąpił od swoich poprzednich koncepcji, stwierdzając, że odpowiedzialność za zdrowie obywateli musi spoczywać na barkach państwa i stanowić podstawowy element jego polityki społecznej. Taką też koncepcję, zgodną z zaleceniami WHO, realizuje minister Łapiński, wprowa-dzając Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Celem projektowanej ustawy o NFZ nie jest centralizacja ani "mieszanie" ("Złudzenia za złotówkę", Barometr wprost, nr 46), ale usunięcie podstawowych wad starego systemu opartego na ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym (PUZ). A wady te to przede wszystkim bałagan finansowy (każda kasa sobie rzepkę skrobie), nierównomierny podział środków - są kasy biedne i bogate, a co za tym idzie, poziom opieki zdrowotnej nie jest jednakowy w poszczególnych województwach. Wprawdzie zlikwidowano rejonizację, ale praktycznie ograniczono możliwość leczenia poza terenem przypisanym danej kasie (kasy bardzo niechętnie rozliczały się między sobą), ponadto każda z nich stosowała odmienne wzory umów. Brakowało sprawnego i spójnego systemu ewidencji ubezpieczonych. W systemie PUZ państwo nie miało wpływu na zapewnienie obywatelom równego dostępu do świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych (kasy to jednostki samorządowe). Są to wady podstawowe. Projekt ustawy o NFZ, zaproponowany przez ministra Łapińskiego, a przyjęty przez rząd, jest pozbawiony tych wad.
dr med. JERZY BOROWICZ
Autodestrukcja czy liberalizacja?
Przewodniczący Związku Pracodawców Motoryzacji Janusz Woźniak w wypowiedzi dotyczącej planowanych zmian dystrybucji samochodów i części zamiennych ("Autodestrukcja czy liberalizacja?", Giełda, nr 44) stwierdził, iż nowe przepisy pozwalają warsztatom serwisowym używać części zamiennych "odpowiadających jakością oryginalnym", co będzie narażać użytkowników na niebezpieczeństwo. Takie stwierdzenie sugeruje (niesłusznie), że tylko części oferowane w autoryzowanych sieciach producentów pojazdów są oryginalne.
Otóż producenci samochodów korzystają z usług poddostawców. Obecnie prawie 80 proc. każdego auta pochodzi od wyspecjalizowanych, niezależnych poddostawców części. Fabryki te oferują swoje produkty również pod własną marką na niezależnym rynku części. Części te są produkowane w tych samych fabrykach, na tych samych maszynach, z tych samych surowców, wedle tych samych norm i przez tych samych ludzi co części dostarczane do produkcji samochodów. Części oferowane na rynku bezpośrednio przez ich producentów są więc tej samej jakości co części użyte do produkcji samochodów.
Dodatkowo wszystkie części zamienne podlegają obowiązkowej certyfikacji (w szczególności te istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa jazdy) przed ich wprowadzeniem do obrotu handlowego zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Polsce.
W tym kontekście nie można mówić o zagrożeniu dla użytkowników, ponieważ otrzymują oni produkt w pełni odpowiadający wymaganiom przewidzianym przez producenta samochodu.
KRZYSZTOF KÜNSTLER
LuK - Aftermarket Service sp. z o.o.
Raszyn
Generałowie namiestnicy
Dużą przykrość sprawiło mi zaklasyfikowanie mojego ojca Józefa Urbanowicza do sowieckich generałów w Wojsku Polskim przez autora artykułu "Generałowie namiestnicy" (nr 47). Ojciec urodził się w polskiej rodzinie w 1916 r. w Orle, kiedy na mapie Europy nie było niepodległej Polski. W 1932 r. skończył polską szkołę podstawową w Rydze, a potem uczęszczał do gimnazjum. W 1938 r. został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej w armii ówczesnej Łotwy. Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich na tereny ZSRR pracował w kołchozie, a następnie - wcielony do Armii Czerwonej - walczył w składzie 43. Łotewskiej Dywizji. W 1943 r. wstąpił jako ochotnik do Wojska Polskiego w Związku Radzieckim. W polskim mundurze był tam między innymi dowódcą kompanii ciężkich karabinów maszynowych, zastępcą dowódcy pułku i zastępcą dowódcy 4. Dywizji Piechoty. Wojnę zakończył w stopniu pułkownika Wojska Polskiego, a potem skierowano go do służby w marynarce wojennej. Po wojnie ukończył studia w Akademii Sztabu Generalnego WP, nie był absolwentem żadnej radzieckiej uczelni wojskowej. Zajmował wiele odpowiedzialnych stanowisk w siłach zbrojnych. Z pewnością nie był generałem sowieckim w Wojsku Polskim ani też nie pełnił w nim służby w obcym narodowym barwom mundurze.
kmdr rez. KRZYSZTOF URBANOWICZ
Smuta narodowa
Stwierdzenie, że święta narodowe powinny być celebrowane latem, uważam za niepoważne ("Smuta narodowa", nr 46). Niektórym najwyraźniej nie wystarcza, że nasze nostalgiczne święto zmarłych powoli zmienia się w Halloween. Ja uważam, że jesienna aura sprzyja odrobinie zadumy w naszym zabieganym życiu i zastanowieniu się, co jest naprawdę ważne i co zrobilibyśmy, gdyby historia postawiła nas przed takimi problemami jak pokolenia zaborów czy okupacji. Wolę kojarzyć dzień niepodległości z harcerzami pełniącymi wartę przed grobami bojowników o wolność niż z plenerową imprezą, na której podchmieleni rodacy wymachują miniaturowymi flagami przy akompaniamencie zespołu Ich Troje.
ARTUR BIALIK
Katowice
Pijmy kefir!
Stwierdzenie, że na Zachodzie nie ma żadnego kefiru ("Pijmy kefir!", nr 43), jest nieprawdziwe. Mieszkam koło Düsseldorfu i kefir mogę kupić w każdym supermarkecie. Jeden z najbardziej znanych kefirów nazywa się "Kalinka". Można też kupić kefir turecki, a w sklepach z rosyjską żywnością są nawet oryginalne kefiry rosyjskie.
REINHARD WISCHNEWSKI
Powrót dorosłych
Nie oglądam MTV, bo przygnębia mnie pustka wyzierająca z teledysków i podrygujący wykonawcy z kolczykami w pępkach. Nie relaksuję się przy technopopie, nie rozumiem znaczenia słowa "cool". Nie biorę udziału w wyścigu szczurów, bo nie jestem szczurem tylko myszką, w dodatku szarą. Bardziej pasuję do tych, których Tomasz Raczek nazywa "35+" ("Powrót dorosłych", nr 48). Jeśli już MTV, to Classic. Muszę też poczytać przed zaśnięciem i nie chcę schamieć. Ale żyję w grupie "młodych, aktywnych, z wielkiego miasta".
W grupie szczurów z kolczykami w pępkach. Nie chcę być taka jak oni. Nie chcę się ścigać. Ale nie chcę też należeć do grupy "35+", bo mam "25-". Chciałabym, aby "młodzi, aktywni, z wielkich miast" zwolnili tempo, nie rzucali się na to, co kolorowe, błyszczące, na to, co pozorne. Żeby wiedzieli, że czasem lepsze jest wrogiem dobrego i że lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać...
MARTA JURKOWSKA
Więcej możesz przeczytać w 49/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.