Teatr i film pomagają zrozumieć chorobę i uzależnienie
Robert De Niro do roli w "Przebudzeniu" przygotowywał się przez pół roku. Na kilka tygodni zdecydował się nawet zamknąć w szpitalu, podobnym do tego, w którym działa się akcja filmu. Obserwował tam cierpiących na dziwną przypadłość - połączenie śpiączki i choroby Parkinsona. Za rolę pacjenta wracającego do rzeczywistości otrzymał nominację do Oscara. Katharine Hepburn tak przekonywająco zagrała stan odlotu narkotycznego, że po Hollywood poszła plotka, iż zna to z autopsji. Dzięki takim rolom publiczność dowiaduje się o sprawach, o których na co dzień woli nie wiedzieć lub nie pamiętać.
"Pokój Marvina" opowiada o leukemii, "Piękny umysł" o schizofrenii, zaś "Iris" - przybliża problem choroby Alzheimera. Ich pojawienie się nie jest dziełem przypadku. Producenci bacznie obserwują rzeczywistość, studiują statystki i wyniki badań opinii publicznej, zanim zainwestują swoje pieniądze. Sztuki teatralne i filmy o problemach związanych z chorobami, uzależnieniami czy umieraniem są w stanie zdziałać więcej od akademickich prelekcji, wykładów czy artykułów w gazetach. Celują w nich Amerykanie, którzy najszybciej zrozumieli rolę sztuki w obłaskawianiu tematów tabu. Amerykańskim dramatem jest "Dowcip", wystawiony niedawno w Warszawie z Teresą Budzisz-Krzyżanowską. To monolog kobiety umierającej na raka, bezsilnej wobec swojej choroby, ale opowiadającej o niej głośno i bez fałszywego wstydu. Bohaterka już w pierwszej scenie oświadcza, że na końcu umrze. Nie są to dzieła o cudownym ocaleniu. Z reguły nie kończą się happy endem. Nie ma w nich miejsca na ckliwy melodramatyzm.
Dzieci gorszego Boga
Już w latach 30. noblista Eugene O'Neill napisał sztukę "Zmierzch długiego dnia", w której główna bohaterka, stateczna pani domu, była uzależniona od narkotyków. Kreacja ówczesnej ulubienicy Ameryki Katharine Hepburn przyciągnęła do kin tysiące widzów, uważających narkomanię za problem ludzi z marginesu. Słynny film Billy'ego Wildera "Stracony weekend" (z 1945 r.) rozpętał w Stanach Zjednoczonych ogólnonarodową dyskusję o tym, czy alkoholizm jest rzeczywiście chorobą. W latach 60. zaczęto głośno mówić o depresji. Pomogła w tym "Persona" Ingmara Bergmana - dramat aktorki, która nagle przestaje komunikować się z otoczeniem. Po wybuchu epidemii AIDS powstało kilka świetnych sztuk (szybko sfilmowanych), dzięki którym świat uwierzył, że to nie trąd i nie można się zarazić przez używanie wspólnego ręcznika. Najgłośniejsza stała się "Filadelfia" (pięć nominacji do Oscara - dwie zdobyte statuetki). I choć Tom Hanks przegrał walkę z chorobą, wychodziliśmy z kina mądrzejsi i podniesieni na duchu. Do premiery "Rain Mana" z Dustinem Hoffmanem o istnieniu dzieci autystycznych wiedziało tylko ich najbliższe otoczenie, a i to nie zawsze. Okazało się, że dopiero dzięki filmowemu hitowi wielu rodziców uświadomiło sobie, co dolega ich dzieciom. Rolę autystycznej dziewczynki w dramacie "Mała Steinberg" znakomicie zagrała niedawno w Warszawie Krystyna Janda. Na problemy głuchoniemych zwrócił uwagę film "Dzieci gorszego Boga" (znów Oscar), ekranizacja dramatu wystawionego u nas w stołecznym Teatrze Ateneum.
Niewidomy alpinista
W Polsce podobną wymowę jak "Rain Man" czy "Filadelfia" mają filmy dokumentalne. Ich bohaterowie to niemal gotowe prototypy postaci z przyszłych fabuł, które niosą nadzieję, że każdy może znaleźć swój sposób na szczęście. Na przykład "Salsa o północy" opowiada o niepełnosprawnej dziewczynie, która tańczy na wózku i pisze wiersze. "Maszer" to z kolei rzecz o chłopcu z zespołem Downa marzącym o powożeniu psim zaprzęgiem. Bohater filmu "Niewidomy zdobywca" dzięki wielkiemu hartowi ducha zostaje alpinistą.
Dla polskich twórców fabularnych problemy choroby czy odmienności to prawie wyłącznie ponure opowieści o beznadziei konania i życia z piętnem. Przykładem może być film Małgorzaty Szumowskiej "Szczęśliwy człowiek". Z dorobku najgłośniejszego dziś polskiego dramatopisarza najbardziej obiecujący jest jego skandynawski pseudonim - Ingmar Villquist. Psychologicznym historyjkom pt. "Beztlenowce" daleko jednak do wnikliwości scenariuszy Ingmara Bergmana. Dlatego w naszych teatrach oglądamy obce sztuki, a w kinach zagraniczne filmy o umieraniu, chorobach czy odmienności.
"Pokój Marvina" opowiada o leukemii, "Piękny umysł" o schizofrenii, zaś "Iris" - przybliża problem choroby Alzheimera. Ich pojawienie się nie jest dziełem przypadku. Producenci bacznie obserwują rzeczywistość, studiują statystki i wyniki badań opinii publicznej, zanim zainwestują swoje pieniądze. Sztuki teatralne i filmy o problemach związanych z chorobami, uzależnieniami czy umieraniem są w stanie zdziałać więcej od akademickich prelekcji, wykładów czy artykułów w gazetach. Celują w nich Amerykanie, którzy najszybciej zrozumieli rolę sztuki w obłaskawianiu tematów tabu. Amerykańskim dramatem jest "Dowcip", wystawiony niedawno w Warszawie z Teresą Budzisz-Krzyżanowską. To monolog kobiety umierającej na raka, bezsilnej wobec swojej choroby, ale opowiadającej o niej głośno i bez fałszywego wstydu. Bohaterka już w pierwszej scenie oświadcza, że na końcu umrze. Nie są to dzieła o cudownym ocaleniu. Z reguły nie kończą się happy endem. Nie ma w nich miejsca na ckliwy melodramatyzm.
Dzieci gorszego Boga
Już w latach 30. noblista Eugene O'Neill napisał sztukę "Zmierzch długiego dnia", w której główna bohaterka, stateczna pani domu, była uzależniona od narkotyków. Kreacja ówczesnej ulubienicy Ameryki Katharine Hepburn przyciągnęła do kin tysiące widzów, uważających narkomanię za problem ludzi z marginesu. Słynny film Billy'ego Wildera "Stracony weekend" (z 1945 r.) rozpętał w Stanach Zjednoczonych ogólnonarodową dyskusję o tym, czy alkoholizm jest rzeczywiście chorobą. W latach 60. zaczęto głośno mówić o depresji. Pomogła w tym "Persona" Ingmara Bergmana - dramat aktorki, która nagle przestaje komunikować się z otoczeniem. Po wybuchu epidemii AIDS powstało kilka świetnych sztuk (szybko sfilmowanych), dzięki którym świat uwierzył, że to nie trąd i nie można się zarazić przez używanie wspólnego ręcznika. Najgłośniejsza stała się "Filadelfia" (pięć nominacji do Oscara - dwie zdobyte statuetki). I choć Tom Hanks przegrał walkę z chorobą, wychodziliśmy z kina mądrzejsi i podniesieni na duchu. Do premiery "Rain Mana" z Dustinem Hoffmanem o istnieniu dzieci autystycznych wiedziało tylko ich najbliższe otoczenie, a i to nie zawsze. Okazało się, że dopiero dzięki filmowemu hitowi wielu rodziców uświadomiło sobie, co dolega ich dzieciom. Rolę autystycznej dziewczynki w dramacie "Mała Steinberg" znakomicie zagrała niedawno w Warszawie Krystyna Janda. Na problemy głuchoniemych zwrócił uwagę film "Dzieci gorszego Boga" (znów Oscar), ekranizacja dramatu wystawionego u nas w stołecznym Teatrze Ateneum.
Niewidomy alpinista
W Polsce podobną wymowę jak "Rain Man" czy "Filadelfia" mają filmy dokumentalne. Ich bohaterowie to niemal gotowe prototypy postaci z przyszłych fabuł, które niosą nadzieję, że każdy może znaleźć swój sposób na szczęście. Na przykład "Salsa o północy" opowiada o niepełnosprawnej dziewczynie, która tańczy na wózku i pisze wiersze. "Maszer" to z kolei rzecz o chłopcu z zespołem Downa marzącym o powożeniu psim zaprzęgiem. Bohater filmu "Niewidomy zdobywca" dzięki wielkiemu hartowi ducha zostaje alpinistą.
Dla polskich twórców fabularnych problemy choroby czy odmienności to prawie wyłącznie ponure opowieści o beznadziei konania i życia z piętnem. Przykładem może być film Małgorzaty Szumowskiej "Szczęśliwy człowiek". Z dorobku najgłośniejszego dziś polskiego dramatopisarza najbardziej obiecujący jest jego skandynawski pseudonim - Ingmar Villquist. Psychologicznym historyjkom pt. "Beztlenowce" daleko jednak do wnikliwości scenariuszy Ingmara Bergmana. Dlatego w naszych teatrach oglądamy obce sztuki, a w kinach zagraniczne filmy o umieraniu, chorobach czy odmienności.
Kinoterapia |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 3/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.