W 1880 r. John Swinton, szkocko-amerykański dziennikarz i wydawca, w czasie jednego z bankietów, kiedy zaproponowano wzniesienie toastu za niezależną prasę, nie wytrzymał i wygarnął zebranym: „Każdy z obecnych tutaj wie, że niezależna prasa nie istnieje. Wy to wiecie i ja to wiem: żaden z was nie ośmieliłby się ogłosić na łamach gazety własnych opinii; a gdyby nawet się ośmielił, zdajecie sobie sprawę z tego, że nie zostałyby one nigdy wydrukowane. Dostaję ileś dolarów tygodniowo za to, żebym powstrzymywał się od wyrażania własnych poglądów i opinii w gazecie, w której pracuję. Wielu tu obecnych otrzymuje podobną zapłatę na identycznych zasadach. Gdyby ktoś z was był na tyle szalony, by uczciwie opisać sprawy, znalazłby się natychmiast na bruku. Gdybym dopuścił, by moje prawdziwe opinie zostały opublikowane w którymkolwiek numerze gazety, straciłbym pracę w niecałe 24 godziny. Praca dziennikarza polega na niszczeniu prawdy, łganiu na potęgę, deprawowaniu, zohydzaniu, czołganiu się u stóp mamony, sprzedawaniu siebie, sprzedawaniu swojego kraju i swojego narodu w zamian za chleb swój powszedni, czy też – co się sprowadza do tego samego – za swoją pensję. Wiecie to wy i wiem to ja. Cóż to więc za szaleństwo wznosić toast za niezależną prasę! My, dziennikarze, jesteśmy wasalami, instrumentami w rękach bogaczy, którzy potajemnie spiskują i kierują wszystkim zza kulis! My jesteśmy ich marionetkami! To oni pociągają za sznurki, a my tańczymy! Nasz czas, nasz potencjał i nasze talenty są w rękach tych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami!”.
Straszne? Prawdziwe i aktualne? Choć stwierdzenie, że wszyscy dziennikarze to prostytutki, jest mocno przesadzone, ostatnio coraz częściej dostrzegam, jak wiele uniwersalnej prawdy zawiera przemówienie Johna Swintona. Nie tylko dlatego, że są w naszym zawodzie jednostki, ba! – całe redakcje – przekupne i bez zasad. Zawsze tak było, jest i pewnie będzie.
Swinton miał rację także dlatego, że coraz częściej całe środowisko dziennikarskie jest postrzegane jak sprzedajne dziwki, które można po prostu kupić. Że zaczyna to działać jako pewna reguła opisująca nasz zawód. Tak na pewno widzą dziennikarzy różnej maści cwaniacy i uzurpatorzy, którym się wydaje, że mogą być naszymi mocodawcami, kiedy zechcą. To ci, którzy myślą, że zlecenie przychylnego tekstu czy zablokowanie krytycznego jest tylko kwestią ceny. Niech próbują, dwa razy im się uda. Za trzecim razem ktoś ich złapie za rękę. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.