U nas wina nie robią winiarze. Robią je wariaci. Bo kto normalny uwierzy, że winorośl przetrwa minus 20 stopni zimą, susze albo chłodne ulewy latem?
Lech Mill uprzedza, że na spotkanie nie ma wiele czasu. – Godzina nam wystarczy? – pyta. Właśnie wyszedł z „normalnej” pracy, czyli biura architektonicznego, i musi jechać do winnicy „poprzytulać krzaki”. – Winorośl wymaga dotykania, uwagi, trzeba do niej mówić, by była szczęśliwa. Inaczej na dobre wina nie ma szans. Barbara Płochocka też ma zwyczajną, stałą inną pracę. Gdy się dowiaduje, o czym chciałabym rozmawiać, wyraźnie się rozpromienia. O winnicach, szczepach, pierwszych, pionierskich latach i nowych, szlachetnych odmianach vinifery, z którymi właśnie eksperymentują u siebie pod Sandomierzem, może mówić długo. I barwnie.
Więcej możesz przeczytać w 26/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.