„Co też tam słychać u Romaszewskich” - śpiewa Jan Krzysztof Kelus w piosence o Radomiu 1976 r. Miała pani wtedy 14 lat.
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Janek Kelus był naszym sąsiadem. Blisko współpracował z moimi rodzicami. Wie pani, ja mam nietypową sytuację, bo jestem wciąż wystarczająco młoda, żeby funkcjonować współcześnie i nie żyć wspomnieniami, ale wystarczająco stara, żeby to wszystko pamiętać.
W tym wieku dzieciaki zaczynają się buntować przeciwko światu rodziców.
Jak się ma dostateczną liczbę atrakcji, to nie ma czasu na bunt. Naszemu życiu można było różne rzeczy zarzucić, ale na pewno nie to, że było monotonne albo mieszczańskie. Byłam bardzo związana z rodzicami i kiedy zrozumiałam, że oni są w jakiś sposób zagrożeni, to musiałabym być wyjątkowym kretynem, by przeciw nim wystąpić, kontestować to, co robią. Ba, ja sobie nawet zdawałam sprawę, że moje zachowanie może być wykorzystane przeciwko moim rodzicom. Pamiętam sytuację, że w szkole się zrobiła grupa dziewczyn, która w ramach sportu postanowiła kraść różne drobiazgi ze sklepów.
Pani była w tej grupie?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.