Recenzje filmów: Welcome to Colinwood, Nadzy
Welcome to Collinwood
Reżyseria: Anthony i Joe Russo.
W rolach głównych: William H. Macy, Sam Rockwell, George Clooney
USA 2002
Film z cyklu: znacie? Znamy! No, to zobaczcie jeszcze raz! Znowu komedia, znowu o grupie amatorów włamywaczy przygotowujących skok na kasę i robiących przy tym strasznie dużo zamieszania. Kiedyś był film "Rififi" (1955), potem jego satyryczna wersja "Big Deal on Madonna Street" (1958), a teraz jego zwariowany remake "Welcome to Collinwood". Siódma woda po kisielu dobra tylko dla tych, którzy nie mają pojęcia o historii kina. Szczerze mówiąc, bardziej mi się podobały duńskie filmy o gangu Olsena i polskie "Vabanki" Juliusza Machulskiego. Zdania tego nie jest w stanie zmienić nawet widok George'a Clooneya na wózku inwalidzkim, grającego bohatera o imieniu Jerzy. Dla mnie to po prostu klasyczny produkt z drugiej ręki i już.
**
Nadzy
Reżyseria: Doris Dörrie
W rolach głównych: Heike Makatsch, Benno Fürmann
Niemcy 2002
Niemiecka reżyserka postanowiła się wsłuchać w myśli i lęki współczesnych młodych ludzi, którzy w swoich związkach przeżywają kłopoty ze zrealizowaniem skrytych marzeń i niepostrzeżenie oddalają się od siebie. Takie zamierzenie wymaga niesłychanej wrażliwości i wybitnego talentu obserwacyjnego. Tymczasem w filmie Doris Dörrie wszystko jest sztuczne: wyrafinowane dekoracje, wymyślone sytuacje i teatralne dialogi. Powstaje wrażenie, że im bardziej pani Doris się wsłuchuje, tym mniej słyszy. Zostają tylko zaskakujące i ładne obrazy.
***
* zły, ** słaby, *** dobry, **** bardzo dobry, ***** wybitny
Reżyseria: Anthony i Joe Russo.
W rolach głównych: William H. Macy, Sam Rockwell, George Clooney
USA 2002
Film z cyklu: znacie? Znamy! No, to zobaczcie jeszcze raz! Znowu komedia, znowu o grupie amatorów włamywaczy przygotowujących skok na kasę i robiących przy tym strasznie dużo zamieszania. Kiedyś był film "Rififi" (1955), potem jego satyryczna wersja "Big Deal on Madonna Street" (1958), a teraz jego zwariowany remake "Welcome to Collinwood". Siódma woda po kisielu dobra tylko dla tych, którzy nie mają pojęcia o historii kina. Szczerze mówiąc, bardziej mi się podobały duńskie filmy o gangu Olsena i polskie "Vabanki" Juliusza Machulskiego. Zdania tego nie jest w stanie zmienić nawet widok George'a Clooneya na wózku inwalidzkim, grającego bohatera o imieniu Jerzy. Dla mnie to po prostu klasyczny produkt z drugiej ręki i już.
**
Nadzy
Reżyseria: Doris Dörrie
W rolach głównych: Heike Makatsch, Benno Fürmann
Niemcy 2002
Niemiecka reżyserka postanowiła się wsłuchać w myśli i lęki współczesnych młodych ludzi, którzy w swoich związkach przeżywają kłopoty ze zrealizowaniem skrytych marzeń i niepostrzeżenie oddalają się od siebie. Takie zamierzenie wymaga niesłychanej wrażliwości i wybitnego talentu obserwacyjnego. Tymczasem w filmie Doris Dörrie wszystko jest sztuczne: wyrafinowane dekoracje, wymyślone sytuacje i teatralne dialogi. Powstaje wrażenie, że im bardziej pani Doris się wsłuchuje, tym mniej słyszy. Zostają tylko zaskakujące i ładne obrazy.
***
* zły, ** słaby, *** dobry, **** bardzo dobry, ***** wybitny
Więcej możesz przeczytać w 10/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.